To nie będzie długi wpis, podparty szczegółowym researchem, potwierdzaniem informacji itp. Nie. Po prostu poczułem, że muszę przelać swoje myśli na cyfrowy papier, więc podchodzę do sprawy emocjonalnie. W takim razie o co ten cały szum?
[showads ad=rek3]
3D w kinie jest przereklamowane. Wiem, to nie jest zbytnio odkrywcze stwierdzenie, ale dziś doświadczyłem tego w pełnej krasie. Jestem świeżo po seansie nowego Mad Maxa, a jeśli kojarzycie z jednego z poprzednich wpisów, że już go zachwalałem, to… nie mylicie się. Jak dla mnie jest to jeden z najlepszych filmów akcji ostatnich lat, jeśli nie najlepszy, jaki kiedykolwiek widziałem. Poprzeczka została ustawiona cholernie wysoko, a film napędzany jest nie tylko hektolitrami paliwa wysokooktanowego, ale również sporą dawką adrenaliny, która galonami wylewa się z ekranu.
W moim odczuciu obraz stanowi tak przepiękną wizualnie perełkę, połączoną z niemal nieustającą akcją, że widziałem go dwa razy. Za pierwszym, klasycznie, 2D. Urwało mi głowę i pomyślałem – kurczę, jestem ciekaw jak to wszystko wygląda, wyskakując mi prosto na twarz. Namówiłem swoją drugą połowę – co, ku mojemu zdziwieniu, nie okazało się specjalnie trudne – i skusiłem się na powtórkę z rozrywki. No i mina mi zrzedła.
[showads ad=rek2]
Poczułem, że to trochę jak z grami wideo – wiele klasycznych tytułów przeniesionych do trójwymiaru, straciło swój urok i choć są chlubne wyjątki, jak chociażby Super Mario 64 i późniejsze, to jednak większość się na tym wyłożyła. Podczas sesji porównawczej poczułem się tak samo. Paradoksalnie, tam gdzie oczekiwałem najwięcej, czyli efekciarstwa w trakcie dynamicznych scen, 3D rozwalało wszystko najbardziej. W takim biegu technologia nie nadążała i wyraźnie było widać, że obraz jest nieostry, lekko rozmyty itd. Wiem, że w innych filmach ma miejsce podobna sytuacja, ale nigdy wcześniej nie miałem wyraźnego punktu odniesienia.
To jednak mógłbym jeszcze wybaczyć, ale z jedną rzeczą pogodzić się po prostu nie mogę. W filmie zastosowano różne filtry graficzne, które nadają konkretnego charakteru, a przy okazji, całość wygląda przepięknie. Niestety trójwymiar odarł go z klimatu. Zgubiło się żywe nasycenie kolorów, paleta barw zdecydowanie zubożała, a dodatkowo, w porównaniu z oryginałem, wszystko było blade i wyblakłe.
[showads ad=rek1]
Zdaję sobie sprawę, że z powodu oszczędności filmu nie kręcono specjalnymi kamerami, a efekty dodano w postprodukcji. Naprawdę to rozumiem. Tylko, że wyławiając z pamięci moje poprzednie doświadczenia z innych filmów, mam wrażenie, że wszystkie wyglądały tak samo. Czy zatem to oznacza powolny schyłek trójwymiaru w kinie? Oczywiście, że nie. To wciąż duże pieniądze wydane na produkcję i mimo wszystko – seanse przyciągają wielu naiw… chętnych. Tutaj potrzeba ewolucji i udoskonalenia. Jeśli w przyszłości uda się utrzymać podobny poziom szczegółowości i ostrości, jak w przypadku odpowiednika 2D – wtedy z chęcią zobaczę efekty. Ale istnieje jeszcze jedna możliwość.
Wirtualna rzeczywistość. Dziś jeszcze raczkuje, ale wkrótce będziemy świadkami wielkiego uderzenia rozmaitych headsetów. Prywatna sala kinowa? Jestem za, tym bardziej że wielkość obrazu jest podobna, nikt nie chrupie popcornem, nie siorbie colą i nie śmieje się na żenujących momentach. Czysta esencja przeżycia kinowego. No, pozostaje jeszcze kwestia dźwięku i to chyba jeden punkt na niekorzyść VR, ale jestem pewien, że i to uda się przeskoczyć.
Parafrazując innego Krawczyka, zdecydowanie bardziej znanego, głównie z roli w Miodowych Latach – chciałem krótko, wyszło jak zwykle. Nic nie poradzę, musiałem to z siebie wyrzucić. W tym miesiącu wybieram się jeszcze na odświeżony Park Jurajski i chyba nie muszę mówić, jaki rodzaj seansu wybiorę. Wystarczą mi duże dinozaury, dla których ludzie są przekąską na śniadanie. Was z kolei zachęcam do podzielenia się w komentarzach refleksjami na temat 3D w kinie, a nuż macie inne zdanie?
foto: Imdb.com