Sytuacja prawie kuriozalna. Właściwie taka, po której nie wiem sam, czy spadną na moją głowę głosy krytyki, czy zostanie przyznana mi racja. Niemniej muszę to przyznać z całą otwartością, że testowanie przeze mnie w ostatnim czasie HP Spectre 13, mocno wpłynęło na to, jak korzystam z nowoczesnych rozwiązań technologicznych. Nieskromnie napiszę, że byłem przekonany, że ja to dopiero mam wokół siebie cyfrowy świat, więc nie ma co mnie zagiąć. Ale właśnie zdałem sobie sprawę, że aby tak rzeczywiście było, to musiałbym sięgnąć po oszczędności i wydać jeszcze górę pieniędzy. Niemniej na obecnym poziomie używanie Spectre 13 sprawiło, że chociaż nie wydałem ani złotówki, to mam wrażenie, że w jakimś sensie finansowo straciłem, na produktach które nabyłem, a przestałem używać…
Wspominałem o tym w jednym z akapitów recenzując wspomnianego HP Spectre 13, ale mam poczucie, że powinienem ten wątek rozwinąć. Sam nie jestem zagorzałym entuzjastą USB typu C w notebookach, no chyba że są obok tradycyjne pełne porty USB 3.0. Natomiast Spectre 13, tak samo jak nowe MacBooki Pro, nie posiada żadnych innych portów ani złączy poza trzema USB typu C i combo słuchawki/mikrofon jack 3.5mm. Zatem przez USB typu C jest ultrabook HP ładowany i do tego/tych portu/-ów podłącza się stacje dokującą lub ewentualne przejściówki, dzięki którym można ze sprzętu z tradycyjnym USB jakoś jeszcze egzystować.
Ale jeśli pracujesz naprawdę mobilnie, to doskonale potrafię sobie wyobrazić, co nosisz w swoim plecaku. I ja mam u siebie podobnie – górę kabli, ładowarek, przejściówek, pendrive’ów, dysków przenośnych, powerbanków, stacji dokujących etc. Wszystko to targam ze sobą zawsze i wszędzie, nawet wówczas jeśli na sto wyjazdów okaże się, że potrzebowałem coś z tego zestawu zaledwie jeden raz. Ale już mnie kilka razy życie nauczyło, że brak jednego kabla potrafi być katastrofalnym w skutkach. Poza tym nie waży to aż tak wiele, chociaż minusem jest fakt, że bardzo łatwo o plątaninę.
Mam tych kabli tak dużo, bo ze sprzętu typowo mobilnego część urządzeń mam już z USB typu C, a część z micro-USB 2.0. Podobnie jest z powerbankiem. Za to smartwatche posiadają własne konektory lub stacje dokujące, a przecież nowe zegarki są u mnie ostatnio równie często co smartfony. Do tego dodaj dwa pendrive’y, dwa przenośne dyski WD i Toshiby z własnymi kablami, ładowarkę do baterii aparatu, osobną do Surface Booka oraz co najmniej dwie do testowanych przeze mnie telefonów. Kurczę, jest tego rzeczywiście sporo, ale jak się szybko okazuje – 3/4 z tego dobytku mogę właściwie wyrzucić, jeśli posiadam sprzęt wyłącznie z USB typu C!
Wielokrotnie irytowałem się, kiedy okazywało się, że nie mogę zgrać zdjęć z karty SD tuż po skończonej sesji fotograficznej. Wszystko eksportuję od razu do Chmury, skąd mogę mieć do tego dostęp na dowolnym urządzeniu – a trochę ich przez redakcję 90sekund.pl przechodzi. Do pasji potrafi doprowadzić sytuacja, kiedy wyciągasz komputer w punkcie kserograficznym, włączasz, otwierasz folder z dokumentami do wydruku, sięgasz po palucha, a tutaj okazuje się, że nie możesz go podłączyć! Sprawdzasz kieszenie w poszukiwaniu adaptera, ale przypominasz sobie, że został w drugim plecaku, bo właśnie wróciłeś z podróży, w której potrzebowałeś trochę inną torbę, więc zaczyna się kombinowanie…
Takich sytuacji jest cała masa. I oczywiście, że można sobie poradzić, tylko że jak się nie ma na głowie miliona spraw, to może i pamięta się o tym co, gdzie i kiedy trzeba ze sobą zabrać. U mnie to odpada, zbyt dużo sprzętu, wciąż za mało czasu, rosnący ogrom pracy. I nagle okazuje się, że takiej pracy, której nie mogę wykonać. To są upierdliwe sytuacje, zwłaszcza kiedy masz pamięć na dane wynoszącą 256GB SSD, a ta jest w dużej mierze zapełniona.
Wszystko to sprawia, że dociera do świadomości jedna myśl – no dobra, skoro mam taki komputer, to może rozejrzę się za stacją dokującą? No tak, wszystko pięknie, ale ona kosztuje dobre 600zł… To może zmienię i tak już wiekowego Canona na nowszy model z WiFi? Super, ale ten, który mnie interesuje kosztuje 3-3,5 tys. zł… W takim razie chyba powinienem też rzucić się na myszkę, która pozwala bezpośrednio, bez żadnych przejściówek, połączyć się z Bluetooth w komputerze? Pewnie – koszt około 300zł brutto! A co z kopią danych? No najlepiej jakiś dysk z WiFi prawda…? Dolicz więc kolejne 500-1000zł, zależnie od pojemności i zaawansowanej technologii…
Finalnie wychodzi na to, że kupujesz komputer za blisko 10tys. zł i właściwie cały osprzęt, który posiadasz, musiałbyś/musiałabyś zamienić na nowy, drogi, ale wówczas całkowicie zgrany z Twoim nowym komputerem… Okazuje się szybko, że wcale nie jesteś tak nowoczesny/-a, jak Ci się wydaje, a jeżeli jesteś w ciągłym ruchu i masz zadaniowy oraz wyjazdowy tryb pracy, to z takim Spectre 13 jesteś skazany/-a na ciągłe kablowanie. Nie uwierzę, że tak nie mają właściciele MacBooków Pro, którzy nawet iPhone’a nie podłączą pod swój komputer.
Te rozważania doprowadziły mnie do następującej tezy. Czy aż tak daleko posunięty wyrafinowany minimalizm nie staje się wręcz prostackim w codziennej realizacji? To, co miało ułatwiać życie, zaczyna je komplikować, a efektywność komputera zostaje uzależniona od kabli, kabelków, przewodów, przewodzików i innych gówienek tego typu… Z takim sprzętem okazuje się też, że musisz z mobilnym komputerem pracować częściej stacjonarnie w biurze, bo inaczej – poza nim – kable w ruch! W praktyce więc przestałem robić kopię zapasową na przenośnych dyskach, po paluchy nie sięgam, rzeczy których do tej pory nie trzymałem, od teraz mam w Chmurze i chronicznie wszędzie szukam Internetu, bo bez niego niczego nie jestem już w stanie zrobić.
Wiem, że USB typu C się upowszechni, ale nawet nie ma jeszcze okresu przejściowego, który powinien się zacząć za jakieś 2-3 lata. Może zbyt mało perspektywicznie myślę, ale zakładam że standardem te rozwiązania będą za mniej więcej 5 lat. Ale, żeby standard się przyjął, muszą z niego korzystać zwykli śmiertelnicy, którzy podobnie jak ja, mają szuflady pełne sprzętu z obecnymi wariantami łączności. Niby nic takiego, prawda? Ale zakup sprzętu z USB typu C, jako wyłącznym dostępnym interfejsem, warto dwa razy dobrze przemyśleć.