Ten news krąży od samego rana. Nieznośnie. Na 90sekund.pl opisał go Krzysztof Bojarczuk, ale wciąż brakowało konkretów. Wpis na 9to5google.com – bo to on był źródłem tego przecieku – był na tyle nieprawdopodobny, że wiele serwisów po prostu wstrzymywało się z publikacją swoich materiałów na ten temat. Co więcej, w Google Plus pod niektórymi notkami rozgorzały dyskusje na temat tego przecieku, bowiem sam Google wciąż milczał, duże serwisy, jak Verge nie pisały ani słowa, więc w powietrzu wisiał ogromny znak zapytania. Finalnie jednak zamienił się na przysłowiową kropkę nad i.
Teraz wszystko jest już jasne – z tego newsa cieszą się prawie wszyscy. Zdecydowanie uradowali się fani Chrome OS i właściciele sprzętów z tym systemem, bowiem będą mogli z dowolnej aplikacji korzystać na swoich Chromebookach, Chromeboxach, Chromebase i Chromebitach. Wstrzymywałeś się przed zakupem Chromebooka, bo nie było na nim Skype? Żaden problem – wszystko, co jest w Google Play i działa na smartfonach z Androidem, będzie dostępne na urządzeniach z Chrome OS (ChrOS). Oczywiście cieszą się też developerzy, którzy będą pisać tylko jedną aplikację kompatybilną z różnymi środowiskami. Bajka – mniej pracy, bardziej efektywne zarządzanie zadaniami!
Ale będzie też spore grono osób niezadowolonych. I są to przede wszystkim włodarze Microsoftu oraz – tak sądzę – Apple. Ten pierwszy właśnie dostaje potężny cios między oczy. Nie tylko, że ChrOS wypycha Windowsa ze szkół i biur, to jeszcze udostępni szereg apek, bez których wielu ludzi po prostu nie potrafi już żyć. I na domiar złego – jest to moim zdaniem gwóźdź do trumny Windowsa 10 Mobile oraz szumnie zapowiadanych rozwiązań, które miałyby pozwolić uruchamiać aplikacje Androidowe w mobilnych okienkach, tak aby jakoś nadrobić fakt, że developerzy mają w głębokim poważaniu Windowsa i nie robią na niego nawet tak podstawowych apek, jak chociażby Snapchat. Pomyśl przy tej okazji (trochę wybiegając w przyszłość, ale co tam – dzisiaj można ;) ), co będzie, jeśli okaże się, że rozwiązania z Androida mogą ruszyć w przeglądarce Chrome na klasycznym Windowsie? Oj kiepsko widzę w tych okolicznościach MS i jego Sklep…
Drugim w kolejce, który ma z powodu ruchu Google problem jest Apple. I to w sytuacji, kiedy pojawia się najświeższy raport IDC, a ten pokazuje, że w USA szkoły w sumie kupują więcej urządzeń z ChrOS niż sprzedaje się Maców w całych Stanach! To pierwszy taki przypadek w historii! I naprawdę poważny problem dla Apple, firmy która przygotowuje się do twardego lądowania ze spadającą sprzedażą iPhone’ów, traci przy okazji pokaźny tort edukacyjny oraz jej największy konkurent otwiera drzwi urządzeniom klasy PC do mobilnych rozwiązań, które znają z jego ekosystemu. Wiem – prognozowanie dzisiaj czegokolwiek w stosunku do śpiącego na setkach miliardów dolarów Jabłkach jest bez sensu, ale i tak sądzę, że trzeba mieć z tyłu głowy, że Apple może czuć się przymuszonym do wykonania podobnego kroku co Google w kontekście iOS-a i OS X.
W każdym razie wg zapewnień Google’a korzystać z aplikacji w Sklepie Play będzie można na Chrome OS również offline, więc Chromebooki zyskują kolejny punkt w rankingu atrakcyjności. Finalnie opcja trafi na niemal wszystkie urządzenia z Chrome OS na pokładzie (poza wyjątkowymi starociami), ale w pierwszej kolejności będą mogli z niej korzystać właściciele trzech notebooków z tym systemem w wersji developerskiej, i są to:
- Acer Chromebook R11 – szerzej pisałem o nim TUTAJ
- Asus Chromebook Flip – ten produkt prezentowałem TUTAJ
- Google Chromebook Pixel (2015) – o nim pisałem TUTAJ
Tak to wygląda, jakby Google wybrał po jednym reprezentancie z osobnej rodziny procesorów. Model R11 działa na Celeronach, Pixel 2 to już Intel iCore, a Asus Flip napędzany jest przez układ ARM od Rockchipa. Ponadto wszystkie obsługują ekran dotykowy, więc jest to też sygnał dla klientów pod przyszłe zakupy. Sądzę, że koncept jest w powijakach jeszcze, bo tak naprawdę całość ma ruszyć w nadchodzących miesiącach, więc może to oznaczać zarówno wszystko i nic, chociaż na dobrą sprawę Google musi wymyślić, jak zaprojektowane od A do Z apki dla interfejsu dotykowego, przerzucić w sensowny sposób również na modele z klasycznymi wyświetlaczami (?), gdzie obsługa zaczyna się i kończy na myszce i klawiaturze, a z ekranu można co najwyżej zetrzeć kurz.
Niemniej – nie mam wątpliwości, że wyszukiwarkowy gigant rozdaje dzisiaj karty, chociaż jeszcze podchodzę do tej nowości ostrożnie. Bo, aby odtrąbić pełen sukces Google Play Store musi działać na ChrOS przynajmniej tak dobrze, jak na większości smartfonów z Androidem. Nie wyobrażam sobie rzeźbienia i czekania, aż łaskawie aplikacja dogada się z nowym środowiskiem i zechce zaskoczyć.
Ten krok ze strony Google jest też ważnym sygnałem dla świata. Nawet, jeśli wszyscy wątpią w sensowność Chromebooków i wytykają im mnóstwo wad, łącznie z tym, że nie są w stanie obsłużyć wszystkich multimediów, to w chwili obecnej przeciwnicy platformy tracą największy oręż. Jeśli wszystko znane ze Sklepu Play ruszy na Chromebookach, to nie będzie nawet gry, filmu czy aplikacji, która oparłaby się ChrOS! A wówczas wielu konsumentów naprawdę będzie mogło zadać sobie to zasadnicze pytanie – czy naprawdę potrzebuję Maca za 4k PLN lub wydajnego notebooka z Windowsem za 3,5k PLN? Tak, wiem – za wcześnie jeszcze na to, ale MS zdecydowanie poniósł sromotną porażkę ze swoim pomysłem na uniwersalne aplikacje, a Google zagrał mu dzisiaj na nosie. I nerwach!
Źródło: google