Kurczę, złapałem się właśnie na bardzo niebezpiecznej refleksji. Popełniłem nawet kilka wpisów, a właściwie to popełniam je od kilkunastu miesięcy, na temat tego, że Samsung razem z serią Galaxy Note nie musi się obawiać konkurencji, bo tej w ogóle nie ma. Co więcej, rozprawiam, że z pewnością za szybko ona nie wyrośnie, a nawet jeśli, to i tak gwiazda południowokoreańskiego giganta będzie jaśniała na firmamencie. Cholera – człowiek potrafi strzelić sam sobie w stopę potworną głupotą. I właśnie tak się stało – zacząłem myśleć o Note’ach szablonowo. Damn!
[showads ad=rek1]
Wreszcie dotarło do mnie, że to najgorsze, co mogło mi się przytrafić w ostatnim czasie. I nie chodzi tutaj stricte o Samsunga. Szablonowe myślenie ma to do siebie, że okrada z twórczego patrzenia do przodu. Z takiego myślenia, które śmiało można nazwać kreatywnym. I łatwo wpaść w pułapkę takiego podejmowania różnych tematów, które w zalewie wszystkiego uruchamia założenia, wedle których w równej mierze wszystko już było i wszystko już jest! Nic bardziej mylnego!
Skąd to oczywiste odkrycie? Otóż przeczytałem wczoraj i dzisiaj dwie informacje pochodzące z rynku chińskiego. Pierwsza mówi, że wg raportu IDC sprzedano w 1Q15 o 4,3 proc. mniej smartfonów mniej niż przed rokiem. Znaczące prawda? Tym bardziej, że to jedna z najdynamiczniejszych gospodarek świata. Drugi news przyszedł dziś rano – Xiaomi zaczyna sprzedaż swojego nowego dziecka, czyli Mi Note Pro. Ostatnia – nieco na doklejkę dotyczy Meizu M1 Note, który nawet pojawił się w Polsce w baaardzo atrakcyjnej cenie 900zł! Dołóżcie do tego większego iPhone’a 6 Plus, a także debiut na południowokoreańskim rynku LG G Stylo (więcej o nim TUTAJ).
Poskładajmy to w jedną całość. 4,3 proc. to gigantyczne spowolnienie. Dlaczego? Bo Chiny to ok. 1,5 mld ludzi! Skąd taki negatywny trend? Wg ekspertów z IDC to pierwszy sygnał nasycenia rynku w tym kraju. Czy może być coś bardziej uderzającego, jak taki news? Szeroko pojęty Zachód zjada już swój konsumpcyjny ogon od dawna. Jeśli na rynku mobilnym podobnie zaczyna dziać się w Chinach, gdzie każdy kto miał kupić telefon już to zrobił (chociaż ja bym wziął na to dużą poprawkę – problem jest znacznie bardziej złożony ze względów geopolitycznych), to przecież wkrótce zacznie się nie tyle walka pomiędzy producentami o kolejne udziały w rynku, ale o przetrwanie!
[showads ad=rek3]
Ze swojej strony daję temu scenariuszowi minimum 5 lat, a maksimum 10 lat. Jeśli dzisiaj myślicie, że duzi jeszcze wiele mogą, to jesteście w błędzie. I ma to kolosalne znaczenie. W Chinach największym wygranym jest wg raportu Apple, później Xiaomi i Huawei. Samsung jest poza Wielką Trójką. Jeśli dołożyć do tego rosnącego w siłę Meizu, który wybitnie w ostatnim czasie wystrzelił, a także biorąc pod uwagę mocną popularność phabletów, jasne jest dla mnie, że przyszedł wreszcie czas, aby mogły one zająć należne sobie miejsce.
Jest to też jasny sygnał, że koncepcje na klasyczne smartfony powoli się kończą. Dlaczego Xiaomi wypuszcza urządzenia z nazwą Note? Zaczynają się plotki o tak samo nazywanym Meizu, a na granicy phabletowych wielkości jest jeszcze do tego iPhone? Samsung zwolnił. Wyraźnie. Zobaczymy ile odrobi dzięki nowym Galaxy S6, ale Note w jego ofercie to póki co wisienka na torcie. Inny telefon, do innych zastosowań, z licznymi zaletami wynikającymi z wielkości i dedykowanego stylusa, a także specjalnie napisanego oprogramowania.
Tyle, że tuż obok LG zaczyna uderzać ze zdecydowanie tańszym urządzeniem. Chińska konkurencja jest tak silna, że Samsungowi ciężko przebić jej pancerz, a fenomen iPhone’a, to kolejna cegiełka, która staje się fundamentem coraz trudniej zachodzących zmian. Zrozumiałem w tym kontekście, że Note 5 nie może być po prostu ewolucją Note’a 4. Bo dokładnie tak myślałem o Samsungu Galaxy Note 3, że z dwójki wyrosła taka trójka, że czwórka może być tylko szlifowaniem diamentu. Teraz w podobny ton uderzył Krzysztof Bojarczuk ze swoim wpisem. Ale zaczyna do mnie docierać, że to błędna droga.
Samsung z Note 5 MUSI zrobić coś takiego, jak z SGS6. Niech sobie to nazywają projektami zero, zen, albo i jeszcze inaczej, ale absolutnie MUSI za tym iść kolosalna zmiana myślenia o tych urządzeniach. Bo w moim odczuciu już nie chodzi o to, czy ktokolwiek z nas wykorzysta te wylewające się z każdego telefonu, w tym z Note’ów – funkcji. Chodzi o to, czy one zmienią nasz system myślenia, działania, interakcji ze sprzętem. Czy Note 5 będzie w stanie realnie zagrozić kruchej, cienkiej, wręcz bezbronnej przed nawet najmniejszą siłą – kartce papieru? Nie chodzi o to, żebym znajomym pokazał, że coś mogę tutaj zrobić i zebrał aplauz dla Samsunga. Ale o to, żebym to robił. Jeśli Note 5 ma być skuteczny sprzedażowo, to – podkreślam to raz jeszcze – MUSI stać się użytecznym, praktycznym, bezcennym wręcz produktem, który demoluje mój obecny system myślenia i porządkuje go w nowy sposób.
Już dziś, kiedy tylko mam Note’a w rękach, nie potrafię przestać używać rysika. Jego siła tkwi w tym, że jest on spoiwem pomiędzy światem zdygitalizowanym, a światem tradycyjnym. Na kartce papieru pisze się tak samo, jak stylusem ślizga po ekranie telefonu. Odczucia są inne – to jasne. Ale sięgamy tą prostą czynnością do korzeni – nie piszemy na Note’ach z użyciem klawiatury (a przynajmniej w zdecydowanej większości) – używamy do tego określonego ułożenia palców, które dzierżą rysik, podobnie jak ołówek, długopis i pióro. To są detale, ale nawet sposób opierania nadgarstka jest tutaj istotny.
Bo wynosimy te nawyki ze szkoły. Więcej – od tego zaczynamy naszą przygodę z pisaniem – już w dzieciństwie sięgamy po kredę, którą rysujemy po chodnikach, a w kolorowankach bazgramy prawdziwymi kredkami, a nie wirtualnymi (chociaż i to się zmienia). Urządzenie mobilne MUSI więc być tak naturalne, jak te czynności, bo one kodowane są w naszej świadomości, ale też osobowości od początku naszego istnienia na tym świecie. Więcej nawet – społeczeństwo oczekuje wręcz od nas tych sprawności, bo one są fundamentem komunikacji! Nasz charakter pisma potrafi o nas powiedzieć więcej niż miliony słów. Note 5 MUSI z tą ludzką naturą się zespalać, inaczej będzie po prostu piątką, tak jak SGS5, czyli zmarnowana szansa, bowiem prawdziwym czarnym koniem okazał się spóźniony mocno Galaxy Alpha.
Chińczycy póki co urzekają specyfikacją w cenie, która nie mieści nam się w głowie. Tak dobre i tak tanie! WOW! Ale póki co nikt nie podjął podobnego wysiłku, co Samsung. A przynajmniej nie tak spektakularnie i nie tak skutecznie. Nie zmienia to faktu, że większości osób trafi w ręce chińszczyzna mająca w nazwie Note, chociaż niemająca nic wspólnego z pracą, którą tak świetnie wykonał Samsung.
Co to oznacza? Że zmierzch wielkich rzeczy przyjdzie przez takie rozwiązania. Ktoś mając w dłoni tani i pozbawiony ducha (ale nie hardware) oraz innowacji sprzęt z Note w nazwie, nie sięgnie po prawdziwego Note’a. Trochę to tak, jak z systemem Android – przez to, że jest wszędzie, to ludzie są w stanie go skreślać z powodu awaryjności, chociaż winę za nią ponosi producent określonego urządzenia. Stockowowa wersja tego OS-a sprawuje się bardzo dobrze, ale już nikt na to nie patrzy. Android ma już łatę taką, a nie inną i tyle, chociaż prawda jest całkowicie inna.
Kurczę – Samsungu – oczekuję od Ciebie mocnego Note’a 5. A może i nawet porzucenia go na rzecz Note’a EDGE 2015. Bo boję się, że przykryje Cię konkurencyjna miernota, a ja naprawdę czekam na ten sprzęt!