Apple. Firma z branży technologicznej, która przez całe lata – bo od 2001 roku – rosła, kwartał w kwartał i rok w rok bijąc kolejne rekordy wzrostów finansowych. I po tylu latach przyszedł wreszcie moment, w którym pojawił się pierwszy raport finansowy – chociaż wciąż totalnie imponujący – pokazujący, że Apple (przynajmniej na razie) więcej nie urośnie. Rok do roku gigant traci właściwie wszędzie, tylko nie w jednym punkcie…
W porównaniu kwartał do kwartału (czwarty do trzeciego 2016 roku) widać, że aż takiego dramatu nie ma. Sprzedaż wszystkich urządzeń rosła, poza oczywiście iPadami. Ale dużo gorzej jest, kiedy spojrzeć na powyższą tabelkę w ujęciu rocznym. Tutaj tablety sprzedały się o 6 proc. gorzej, ale udało się obronić przychody, które przynajmniej nie zmalały, ale też… nie urosły (równe 0 proc. rok do roku). Natomiast Apple nie pobił rekordu sprzedaży w analogicznym okresie z iPhone’ami (chociaż i tak sprzedał w ostatnich trzech miesiącach 45,5 mln smartfonów), ale uzyskał przychody wynoszące przeszło 28 mld dol! Kto nie marzy o takich spadkach? Niemniej rok do roku gigant upłynnił o 5 proc. mniej telefonów i odnotował 13-proc. spadek przychodów.
Ale to nie jedyne złe wieści dla Apple. Zauważ, że po raz pierwszy tak wyraźnie spadające przychody pokazują jeszcze jedno zjawisko – marża na iPhone’ach przestaje się utrzymywać na mocnym poziomie. Nie dość, że rok w rok sprzedało się mniej smartfonów z nadgryzionym jabłkiem, to widać też, że przychody w 4Q2016 wzrosły niewiele więcej względem tych z 3Q2016, kiedy to wprawdzie sprzedało się mniej iPhone’ów, ale za to na wyraźnie lepszej marży.
Oprócz tego uderzyły mnie jeszcze dwie rzeczy. Pierwsza, to zła kondycja sprzedaży w Chinach. Rok do roku, za czwarty kwartał Apple stracił tutaj aż 30 proc. przychodów! Na minusie jest też w stosunku kwartał do kwartału br. Nie jest on wielki – zaledwie 1 proc., ale jest. I uderza to dlatego, że przecież rynek chiński to niesamowicie dynamiczny i chłonny byt. Apple był tam przez lata wyczekiwany, a iPhone’y i iPady zawsze ciężko osiągalne. Wydawało się, że po otwarciu tego regionu na sprzęt giganta z Cupertino – obserwować będziemy tutaj tylko wzrosty. A tak się nie dzieje. I chociaż wejście do Chin dało swego czasu sprzedażowego kopa Apple, tak teraz widać, że chwilowy boom nie przekłada się na większe pieniądze.
Drugą rzeczą jest zdecydowanie optymistyczny wzrost w usługach internetowych (Services). Chociaż Apple to wciąż firma sprzedająca miliony urządzeń, to jednak na plusie jest tylko w tej jednej pozycji. Wzrosty odnotował twórca iPhone’a nie tylko kwartał do kwartału br. (+6 proc.), ale również rok do roku (+24 proc.). I to znaczne. Niemniej biorąc pod uwagę wszystkie wyniki wychodzi na to, że w zakończonym roku fiskalnym, Apple stracił 9 proc. w stosunku do danych za rok 2015.
Z raportu Apple wynika też jeszcze jedno zjawisko. Niezbyt dobrze wiedzie się Apple Watchowi. Chociaż rośnie najbardziej ze wszystkich dostawców wearables, to jednak rok do roku kategoria Others (czyli Pozostałe), do której zegarki z nadgryzionym jabłkiem się zaliczają razem z Apple TV i iPodami, straciła aż 22 proc. Wniosek? Jabłko potrzebuje nowego produktu. Wiem, wszyscy o tym wiedzą. Wszyscy o tym już z milion razy napisali. Ale tak jest. Bo wątpię, aby przekształcenie się w korporację wyłącznie usługową z branży IT było celem Apple(?), aczkolwiek nie wykluczone, że do tego dojdzie. Sęk jednak w tym, że Apple nie ma w zanadrzu tak ekspansywnego i profesjonalnego oprogramowania, jak SAP, czy wyspecjalizowanych usług świadczonych przez IBM.
Ale Apple ma za to pieniądze. Nie musi więc tworzyć nowych rozwiązań. Może zaadoptować istniejące, przejmując właściwie dowolną firmę. Możliwe też, że faktycznie gigant zdecyduje się wejść w branżę motoryzacyjną. Za sprawą Tesli i Elona Muska w tej chwili szałem stają się samochody elektryczne z autopilotem. Tyle, że Apple musiałby zakasać rękawy i przystąpić do działania jak najszybciej, bo przestali się ulegać temu podejściu wszyscy liczący producenci samochodowi, żeby tylko nie stracić udziału w nowym, powstającym nurcie, który tymczasową modą na pewno nie jest.
Fanom Apple polecam przyzwyczajenie się do spadków w iPhone’ach (z okresowymi tylko zmianami – raz na lepsze – raz na gorsze). Tak samo, jak spadają iPady. Powstrzymać ten trend może wyłącznie dostarczenie rozwiązań, które będą mocnym uderzeniem dla branży. Ale takich po prostu nie ma. I widać to gołym okiem po iPhone’ach 7 i 7 Plus. Zacofanie siedzi również w notebookach Apple, chociaż jutrzejsza konferencja ma przynieść trochę nowości, to nie liczę na przełomy na miarę Surface Pro lub Surface Booka. Kolejny nierozwiązany problem Apple to ciągłe spadki w sprzedaży iPadów, których nie bronią nawet iPady Pro. Bo jak mają bronić, skoro to wyłącznie marketingowe wydmuszki(?), co obficie wykazałem w swojej recenzji.
Zostają jeszcze wearables, ale jeśli Apple odświeża swoje zegarki, zamiast wprowadzić nową, drugą edycję, to pokazuje to, na jakim poziomie rozwija się to w Cupertino. Na takim samym, jak w Chinach, na Tajwanie i w Korei. Czyli biernym-miernym.
Źródło: apple