Zapewne niejedna osoba posiadająca samochód boryka się z problemami serwisowania. Czasem są to zwykłe pierdoły, czasem naprawa pochłania kilkaset złotych i więcej. Jak się okazuje, część usterek możemy usunąć sami i uniknąć zbędnej wizyty u mechanika. Należy jednak pamiętać, by zachować stosowny dystans i zdrowy rozsądek. Od razu jeszcze zaznaczę, że zmotoryzowany nie jestem, więc wpis, dość mocno, opieram na słowach eksperta ze źródła.
Nie da się ukryć, że dziś samochody to nie tylko konstrukcje mechaniczne, ale w znacznym stopniu zawierają również układy elektroniczne. ECU (Engine Control Unit) to komputer pokładowy sterujący pracą silnika oraz układem przeniesienia napędu i w momencie pojawienia się problemu może, ale nie musi, zasygnalizować to zapaleniem się lampki service tudzież engine check. Do tej pory rozwiązaniem było odwiedzenie warsztatu, gdzie za kilkadziesiąt złotych, przy pomocy komputera diagnostycznego, pracownicy serwisu byli w stanie określić, o jaki problem chodzi. A przecież potem jeszcze policzyli sobie za jego usunięcie…
Teraz można zrobić to już na własną rekę – wystarczy zaopatrzyć się w moduł OBD 2 oraz odpowiednią aplikację na smartfona np. Izzy Drive i już możemy sprawdzić obroty silnika, temperaturę cieczy chłodzącej oraz błędy poszczególnych elementów i podzespołów. Może to być szczególnie przydatne przy kupnie używanego samochodu. Niegdyś, nieuczciwi sprzedawcy przekręcali liczniki, by w sztuczny sposób zmniejszyć przebieg (choć to praktyki nielegalne, założę się, że wciąż stosowane), teraz nawet usuwane są kontrolki „check engine”, by nie odstraszać potencjalnych nabywców.
Kolejną sprawą jest fakt, że ECU może sygnalizować tzw. wirtualne błędy pojawiające się np. w momencie gdy wyjeżdżamy z myjni (duża wilgotność), czy nagły skok temperatury. Te możemy spokojnie skasować sami, bez konieczności wydawania pieniędzy na specjalistę. A warto to zrobić, bo skutki mogą być rozmaite. Przede wszystkim, często po wykryciu jakiejś usterki, czy to realnej, czy wyimaginowanej, ECU przestawia silnik w oszczędny tryb pracy, co wbrew nazwie, może zwiększyć zapotrzebowanie na benzynę lub spowodować zaleganie niespalonych resztek paliwa w jednostce napędowej, co z kolei przyczynia się do gorszego smarowania, co zwiększa zużycie jego poszczególnych elementów, a to jak łatwo się domyślić – zjawiskiem dobrym nie jest.
Tak jak napisałem we wstępie – możliwość oszczędzenia na wizytach u mechanika jest na pewno kuszącą perspektywą, jednak należy zachować też zdrowy rozsądek i odwiedzić warsztat w przypadku większych problemów. Ale zawsze, jeśli nawet nie usuniemy błędu, będziemy chociaż wiedzieć co się dzieje, ponieważ otrzymamy stosowny komunikat wraz z opisem, a to już zawsze coś.
Mnie osobiście przypadła do gustu sama aplikacja Izzy Drive i nie wątpię, że gdybym sam prowadził, zaopatrzyłbym się w nią. Jest to bowiem nie tylko niezłe centrum diagnostyczne, ale posiada szeroki wachlarz funkcji, jak: nagrywanie sytuacji na drodze, powiadomienie innych użytkowników o tychże, podsumowanie podróży itp. A oto film prezentujący możliwości IzzyDrive:
Wydaje mi się, że zanim wejdziemy w erę samoprowadzących się pojazdów, tak będzie wyglądała najbliższa przyszłość kierowania samochodami. Już teraz smartfon często służy za GPS, więc czemu by nie poszerzyć jego możliwości? Nie mówiąc już o prawdziwych kombajnach, których przykładem jest chociażby zaprezentowany niedawno przez Nvidię Drive CX. Zdecydowanie w ciągu najbliższych lat nazwa Smart może zmienić znaczenie i nie będzie już oznaczać tylko kompaktowego, dwuosobowego samochodu. Tylko żebyśmy na tych wszystkich nowinkach nie polegali całkowicie, wszak oczy dookoła głowy, to nadal sprawdzony sposób na bezpieczeństwo na drogach.
Źródło: lokalizacja