Już kiedyś pisałem przy okazji wyprowadzania jacka 3.5mm ze smartfonów, że jeśli ktoś jest w stanie to faktycznie zrobić, to może to być wyłącznie firma Apple. Teraz przyszedł czas na port ładowania…
Niesamowita sprawa, bo przecież komu z nas przyszłoby do głowy, aby z niego zrezygnować(?), a jednak – nowy iPhone X może być pierwszy! To nie tylko najlepszy dotychczas znany sposób ładowania telefonu, ale też łączenia go z komputerem. I w sumie w świecie Androida byłby to może kluczowy brak, ale w świecie Apple? No właśnie – czy rezygnacja ze złącza lightning jest potrzebna oraz możliwa?
Potrzebna nie jest. Ale możliwa – jak najbardziej. iPhone X doczekał się wreszcie ładowania bezprzewodowego, a jak pokazują ostatnie lata – rezygnacja z jacka 3.5mm nie doprowadziła do katastrofy nuklearnej. Więcej nawet – nie sprawiła, aby odeszli od firmy z Cupertino jacyś klienci. A jakby tego było mało – śladem Apple poszli także inni producenci, którzy również – może nie na masową skalę, ale jednak – zaczęli w swoich czołowych telefonach likwidować popularne wejścia słuchawkowe.
Dzisiaj – jak sądzę – nie płakałbym za bardzo za portem ładowania, bo sam – bardzo, ale to bardzo przywykłem do korzystania z bezprzewodowego ładowania i to w czasach, kiedy miałem Nokię 830 oraz Nexusa 6 od Motoroli. Tak, było to wieki temu, a przecież rozwiązanie to jeszcze wcześniej było standardowym elementem składowym flagowców Samsunga. Wiele jednak wskazuje na to, że to jednak Apple potrafi skuteczniej upowszechniać pewne technologie.
Widać to chociażby po skanerze twarzy. Usłudze, która jest tak znana, jak niemal cały Android, a jednak dopiero po debiucie w iPhonie X przeżywa swój renesans. Co więcej – Apple poszedł na całość i całkowicie zrezygnował z czytnika linii papilarnych. Jego technologia autentykacji z użyciem naszej facjaty jest tak dobra, że nie potrzebuje alternatywnych form odblokowywania. Jacka 3.5mm też już nie ma od lat w jego iPhone’ach, przyszedł czas na złącze lightning, które nie jest nawet kompatybilne z najnowszymi MacBookami.
Bezprzewodowe, szybkie ładowanie (tak – przypomnę – Samsung też to ma już od dawna u siebie) – byłoby więc świetną alternatywą, szczególnie że sprzęt Apple jest tak pomyślany, aby nie wymagał jakichkolwiek ingerencji ze strony użytkownika. Klient nie powinien też kombinować z alternatywnymi wersjami systemu, a jeśli coś nie działa, to… od naprawy jest serwis. Koniec i kropka! Wiem, brzmi rygorystycznie, a ja sam nie należę do świętych pod kątem rootowania smartfonów z Androidem i korzystania z alternatyw w celu wybadania innych środowisk etc., więc na pewno nie czułbym się w 100-proc. komfortowo z tak mocno ograniczonym sprzętem. Ale nie o mnie tutaj chodzi!
Jestem skłonny przyjąć, że Apple w nowym iPhone X zrezygnuje na stałe z przewodowego złącza lightning na rzecz szybkiego ładowania bezprzewodowego. Tak, wiem – nie wszędzie będzie się ono sprawdzało idealnie, bo chociażby typowy powerbank wówczas odpada, a ładowanie w ruchu będzie właściwie niemożliwe (no chyba, że coś w tym względzie zparoponują?), ale też – jak to Apple – znajdzie idealny sposób na monetyzowanie akcesoriów do ładowania. Dość wspomnieć, jak koszmarnie droga jest obecna podkładka do ładowania bezprzewodowego dla aktualnego iPhone’a X… Teraz trzeba będzie dokupić jedną do biura, drugą do samochodu lub trzecią (jeśli takowa będzie) do ładowania w ruchu, no i proszę – unowocześniamy telefon, a golimy dalej owce…
Nie powiem, bo wizja takiego smartfonu – bez jakichkolwiek złącz – jest mi nawet bliska. Moja gotowość na taką rewolucję – niekonieczna, ale kto wie, mimo wszystko może Apple ma rację…?
Źródło: t3