Często spotykacie się ze sprowadzaniem elektronicznej rozrywki do tak prymitywnej argumentacji, że to nic innego, jak tylko beznadziejne epatowanie przemocą i niczego dobrego z tego nie ma? Ja już mam wystarczająco dość tego typu podobnych bzdur i choć z badaniami naukowymi kłócić się nie zamierzam, to jednak boli mnie naginanie ich wyników do własnej interpretacji prawdy. W tym miejscu zamierzam jednak poruszyć kwestię wręcz odwrotną, a mianowicie rozwoju gier video, a właściwie technologii je obsługujących, jako narzędzia służącego wykrywaniu i leczeniu raka czy wirusa HIV.
Kilka lat temu Jen-Hsun Huang, współzałożyciel firmy Nvidia, znanej przede wszystkim z serii kart graficznych GeForce, zachęcił swoich pracowników, by sięgnęli wyobraźnią poza horyzont procesorów graficznych mających zastosowanie ściśle rozrywkowe. Chciał by ci poszukali nowych dróg rozwoju dla takich gałęzi biznesu, jak nawigacja samochodowa czy szeroko rozumiane lecznictwo. Szybko jednak w dążeniach do tego celu napotkali na przeszkodę związaną z niewystarczającą wydajnością własnej infrastruktury. Powodowało to opóźnienia przy każdej próbie symulacji nowego projektu GPU (graphics processing unit, czyli procesor grafiki), zatrzymując pracę setek inżynierów no i oczywiście przekładając się na wzrastające koszty wdrażania nowych pomysłów.
Dyrektor działu informatyki Nvidii – Bob Worall, zamiast rozwiązywać problem wewnątrz swojej korporacji, postanowił poszukać pomocy poza nią. I znalazł, dzięki amerykańskiej firmie NetApp, która znana jest z produkcji macierzy dyskowych grupujących po kilkaset dysków twardych, co pozwoliło na podwojenie wydajności i tym samym – produktywności. Właśnie dzięki temu rozwiązaniu gracze mogą cieszyć się kosztującymi nawet do kilku tysięcy ultra-wydajnymi kartami graficznymi oraz grami coraz bardziej przypominającymi rzeczywistość, żeby nie powiedzieć, wkraczającymi na grunt hiper-realizmu.
Ta technologia przyciąga coraz bardziej ludzi spoza branży. Przykładowo, w hollywoodzkich produkcjach GPU stosuje się do kreowania oszałamiających efektów specjalnych, niektóre marki samochodowe stosują je do napędzania ekranów dotykowych swoich topowych modeli, a do wizualizacji genów nowotworowych korzystają z nich lekarze.
Jednym z nich jest profesor Steve Jiang, dyrektor wydziału Medycyny i Inżynierii na Uniwersytecie w Teksasie (oryg. Division of Medical Physics and Engineering at the University of Texas Southwestern Medical Center). Jego zespół lekarski używa tych samych chipów graficznych do pomocy pacjentom chorym na raka. Użycie GPU zmniejsza czas potrzebny do obliczenia dawki nawet najbardziej złożonej terapii protonowej, stosowanej w przypadku zbyt głębokiego położenia nowotworu w organizmie, z 70 godzin do 10 sekund!
To niesamowity postęp w szybkości przetwarzania danych. Powinniśmy dziękować graczom. Popularność gier video przyczyniła się do stworzenia pożytecznego narzędzia dla komputerów stosowanych w medycynie. Szybsze wyniki oznaczają zwiększenie komfortu dla pacjentów i lekarzy co prowadzi do znacznego polepszenia opieki medycznej.
– pisze Jiang.
Radioterapia to proces, który może trwać wiele tygodni, a nawet miesięcy, w czasie których guz może się zmieniać. Dzięki GPU stosowanemu przez Jianga możliwe jest tworzenie bardziej precyzyjnych planów leczenia na podstawie codziennych obliczeń, dostosowujących się do tych zmian, takich jak kształt, wielkość czy rozmiar.
Powiem szczerze, że po tylu latach – ujmując eufemistycznie – niezbyt pozytywnej opinii o grach video, miło słyszeć o wadze ich roli w medycynie. Warto pójść o krok dalej i zastanowić się nad dalszą przyszłością nie tylko układów graficznych ale i rozmaitej maści procesorów, sensorów i tym podobnych. Przykładowo kombinacja kontrolera Leap Motion, który pozwala na przełożenie ruchów nie tylko rąk, ale poszczególnych palców, kości i stawów na ekran monitora, z wysokiej klasy hełmem wirtualnej rzeczywistości i odpowiednio wydajną maszyną, która podoła udźwignięciu tej konfiguracji, mogłaby zaowocować powstaniem realistycznego symulatora chirurga (i błagam nie mówcie mi o Surgeon Simulator).
A przecież to dopiero wierzchołek góry lodowej możliwości, jakie czekają na twórców sprzętu i oprogramowania. Jeżeli zatem kiedykolwiek próbowaliście namówić rodziców na kupno komputera, bo „przyda się do nauki” – możecie sobie pogratulować. Świadomie czy nie, przyczyniliście się do jej rozwoju.
Źródło: forbes