Dziś oficjalnie zadebiutowała najnowsza opaska Fitbit Charge 3. Stanowi ona najbardziej popularną serię urządzeń monitorujących aktywność sportową wśród produktów Fitbit i w sumie produktów z linii Charge sprzedało się aż 35mln. Oczekiwania były więc ogromne. Rzućmy okiem, czy zostały sprawdzone.
Fitbit Charge 3 otrzymała o 40 proc. większy i jaśniejszy (niż poprzednia wersja) OLED-owy wyświetlacz pokryty szkłem ochronnym Gorilla Glass 3 oraz wykonana została z aluminium lotniczego, przez co może pochwalić się – jak zresztą wszystkie produkty Fitbit – niezwykłą lekkością, co sprawia, że idealnie nadaje się do noszenia zarówno przez kobiety, jak i mężczyzn – bo zupełnie nie ciąży i jestem w stanie (po własnych testach Fitbit Ionic) uwierzyć na słowo firmie, że tak też jest w istocie.
Co mnie najbardziej intryguje w przypadku opaski Fitbit Charge 3? Opatentowany indukcyjny przycisk.
Z materiałów dostarczonych prasie wynika, że udało się dzięki niemu uzyskać bardziej opływowy kształt samego smartbandu, jego wodoodporną konstrukcję, a także zwiększyć przestrzeń w samej opasce na dodanie do niej większej ilości czujników oraz znaczniejszą baterię, która wg producenta ma wytrzymać na jednym ładowaniu do 7 dni pracy. Wiadomo – sporo będzie tu zależeć od użycia, ale moje doświadczenie z Fitbitem pokazuje, że są to realne do uzyskania wyniki.
W Fitbit Charge 3 na podstawie 9 bilionów minut monitorowanego tętna udało się dopracować czujnik odpowiedzialny za jego jeszcze precyzyjniejszą analizę!
WOW – robi to mocne wrażenie. Technologia 24/7 Pure Pulse ma być jeszcze dokładniejsza niż w przypadku Fitbit Charge 2, szczególnie przy śledzeniu spalanych kalorii oraz tętna spoczynkowego. Ponadto po raz pierwszy w opasce Fitbit znalazł się czujnik SpO2, dzięki któremu monitorowane jest nasycenie krwi tlenem, a przez to – Charge 3 – ma potrafić wykrywać bezdech senny (czyli chrapanie)! OK – już więcej (no prawie…) nie trzeba, żebym chciał jej pożądać!
Fitbit Charge 3 ma też świetnie sprawdzać się w kontakcie z wodą.
Fitbit dość ostentacyjnie opisuje, że jego nowy produkt nie tylko nie ucierpi na deszczu, pod prysznicem, czy w czasie pływania w basenie, ale również w… Oceanie. No, no! Ciekaw jestem, jak tych 50 metrów wodoodporności sprawdza się na co dzień?
Chociaż Fitbit Charge 3, jest adresowana do obydwu płci, to jednak panie już niebawem zyskają razem z nią więcej.
Otóż opaska będzie umożliwiała efektywnie śledzić miesiączkę oraz owulację, a zarejestrowane objawy będzie można porównywać z wynikami z całego cyklu. Kolejny plus, ale również z funkcjonalnością dla panów, to możliwość płacenia nowym smartbandem w ramach opcji Fitbit Pay. Niestety – w wersji Fitbit Charge 3 Special Edition. Oczywiście sprzęt jest kompatybilny zarówno ze smartfonami na Androidzie, jak i iPhone’ami z iOS.
Fitbit Charge 3 kupisz w Polsce od października w cenie 149,95 EUR za wariant podstawowy i 169,95EUR w wersji Special Edition, czyli z modułem NFC do płatności bezstykowych.
Oj tak – w testach wycisnę z niej ile się da ;). Ale, żeby nie było za słodko uczciwie trzeba przyznać, że w tym wszystkim brakuje jednej rzeczy. Otóż nie ma GPS-u. Oczywiście opaska potrafi korzystać z tego w smartfonie, ale to oznacza, że musimy mieć w czasie treningu telefon pod ręką. I to jest moim zdaniem spory minus. Osobiście nie przeszkadza mi np. bieganie ze smartfonem, ale jednak wiele zalet wynikających z konstrukcji Fitbit Charge 3, gdzie właśnie postawiono nacisk na lekkość i smukłość – w zderzeniu z ponad stugramowym (lub coraz częściej blisko dwustugramowym) telefonem w kieszeni – blednie.