Po wczorajszej konferencji, w czasie której Google zaprezentował nowe możliwości Hangouts oraz bardzo bogate rozwiązania związane ze zdjęciami, w ramach których aplikacja sama będzie je poprawiała w locie w czasie transferu danych na Wasze konta, przyszedł czas na kolejną nowość. Mniej więcej po 01:00 w nocy zostałem zaproszony przez Google do zdefiniowania swojej nazwy, którą chciałbym widzieć w adresie URL.
Bardzo podoba mi się to rozwiązanie. Dzięki niemu nie tylko fanpage firm, usług czy wszelkiej maści artystów będą łatwe do zapamiętania, ale również zwykłych użytkowników. Jednak rzeczą, która mnie najbardziej zaskoczyła, jest interpretacja polskich znaków diakrytycznych. Myślę, że najlepiej zobrazuje przykład wzięty z mojego prywatnego profilu w serwisie Google Plus, który wygląda teraz tak: plus.google.com/+MichałBrożyński Co ciekawe, po wpisaniu tego adresu, w pasku i tak zamiennie za polskie znaki z ogonkami pojawia się ciąg znaków, który i tak ten adres rozbija.
Druga ciekawostka jest taka, że mogę też wpisać adres bez polskich znaków i również tą drogą można do mnie trafić. Wygląda więc na to, że dla Google jest zarówno +MichałBrożyński, jak i +MichalBrozynski. Tyle z moim prywatnym kontem. Oprócz tego zapraszam do plusowania fanpage’a 90sekund na Google Plus :)
PS.
Acha, zapomniałbym – żeby dostać możliwość zdefiniowania swojego własnego, prywatnego URL, trzeba posiadać konto w Google Plus przez co najmniej miesiąc, mieć 10 fanów i zdjęcie profilowe.
Źródło, foto: google