Temat powracający od dobrych sześciu miesięcy, czyli Twitter i opcja całkowitej zmiany podejścia do jego rdzennego pomysłu, który opiera się zasadniczo na dość niespotykanej funkcji w innych serwisach społecznościowych – czyli dostajesz do dyspozycji 140 znaków i radź sobie! A najlepiej, to jeszcze miej jak najkrótszą nazwę, bo i ona zabiera Ci możliwość pełnej na 140 liter (ze spacjami włącznie oczywiście) wypowiedzi jeśli odpowiadasz komuś na tweet. Oj trzeba się nagimnastykować, ale i można tą ekonomią słów nieźle namieszać. Dzisiaj pojawiają się kolejne, ale bardziej racjonalne pomysły na zmianę tego credo.
Bo musisz wiedzieć, że myślano – podobno – nawet o tym, aby ten limit całkowicie znieść, co sam CEO Jack Dorsey dementował na początku 2016r. A właśnie dzięki temu, że Twitter bardzo ogranicza pole manewru w kontekście wypowiedzi, zmusza to do niemałej kreatywności i oczywiście wyróżnia go spośród innych tego typu miejsc w sieci. Poniekąd wpływa to oczywiście na rozwój nowomowy internetowej, tak by maksymalnie wykorzystać limity. Teraz serwis ma bardziej zdroworozsądkowo podejść do sprawy. Otóż 140 znaków pozostanie, ale… nie będzie już ich ubywać z uwagi na dodany link, czy po prostu z powodu załączonego zdjęcia. Bo tak – wszystkie te punkty skutecznie wyczerpywały limit znaków przeznaczony na poszczególną wiadomość.
Jak dla mnie – może tak być. Bo chodzi też o to, że te 140 znaków to tak naprawdę wystarczająca ilość, aby zawrzeć zgrabną wypowiedź. Jeśli do niedawna wystarczało nam 160 znaków w wiadomości SMS, to przecież nieco krótszy tweet nie powinien być wielkim problemem, zwłaszcza jeśli linki oraz zdjęcia nie będą z tego zapasu teraz korzystać. Nie jest to jeszcze nowa funkcja, tylko przecieki, do których miał dotrzeć Bloomberg, a które w najbliższych tygodniach mają się urzeczywistnić.
Jakieś wady tego pomysłu? Chyba tylko jedna – obawiam się, czy mój timeline nie zostanie zalany obrazkową twórczością wszelką, bo do linków problemu nie mam. Obecne ograniczenia są jednak jakimś batem na tego typu rzeczy. Uwolnienie fotek spoza tej przeszkody może trochę skomplikować… chociaż – Twitter szuka rozpaczliwie sposobu na to, aby zacząć zarabiać, a komunikacja obrazkowa jest dzisiaj znacznie skuteczniejsza niż kiedykolwiek. I to ona odpowiada w dużej mierze za ruch w sieci. Mądrze sformułowane 140 znaków nadal będzie chwytliwe i miłe dla oka, ale jak znam życie – z czasem też przestanie wystarczać, a na zdjęciu – cóż można zmieścić jeszcze więcej treści, nie używając ani jednej litery. Ot – paradoks!