Dziś będzie krótko i treściwie. Facebook wypuścił na świat nową aplikację o nazwie Riff, która niczym Vine, pozwoli dzielić się obrazem wizualnym. Wiecie, zamiast suchych postów pokroju “jem zupę” (to dobrze:)), możecie teraz wrzucać krótkie filmiki. Takie do 20 sekund. Co ważne, nie umieścicie tym sposobem żadnych “zewnętrznych” nagrań. Idea jest taka, by samemu nagrać to, co chce się przekazać.
W tym miejscu możecie nazwać mnie ignorantem, ale po prostu tego nie kupuję. Być może dlatego, że jak kiedyś wspominałem, stronię od portali społecznościowych. Ok, wpadnę czasem na Facebooka, popatrzę co, kto napisał, zajmuje mi to jakieś 5-10 minut i to wcale nie dziennie. To, że jednak ja z tego nie skorzystam, nie znaczy przecież, że pomysł jest nietrafiony. Po prostu nie dla mnie.
Może trochę dlatego, że choć codziennie korzystam z Google, mam ten swój profil na G+, czy FB, to staram się jakoś ratować resztki prywatności, które mi pozostały. A zgodnie z zasadą, “co raz umieszczone w Internecie, nigdy nie przepada”, rzadko coś publikuję. Zdaję sobie natomiast sprawę, że wiele osób prowadzi drugie życie na portalach społecznościowych i dla nich nowa funkcja jak najbardziej będzie przydatna.
Postanowiłem się przemóc i zainstalowałem Riffa na swoim smartfonie. Wystarczyły mi dwie minuty, by zrozumieć ogólną koncepcję. Po części dlatego, że obecnie niewiele się tam dzieje. Podejrzewam, że część osób, z racji daty premiery, mogła wziąć tę aplikację za prima aprilisowy żart. Wspomniane dwie minuty to również czas w jakim się odbiłem, niczym kauczukowa piłka, od interfejsu. Jest po prostu ohydny, zresztą możecie to zobaczyć na poniższym screenie. Nawet polskie znaki są zrobione niechlujnie, zupełnie inną czcionką.
Mam też wrażenie, że w ten sposób Facebook kładzie podwaliny pod nadchodzącą możliwość publikowania filmów w pełnej panoramie, dostępnych w hełmach wirtualnej rzeczywistości. Myślę, że w przyszłości Riff może być w jakiś sposób zintegrowany z tą funkcją, co wydaje się logicznym krokiem, choć z drugiej strony – czy komuś będzie się chciało taszczyć specjalistyczną kamerę dla 20 sekund materiału? A jeszcze z trzeciej – niewykluczone, że taki sprzęt w przyszłości będzie tańszy, mocniej spopularyzowany, kto wie – może nawet uda się upchnąć go do smartfona? Póki co, do mnie to nie przemawia, ale sądzę, że wiele innych osób się skusi. Aplikacja dostępna na Androidzie oraz iOS.