Poza kilkoma komentatorami, w polskim Internecie, dostaje się po wczorajszej konferencji Jabłku całkiem mocno. Od prześmiewczych drwin, po totalny hejt. Palcem pokazywał nie będę, sam/-a czytasz również tamte miejsca, więc wiesz o kogo chodzi. Pół biedy, jak Ci wszyscy ludzie mają chociaż trochę racji. Gorzej, kiedy z cząstkowej wiedzy próbują udowodnić, że jednak wszystko było wcześniej, a Jabłko nic nie potrafi poza kradzieżą.
[showads ad=rek2]
Kiedy o tym mylę, to dochodzę do wniosku, że przypadek firmy Apple doskonale pokazuje, że nigdy, ale to przenigdy, nie powinno się mówić/pisać nigdy. Dlaczego? Bo konsekwencje takiej postawy mogą być opłakane, a jedną z nich jest dzisiaj wylewane wiadro pomyj na giganta z Cupertino. Ale tak naprawdę, nie potrafię w żaden sposób pojąć, jak to się dzieje, że temat jest wciąż aktualny, chociaż lata mijają i świat się zmienia? Apple też.
Steve Jobs nie chciał większych ekranów w iPhone’ach. Nie chciał ich nawet Tim Cook, który dopiero na prawdziwie odważny krok zdobył się przed rokiem przy okazji modeli 6 i 6 Plus. Wcześniej sądzono w Apple, że nigdy nie powinno być większych ekranów w smartfonach. O ile mnie pamieć nie myli, nawet była taka seria reklam ich autorstwa, pokazująca jak pięknie i ergonomicznie można obsługiwać swój telefon jedną dłonią, a nie te wielkie oblechy konkurencji.
Tak się składa, że mam mocno na świeżo biografię Jobsa (tak – pióra Isaacsona) i nie mogę nie pamiętać, jak chorobliwie bohater niniejszej książki wyrzekał na wszelkie rysiki i stylusy. Nie wiem, czy gdyby żył, to nadal myślałby podobnie, a twory w stylu iPada Pro nie miałyby racji bytu. Wiem jednak, że Jobs miał uczulenie na rysik, ponieważ był totalnym minimalistą. Sprowadzającym wszystko – a przede wszystkim wykonanie i wzornictwo – do wręcz skrajnych granic fizycznych własności poszczególnych podzespołów. Steve nie chciał rysika, bo miał w głowie całkowicie inny produkt, niż to, co początkowo (bo od tego się u Jobsa zaczęło) chciał zrobić Microsoft. I tak – dla niezorientowanych w temacie – iPad był pierwszy, a na jego kanwie wyszedł później iPhone.
iPady miały być i nadal są produktami do obsługi palcem. Nawet iPad Pro, tyle że ten w sposób szczególny jest dedykowany specjalistom i rynkowi profesjonalistów. Nie wiem, jak wielu ich się znajdzie. Ale jestem pewien, że przyszłość tej serii zależy wyłącznie od pomysłowości programistów. Na wczorajszej konferencji mogłeś/-aś zobaczyć przede wszystkim graficzne i wizualne zastosowania iPada Pro i Apple Pencil-a, ale tylko dlatego, że działają one najbardziej na wyobraźnię, co w medialnej prezentacji jest kluczowe. Natomiast ja, ze swojej blogerskiej perspektywy – nie mogę się doczekać porządnej wersji pod iPada Pro WordPressa, narzędzi do edycji grafik, robienia prostych zrzutów ekranu etc.
Wiem, ma je dzisiaj w dużej mierze Samsung, który z S Pen działa cuda, za co go zresztą uwielbiam. Ale mocne partnerstwo z branżą medyczną, Microsoftem i Adobe pokazuje, że Apple na prawdę chce dostarczać urządzenia skończone w każdym calu, kapitalnie zintegrowane nawet z apkami i potrzebami firm trzecich, a do tego do bólu prostymi. Nie twierdzę, że to najlepszy tablet świata, ale wiem, że z potencjałem co najmniej takim, jaki w swoich Note’ach umacnia Samsung.
Apple nigdy nie chciał dużych ekranów, ani też nie chciał rysika. Teraz ma jedno i drugie. Czy to źle? Nie, absolutnie! Ale krytycy pokazują zręcznie, że przecież już to ktoś wymyślił i ma u siebie. Jasne – za czasów Jobsa też były smartfony i dopiero Apple wywrócił rynek do góry nogami iPhone-m. Za czasów Jobsa był też tablet Microsoftu, z Windowsem całkowicie niedostosowanym do realiów i możliwości sprzętu. Co wszystkich rzuciło na kolana? Oczywiście iPad! Tak samo były odtwarzacze mp3, ale to iPod zmienił sposób w jaki i na czym słuchamy muzyki. Tak było z komputerami – te też były wcześniej, ale Macintosh okazał się najpiękniej wykonanym produktem, który wyróżniał się nie tylko softem, ale i dizajnem – fantazyjnym i do bólu estetycznie wygłaskanym.
Więc kiedy widzę dużego iPada Pro w rękach Apple, kiedy widzę Apple Pencil w jego dłoniach oraz kiedy czytam, jak bardzo cały świat technologii wymyślił to i tamto, to zupełnie szczerze mam ochotę zapytać – i co z tego? Czy konkurenci odnieśli tym taki sukces, jaki odnosi z niemal każdym swoim produktem Apple? Tak, tak – to wszystko jest przecież nudne i do dupy. Ale dziwne jakoś, że na tegorocznej konferencji zobaczyłem Samsunga Galaxy Note 5, który stworzono na kanwie SGS6, wylizano w nim oprogramowanie i… właściwie produkt ten stanął w miejscu. Ani S Pen, ani żadne nowe funkcje się nie pojawiły.
Kurczę, nie twierdzę że Apple umie w rysiki i duże ekrany lepiej niż Samsung, ale czytając o tym, że wszyscy dookoła oczekiwali i nadal oczekują innowacji, zastanawiam się – w takim razie, wyartykułuj człowieku – co chcesz zobaczyć? Tak konkretnie, bez jęków namysłu w stylu: yyy, eee, no, yyy, ten… Ja wiem, czego jeszcze od urządzeń mobilnych nie dostałem, więc może i Ty odczekujesz samoładującej się baterii? Konstrukcji obudowy na bazie solarów, aby urządzenia ładowały się dzięki promieniom słonecznym? A może zwijanego ekranu? No, właśnie – czego konkretnie oczekujesz?
Steve Jobs w swoim liście pożegnalnym umieszczonym w biografii napisanej przez Waltera Isaacsona powołuje się na Henry’ego Forda, który miał powiedzieć, że gdyby zapytać ludzi czego oczekują w dziedzinie transportu, to odpowiedzieliby, że szybszego konia. Ford dał im silnik spalinowy, który zmienił cały przemysłowy świat. Zatem jeśli wiesz lepiej, co Apple powinien stworzyć, żeby być innowacyjnym w Twoich oczach, no to dalej – kto Ci broni aplikować na stanowisko kreatywnego Product Managera w tejże firmie? Pokaż na co Cię stać, zarób miliony, wróć do Polski królem. Sam wówczas chętnie napiszę o Tobie pełen peanów tekst.
[showads ad=rek3]
Myślę, że wiele osób nie rozumie, że ani Jobs, ani też Apple – nie chcą wymyślać wszystkich produktów i rozwiązań jako pierwsi. Ale chcą je wymyślać na nowo i w tym im chcę kibicować. No i doprawdy, czy tak faktycznie nie jest?
[showads ad=rek1]