Niniejsza recenzja powstała we współpracy z marką TP-Link.
Zawsze chciałem, by mój dom był smart. Równocześnie miałem poczucie, że organizacja takiej przestrzeni jest skomplikowana i wymaga dużych nakładów finansowych. Na to wszystko, gdzieś z tyłu głowy, wydawało mi się, że to trochę zbędny przepych. Z czasem jednak coraz częściej zerkałem w stronę rozwiązań, które w sposób praktyczny mogłyby umilać i ułatwiać pewne czynności.
Dziś chciałbym Wam opowiedzieć o zestawie, który jest dobrym pakietem na początek przygody z unowocześnianiem swojego domu lub mieszkania. Bez zbędnych komplikacji i za nie duże pieniądze.
I tak moje mieszkanie w szybki tempie stało się bardziej “smart”, już po skonfigurowaniu pierwszego gadżetu – Mini Smart Pluginu WiFi Tapo P100. Dzięki temu jakże małemu urządzeniu mam pod kontrolą praktycznie każdy elektroniczny sprzęt, który podłączony jest pod inteligentną wtyczkę. To proste rozwiązanie zautomatyzowało wiele codziennych czynności.
Zacznę jednak od tego, że pomimo iż sprzęt jest rzeczywiście kompaktowy, to mimo wszystko trochę miejsca zajmuje. Jest to dla mnie zrozumiałe, w końcu funkcjonalność Tapo P100 jest rozbudowana, a więc gdzieś te wszystkie komponenty trzeba było upakować.
Zastanawia mnie jednak, czy dałoby się fizycznie zamknąć wszystko w jeszcze mniejszej konstrukcji, ponieważ mimo wszystko są sytuacje, w których po włożeniu do gniazdka Tapo P100, dostęp do bezpośrednio sąsiadującej wtyczki staje się utrudniony. I tak przykładowo na listwie zasilającej nie podłączysz zasilacza od laptopa. Dwa tak duże akcesoria mają problem, żeby ze sobą bez przeszkód sąsiadować. Całkiem możliwe, że producenci listew musieliby pomyśleć o ich przeprojektowaniu.
Jest jeszcze inna sytuacja, która niespodziewanie mnie dotknęła. Mianowicie podwójne pionowe gniazdka elektryczne. Ich bolce usytuowane są po środku, co sprawia, że podłączając Tapo P100 automatycznie blokuję dostęp do drugiej wtyczki. Coraz częściej jednak gniazdka elektryczne usytuowane są w rzędzie obok siebie i wówczas tego problemu nie ma.
Akurat w moim przypadku, choć Tapo P100 przyblokował mi drugie gniazdko elektryczne, to nie było to miejsce, pod które podłączam cokolwiek innego oprócz lampy. Jest też inne rozwiązanie w tej sytuacji. Można pod smart plugin podłączyć całą listwę, ale z zastrzeżeniem, że wówczas wyłączenie gniazda powoduje wyłączenie wszystkich urządzeń podłączonych do listwy. W teorii dobre rozwiązanie, w praktyce, mało efektywne. I w zasadzie tylko gabarytowość urządzenia może w szczególnych przypadkach być przeszkodą. I nie jest to cechą szczególną tego akurat sprzętu, bo inne rozwiązania konkurencji mają ten sam problem. Poza tym jest tutaj cała masa pozytywów.
Tapo P100 kontrolujesz oczywiście z swojego smartfona i dedykowanej aplikacji. Spina ona swoją drogą pozostałe urządzenia (o których za chwilę), i jest to świetne rozwiązanie, ponieważ wszystko masz w jednym miejscu.
Tym samym, w dowolnym momencie, z dowolnego miejsca, wtyczkę możesz włączyć lub wyłączyć, a wraz z nią konkretne urządzenie. U mnie w domu były to lampy, które w końcu mogłem wyłączyć przed spaniem nie ruszając się z łóżka. Zapalanie lub wyłączanie lampki, która podłączona jest pod smart plugin można zaprogramować ustalając harmonogram.
Jeżeli zatem zdarza Wam się przysypiać na przykład czytając książkę w łóżku, Tapo P100 wyłączy nocną lampę o określonej godzinie. W tym miejscu muszę koniecznie wspomnieć, że lampkę wyposażyłem w inteligentną żarówkę Tapo L530E, dzięki czemu nie tylko kontrolowałem to, kiedy ma być włączone światło, ale także jakie ma być jego natężenie lub barwa.
Przyznam, że nie doceniałem tej ostatniej możliwości, szczególnie wieczorami, gdy ostre białe światło nie zawsze sprawdza się, gdy chcemy odpocząć. Czytanie tradycyjnej książki przy takim świetne czasami bardziej męczy niż relaksuje i odpowiednie dostosowanie parametrów oświetlenia ten problem rozwiązuje. Czasami jednak mamy potrzebę wyciszenia się w konkretnej atmosferze i nie musi się to ograniczać do bieli płynącej z typowej żarówki. Trzeba tylko pamiętać, że ta będzie pasować do gwintu typu E27. Możemy też poratować się – wartymi dosłownie kilka złotych – przejściówkamki.
Wspominałem, że pod inteligentne gniazdko Tapo P100 miałem podłączone głównie lampy, ale nie ogranicza się to oczywiście do urządzeń generujących światło. Można tu podłączyć każdy elektroniczny sprzęt.
Dzięki temu gorące poranki może umilić włączający się wiatrak o wschodzie słońca lub o wyznaczonej przez Ciebie godzinie. Nie chcesz, by telefon ładował się całą noc? Nie ma problemu, zaprogramuj Tapo tak, by za godzinę rozłączył zasilanie ładowarki. Nie trzeba tego robić nawet ręcznie – urządzenie sprzężone jest z Asystentem Google’a oraz Alexą od Amazona. Wszystko można kontrolować głosem.
Tapo P100 ma jeszcze jedną bardzo ciekawą funkcję, która sprawdzi się pod nieobecność w domu. Tryb zdalny pozwala na uruchamianie o losowych porach określonych urządzeń. Zdecydowanie ma to przewagę przy oświetleniu, bowiem można dzięki temu symulować obecność domowników, a przebywać w tym czasie na urlopie poza miejscem zamieszkania. A więc nie tylko automatyzacja i umilenie czasu, ale także bezpieczeństwo.
I w ten sposób gładko przeszliśmy do kolejnych urządzeń, które niewątpliwie z bezpieczeństwem mają najwięcej wspólnego. Tp-link udostępnił mi do testów dwie kamery. Tapo C210 do przeznaczeń wewnętrznych oraz Tapo C310, której nie straszne deszcze, słońce czy pyły.
Dwa urządzenia, podobne parametry i funkcjonalności oraz trochę inny cel przeznaczenia. Przeglądając specyfikację kamery mają wiele wspólnych cech:
- rozdzielczość ekranu 3 Mpx,
- kontrola głosem – tutaj również do dyspozycji mamy Asystenta Google’a lub Alexę Amazona,
- tryb nocny,
- czujnik ruchu, który wykrywa go nawet do 30 metrów,
- dwukierunkowa transmisja audio.
Jak widać główne cechy pokrywają się, choć charakterystyka urządzeń jest trochę inna. Po prostu Tapo C210 będzie strzec naszego mieszkania lub domu wewnątrz, a Tapo C320 na zewnątrz – obserwując teren. Reasumując dodatkową – nadrzędną – wspólną cechą obydwu tych kamer jest bezpieczeństwo.
W moim przypadku, aktualnie najlepiej sprawdzała się kamera Tapo C210. 360 stopni obrotu w poziomie oraz duży zakres w pionie, który dowolnie (i oczywiście zdalnie) możesz kontrolować. Czas wakacyjny był też idealnym momentem, by sprawdzić możliwości kamery. Nie ma nas kilka lub nawet kilkanaście dni w domu, więc zabezpieczenie w postaci takiego obserwatora jest idealnym rozwiązaniem. I nawet nie chodzi o to, żeby co chwila sprawdzać czy wszystko jest w porządku. Tutaj również pomyślano o tym, by to zautomatyzować.
Kamera Tapo C210 ma wbudowany alarm, który w połączeniu z czujnikiem ruchu sprawia, że szybko dowiesz się, że coś jest nie tak z powiadomienia na telefonie. Podobnie działa to przy okazji Tapo C310.
Warto jednak wcześniej dobrze skalibrować wartość czujnika, tak by niepotrzebnie (nawet przy najmniejszym ruchu) nie aktywował się. Momentalnie otrzymasz powiadomienie w smartfonie i to może wywołać niepotrzebny niepokój. Szybko oczywiście można sprawdzić co było powodem takiej reakcji systemu – jedna i druga kamera automatycznie rozpoczynają wówczas nagrywanie. I tak w przypadku modelu C310, który testowałem w domu na wsi, wystarczył przejeżdżający przy pobliskiej drodze samochód lub przelatująca nisko jaskółka, by kamerka podnosiła alarm.
Muszę przyznać, że obydwie kamery działające w tandemie sprawdzą się bardzo dobrze przy zabudowach jednorodzinnych. W mieszkaniach w bloku wystarczy Tapo C210, która będzie czuwać w wewnętrznych pomieszczeniach. Ale też nic nie szkodzi na przeszkodzie, by zamontować obydwie kamerki np. w naszym biurze lub sklepie, tak by monitorowały to, co dzieje się w środku, jak i na zewnątrz.
Warto pamiętać o tym, że będąc w domu, aktywna kamera będzie wysyłać mnóstwo powiadomień o wykryciu ruchu. Dlatego też na czas przebywania w danej lokalizacji można uaktywnić tryb prywatny, albo zaznaczyć fragment obszaru, w którym czujka ma się aktywować.
Oczywiście obydwie kamery pomagają zachować bezpieczeństwo domu lub jego okolic, ale można wykorzystać je również w inny sposób. Kto ma dzieci doceni kamerkę wewnętrzną, szczególnie gdy nasze pociechy idą spać. Wówczas mamy podgląd, czy wszystko jest w porządku, czy dziecko się nie przebudziło lub czy zwyczajnie nas nie woła. Rodzice doskonale wiedzą też, że cisza w drugim pokoju oznacza, że zabawa owszem jest świetna, ale może być niebezpieczna. Czasami warto mieć takie rzeczy na oku, a w międzyczasie spokojnie na przykład gotować obiad lub czytać gazetę ;).
Tapo C310 to z kolei doskonały łącznik z… kurierami. I to nawet wtedy, gdy nie ma nas w domu.
Osobiście nie przepadam za tą formą dostawy, najczęściej bowiem nie ma mnie na miejscu i wtedy zaczynają się komplikacje z paczką. A tak, sekwencja wydarzeń znacznie się upraszcza. Dostaję powiadomienie o wykrytym ruchu, widzę, że przyjechał kurier i albo telefonicznie proszę o zostawienie paczki np. u sąsiada, albo bezpośrednio z kamery przekazuje szybką informację. Czasami wystarczy wyjść na chwilę do sklepu, a kurier akurat pojawia się na miejscu, tak więc takie rozwiązanie jest naprawdę wygodne.
Wiem, że takie “podglądanie” może budzić u niektórych obawy. Jesteśmy obserwowani praktycznie wszędzie, nawet nie bezpośrednim okiem kamery, ale myślę, że przy zdroworozsądkowym podejściu, ostatecznie bezpieczeństwo domu będzie dla nas najważniejsze. Czasami już sama obecność takiego “strażnika” może skutecznie odstraszyć potencjalnych złodziei, a dodatkowe alarmy dźwiękowe, czy w końcu możliwość nagrania takich nieproszonych gości sprawia, że mamy również zarejestrowane dowody tej niemiłej sytuacji. Trzeba również zaznaczyć, że nie jest to kamera, która będzie rejestrować filmy w 4K i 60 klatkach na sekundę. Nie ma takiej potrzeby, nagrany materiał jest wystarczający do tego, by dobrze widzieć, co się w danym miejscu wydarzyło.
Aby wszystko działało jak należy, oczywiście urządzenia muszą mieć połączenie z siecią WiFi i tutaj nie mogę nie wspomnieć o zestawie Mercusys Halo S12, który niedawno recenzowałem. Dzięki silnej sieci bezprzewodowej w swoim lokum, obydwie kamery zawsze będą miały połączenie, co może okazać się kluczowe w niektórych sytuacjach np. przy zewnętrznej kamerze znacznie oddalonej od źródła sygnału i odizolowanej dodatkowo oknem lub murem.
Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl
Jak widać, sporo tych urządzeń i zapanowanie nad tym wszystkim może wydawać się trochę chaotyczne, ale nic bardziej mylnego. Producent zapewnił darmową aplikację, dzięki której możesz zarządzać niezależnie każdym z powyżej opisanych przeze mnie sprzętów.
Aby jeszcze bardziej to ułatwić, każdemu z nich możesz nadać osobną nazwę – ja na przykład nadałem nazwy pomieszczeń, w których się one znajdują, ale terminologia jest dowolna. Przy dwóch gniazdach i jednej żarówce nie ma z tym problemu, ale gdy pojawi się ich w domu więcej, wtedy warto już od samego początku zadbać o porządek nazewniczy.
Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl
W ogóle muszę przyznać, że aplikacja została zaprojektowana przemyślanie i jest intuicyjna. Konfiguracja poszczególnych urządzeń jest łatwa i przebiega sprawnie. Nie napotkałem większych problemów i w zasadzie tylko raz zdarzyło się, że musiałem zresetować urządzenie.
Wyłączanie lub włączanie urządzeń to również bardzo prosta sprawa. Można to oczywiście zrobić pojedynczo, ale im więcej smart sprzętów, tym bardziej może to być uciążliwe. Aplikacja wychodzi naprzeciw temu problemowi i umożliwia zaprogramowanie poszczególnych sekwencji np. “Wychodzenie z domu” lub “Powrót do domu”. To najprostsze przykłady, ale można to rozszerzyć o poszczególne pomieszczenia.
Po dodaniu interesujących nas urządzeń do listy, za pomocą jednego przycisku możemy wyłączyć lub wąłączyć je wszystkie. Wszystko w zależności od potrzeb. Jeżeli wchodząc do sypialny chcemy, aby uruchamiała się tylko lampka i radio, możemy dodać wówczas tylko te dwa urządzenia, pomimo iż więcej rozwiązań jest podłączonych pod inteligentną wtyczkę. Edycja jest dowolna.
Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl Recenzja – Aplikacja Tapo – 90sekund.pl
Bardzo fajną opcją jest również możliwość udostępnienia poszczególnych urządzeń innemu domownikowi. Nie musi on konfigurować sprzętów na nowo, wystarczy by zainstalował aplikację Tapo.
Bardzo mi się spodobała idea smart domu zaproponowana przez Tp-Link Tapo i tego, w jak prosty – i przede wszystkim realtywnie tani – sposób częściowo zautomatyzować czynności poprawiające komfort mieszkania.
Warto zacząć od jakiegoś prostego zestawu startowego. Zdecydować nad czym chcielibyśmy mieć kontrolę i czym sterować w taki sposób, aby zmienić codzienne nawyki. Można zacząć od monitorowania mieszkania i kolorowej żarówki. Później zestaw można rozbudowywać o kolejne elementy, jak np. czujniki dymu lub dodatkowe produkty związane z oświetleniem.
Mogę zapewnić (bazując na swoim przykładzie), że kiedy już pewne odruchy wejdą nam w krew, wówczas trudno będzie powrócić do tak prozaicznych czynności, jak ręczne zapalenia światła. Wystarczy nasz głos, jedno kliknięcie w smartfonie i smart-urządzenie zrobi to za nas o określonej porze. Przyznam, że wszystko to łączy się w naprawdę bardzo ładną technologiczną mozaikę i już teraz wiem, że nie poprzestanę na rozwijaniu mojej sieci inteligentnych urządzeń.