Dokładnie 7 listopada 2013 roku napisałem tekst na temat nowego patentu Motoroli, wedle którego będziemy mogli wytatuować sobie zdigitalizowany tatuaż nanoszonego w okolicy krtani. Wynalazek miałby zostać wyposażony w mikrofon, antenę oraz łączność NFC i Bluetooth. Wówczas byłem pewien obaw nad celowością takiego pomysłu, chociaż są sytuacje, że jego obecność mogłaby pomóc kontrolować np. więźniów. Byłem też pewien, że raczej pomysł wejdzie w życie długo, długo później niż byśmy się spodziewali. Ale dzisiaj jesteśmy o duży krok bliżej do tego rozwiązania. Motorola pokazuje elektroniczny tatuaż, którym odblokujemy swojego smartfona…
Cóż, przyznam, że jestem w niemałym szoku. Nie tylko uderza mnie innowacyjność pomysłu, ale przede wszystkim jego daleko idąca ekspansywność i – nie ma się co oszukiwać – ingerencja w nasze ciało. Rozumiem technologię ubieralną, którą zawsze można zdjąć, zmienić na inną, wyłączyć, pozbyć się jej. Tatuaż, to już zupełnie inna para kaloszy. Oczywiście nikt nam niczego nie wmontowuje pod skórę, ale elektroniczny tatuaż świetnie trzyma się naszego ciała (do 5 dni) – nie trzeba się martwić kąpielą lub treningiem, po którym jesteśmy mocno spoceni! Zresztą sami zobaczcie:
Zdigitalizowany tatuaż jest dziełem startupu, który zajmuje się wytwarzaniem sztucznej skóry – Viva Lnk Inc. Jakkolwiek jestem sceptyczny do tego typu rozwiązań, to jednak muszę przyznać, że robi to świetne wrażenie. Materiał jest elastyczny i dobrze trzyma się naszego ciała, a do prawidłowego działania wykorzystuje moduł NFC. Póki co tatuaż działa ze smatfonami Moto X, ale jego twórcy zapowiedzieli, że niebawem rozszerzą ofertę na inne urządzenia. Cóż, nie ukrywam że z czystej ciekawości – niewątpliwie będę jednym z pierwszych klientów ;)
Źródło, foto: engadget, official motorola blog