Najbardziej w Internecie nie znoszę wodzenia za nos. Ze wszystkich nieetycznych praktyk jestem w stanie znieść nawet hejterów, ale oszukiwania i to takiego, które ma wpłynąć na moje decyzje zakupowe po prostu nie toleruję. Bo każdy ma prawo podjąć decyzję, czy ma ochotę oglądać reklamę w TV i sięgając po pilota może ją przełączyć lub wyciszyć. A tak się składa, że jeśli określony materiał nie zostanie odpowiednio oznaczony w sieci, to łykasz go jako reklamę, chociaż o tym, że to reklama – zupełnie nie wiesz. Swój shitstorm ma właśnie z tego powodu Warner Bros.
O co chodzi? Jak zwykle – o pieniądze. W sprawę jest bezpośrednio zamieszany PewDiePie – czyli bodaj najpopularniejszy YouTuber na świecie, któremu Warner Bros miał zapłacić za to, aby pozytywnie wypowiadał się w swoich materiałach na temat gry Middle Earth: Shadow of Mordor. Oczywiście nie byłoby w tym nic złego, gdyby nie jeden istotny szczegół – wideo nie zostało oznaczone przez PewDiePie w odpowiedni sposób, czyli że jest to materiał sponsorowany. W akcję mieli też być wplątani inni twórcy działający w sieci. Niby tylko tyle, ale jest to AŻ tyle, bo całą sprawą zainteresowała się Federalna Komisja Handlowa (FTC).
Wideo autorstwa PewDiePie o grze Middle Earth: Shadow of Mordor obejrzano ponad 3,7 mln razy. I brawo – gratuluję zasięgu, tylko dlaczego mam się czuć dzisiaj oszukanym? Gorzej by było, gdybym pod wpływem tego materiału kupił grę. Ale tak czy inaczej dociera do mnie, jak cholernie trudno być dzisiaj autentycznym. Problem w tym, że wielu blogerów także na naszym podwórku, to totalni amatorzy, którzy już za sam fakt otrzymania sprzętu sikają w majtki i mają rozwolnienie na dźwięk kurierskiego dzwonka. I to już wystarczy, aby ich recenzja była najbardziej dupę liżącą na świecie. A to nie tak być powinno.
Od samego początku bloga 90sekund.pl – w tym od pierwszej recenzji – staram się cały czas motywować swoich blogerów oraz nieustannie samego siebie do jednego – myślenia sprzętem. Chcesz podziwiaj. Chcesz krytykuj. Ale przede wszystkim rób to z głową i rób to autentycznie. Najgorsze co możesz zrobić, to nakłamać i nawymyślać z powodu niewiedzy. Bo każdy produkt powstał z czyjejś inicjatywy, jako odpowiedź na jakieś zapotrzebowanie na rynku i nawet jeśli do Ciebie ten sprzęt nie przemawia, to pamiętaj, że są inni, którym jest dedykowany. Wiem, że to trudne, ale tak to działa – nie można idiotycznie krytykować budżetowców za to, że są wolne i mało wydajne, skoro samemu jedzie się na smartfonie za dwa tysiące złotych. Testujesz, recenzujesz – bądź autentyczny. Myśl produktem!
Piszę o tym nie bez powodu. Może i blog 90sekund.pl nie kipi komentarzami, ale nie oznacza to, że należymy do niszy, której nikt nie czyta. Konsekwentnie od zera UU/mc budujemy wspólnymi siłami pozycję tego miejsca. Nie jest to łatwe, bo dzisiaj każdy może kupić domenę, ściągnąć darmowy szablon i ruszyć ze swoim serwisem na WordPressie. Ale większość to tylko zapychacze rynku, jałowe stronki o niczym, ludzi którzy nie znają się na tej pracy. Którzy nie znają się na sprzęcie. I którzy – nie potrafią recenzować.
W tych okolicznościach opinia kogoś takiego jak PewDiePie jest bezcenna. Jeśli facet grał w grę, nad którą rzucał nieustannie fuckami, ale po odpowiednim wpływie na konto wdzięczył się do internetowej kamerki, aby zrobić dobrze Warner Brosowi, to jest sprzedajnym oszustem. Przyznaj szczerze – czy nie szukasz opinii na temat danego produktu w sieci przed zakupem? Założę się, że nawet robisz to wydając kilkaset złotych. Bo chcesz wiedzieć, czy to w czym chcesz ulokować kapitał, spełni Twoje oczekiwania, tym bardziej że często oficjalne materiały promocyjne obiecują więcej niż to, co kryje opakowanie…
Nam też na tym blogu zdarzyło się, że jeden czy drugi Czytelnik zarzucał nam pisanie pod jakiegoś producenta. Jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, to odsyłam go TUTAJ – bo tak wygląda wpis sponsorowany na blogu 90sekund.pl. Natomiast nie wybaczyłbym sobie, gdybym miał napisać nieprawdę. Więc i ostrożnie dobieram partnerów i produkty. Może i z mojego źródełka nie tryskają miliony, ale przynajmniej mam czyste sumienie i dobry sen. Nie jest to łatwe, bo np. jest z Krakowa jedna agencja, która już nie chce wysyłać nam sprzętów do testów, a jeden z jej dyrektorów osobiście interweniował w sprawie skrytykowanego produktu, który faktycznie okazał się dziadowskim bublem. Oczekiwał, że zdejmę recenzję ze strony.
Nie jest łatwo być dzisiaj autentycznym. Nie jest łatwo pisać recenzje tak zaawansowanych produktów, jak smartfony, tablety, monitory, Chromebooki, smartwatche czy notebooki, bo konieczna jest do właściwego wystawienia opinii wiedza, którą nieustannie trzeba uzupełniać. To dlatego też cały czas reaguję na komentarze umieszczane nawet w starych recenzjach. Bo wiem, że pewne rzeczy mogą się z biegiem czasu zmieniać, a to co rwało asfalt dwa lata temu, dzisiaj co najwyżej zamiesza lekko kołami (o ile w ogóle).
W sumie zastanawiam się, komu ten ferment zaszkodzi bardziej? I czuję w kościach, że po prostu dostanie się znowu po tyłku blogosferze. Bo łapy do pieniędzy wszyscy mają długie. Gorzej z odpowiedzialnością.