To pytanie wbrew pozorom bardzo trudne. Odpowiedź na nie jest subiektywna i tak naprawdę ilu użytkowników tyle opinii i sugestii. Patrząc po dyskusji, jaka toczy się pod moją recenzją Xperii XZ, widać jak wiele emocji – mimo wszystko – dostarczają te smartfony. Osobiście samemu trudno podjąć mi jest decyzję, i gdybym miał się nad tym zastanowić, najpewniej byłaby to wypadkowa dwóch modeli, może trzech.
Zacznę może od tego, czym zakończyłem moją recenzję XZ. Japończycy w pewnym momencie rzucili sobie wyzwanie. Co pół roku otrzymacie nowego flagowca. Ówcześnie było to tempo niesamowite. W zasadzie od razu po wypuszczeniu konkretnego modelu, plotkowano o następnym i długo to nie trwało, a mieliśmy kolejną premierę Xperii z serii Z. Miało to swoje plusy i wady. Na pewno dzięki temu Sony mógł szybciej reagować na zmiany zachodzące na rynku. Gdyby jednak przyjrzeć się poszczególnym elementom hardware’u to tych zmian nie było nie wiadomo jak dużo. Nawet teraz porównując specyfikacje, do najnowszego modelu, dla osoby niewtajemniczonej, wygląda wszystko łudząco podobnie.
Ta sama przekątna ekranu, ta sama rozdzielczość, taka sama ilość pamięci RAM, zmiana procesora co drugi model, podobnie sprawa wygląda przy chipie graficznym. Ogólne możliwości i funkcje również zbliżone, bez diametralnych zmian, czy spektakularnych nowości. Wspominałem o tym w recenzji odnosząc się do różnic między Xperią Z5 i XZ. Dla zwykłego użytkownika, który nie śledzi na bieżąco co dzieje się w świecie technologii, do tego zmieniający telefon wraz z zakończeniem dwuletniej umowy u operatora, moim zdaniem nie dostrzeże różnic. Nawet mi było ciężko z miejsca wyróżnić choć jedną, wyraźną i klarowną cechę Xperii XZ, która dystansowałabyją od Z5. I nie wspominam tu o wzornictwie. Gdybym jednak miał się czepiać, to i na tym polu można doszukać się tych samych pomysłów. Przykładem są chociażby przyciski funkcyjne.
Wygląd i wzornictwo to temat na osobny wpis. W naszej redakcji zawsze przy testach kolejnych flagowców Sony pojawia się ten sam schemat. Narzekamy, że wciąż jest to samo w dniu premiery, a potem gdy już trzymamy w dłoni produkt, zachwycamy się i doceniamy kunszt designerski. Jeśli chodzi o mnie to bije się w pierś. Zdarzało mi się narzekać na momentami nudne i przewidywalne wzornictwo, niemniej z perspektywy czasu dostrzegam co raz więcej zmian i – co najważniejsze – tych na lepsze.
Jest to zapewne możliwe, ponieważ złapałem odpowiedni dystans do tych produktów. Świetnym przykładem jest tutaj Xperia Z5. Przyjechała do nas ponownie po roku na prośbę Naczelnego i – szczerze pisząc – zachwyciłem się jej wyglądem. Z miejsca poczułem do niej miętę, choć za pierwszym razem, gdy była u nas w testach podchodziłem do niej z dystansem. Być może wrażenia te spotęgowało bezpośrednie porównanie z Xperią XZ, która nie jest przecież brzydkim smartfonem. Ostatecznie przypadła mi do gustu, aczkolwiek Xperia Z5 zapada bardziej w pamięć. Zarówno jeśli chodzi o wygląd, prezencję i feeling, to Z5 wygrywa, choć – z drugiej strony -Xperia X Performance jest bardzo blisko niej.
W sumie jakby nie patrząc, przez innych producentów byliśmy nieco rozpieszczani ciągłymi zmianami w zewnętrznych cechach swoich flagowców. Przykłady? LG – G2, G3, G4 i G5 – cztery zupełnie inne smartfony. Samsung – Galaxy S4, S5, S6 – również inna bajka. HTC nie było już tak radykalne, podobnie Huawei, który niedawno dołączył do czoła stawki. Na tym polu Sony moim zdaniem obrało ścieżkę, której trzyma się Apple ze swoimi iPhone’ami. Z pozoru nieistotne zmiany, ta sama monolityczna bryła i stopniowe szlifowanie swojego diamentu z modelu na model. I tam, gdzie inni szukali swojej wzorniczej tożsamości, Sony już od czasu pierwszej Xperii Z wiedział jak ma wygląda ich flagowiec na długie lata przed obecnymi zmianami w XZ. Jakościowo również wszystkie dotychczasowe modele to najwyższa półka, nie przypominam sobie żebyśmy narzekali w recenzjach na Xperie pod tym kątem.
Patrząc jednak na to wszystko oczyma Kowalskiego czy Nowaka nie sądzę, by odczuli wiele wzorniczych zmian, choć przejście z kanciastej Xperii Z2 w bardziej zaokrąglonej Z3 było dość wyraźne. Potem powrót do ostrych krawędzi i teraz znacznie odważniejszy ukłon w stronę zaokrągleń – przynajmniej jak na Sony. Zamykając jednak kwestię wyglądu zakładamy, że Kowalskiemu kończy się właśnie dwuletnia umowa u operatora komórkowego i ma on przesiąść się się z Z3 na Z5, albo z Z5 na XZ. Wg mnie – i nie boję się pod tym podpisać – taki osobnik skonfiguruje nowy sprzęt i nie poczuje absolutnie żadnej istotnej zmiany!
No i tutaj zaczyna się debata. Bo i owszem – będzie czuł się wygodnie, nie będzie zagubiony w nowościach, tylko że nadal będzie trzymał w dłoniach niesamowicie wydajne urządzenie z zestawem dokładnie tych samych funkcji, które zna od lat. To z jednej strony duży plus. Nie wszyscy bowiem szukają znaczących nowości czy zmian i wolą sprawdzone środowisko. Tu ogromną rolę odgrywa przyzwyczajenie. Mamy taką naturę, że ciężko nam wyjść ze swojej strefy komfortu i dostosować się do nowego środowiska – tu przykładem jest choćby nakładka. Minimalistyczna, pozbawiona miliona funkcji, które znajdziesz w chińskich smartfonach. Ułożona, logiczna i oprócz tego co proponuje Lenovo w serii Moto – najbardziej zbliżona do czystego Androida. Wielu osobom taki układ przypadł bardzo do gustu, a zmiany zastosowane na przestrzeni poszczególnych modeli są kosmetyczne w porównaniu do tego, co widzimy w TouchWiz, czy LG UX.
Jak widzisz – interfejs, jest drugim elementem (po wyglądzie), który nie zmieniał się drastycznie z upływem lat w kolejnych flagowcach Sony, z czasem nie reagując nawet na modę na Material Design, więc system w kolejnych zetkach zaczynał się dramatycznie archaizować pod kątem prezencji. Te same ikony aplikacji, tak samo wyglądające menu, ten sam pasek powiadomień, czy od lat tak samo wyglądające dedykowane aplikacje, jak Szkic czy TrackID etc.
W sumie dodałbym do tych dwóch niezmiennych punktów jeszcze jeden – ale tego akurat bym nie zmieniał. Chodzi o wyświetlacz. Pod tym kątem Sony rzeczywiście prezentuje się fenomenalnie i uwielbiam korzystać z ich ekranów. Od lat Japończycy stosują autorską technologię TRILUMINOS, która dostosowana jest do urządzeń mobilnych. Dodatkowo wpierana przez technologię X-Reality daje piękne efekty. Jedynie, czego bym sobie życzył, to skok piętro wyżej z rodzielczością. W 2K ten wyświetlacz prezentowałby jeszcze lepszy obraz. Bez dwóch zdań.
No dobrze, ale wracając do meritum. Ten brak istotnych zmian, przez jednych traktowany jest jako nuda, przez innych jako zaleta, dzięki której wielu użytkowników Xperii przy zmianie smartfona pozostaje przy marce. Jak widać, Sony objął taką ścieżkę i konsekwentnie się jej trzyma. Pytanie tylko, czy przynosi to efekty? W czasie, gdy co 6 miesięcy pojawiał się nowy model – niekoniecznie. Teraz, gdy przyhamowano trochę, odrabianie strat finansowych zaczyna nabierać rumieńców. Oczywiście to nie tylko zasługa samych flagowców, ale także innych modeli, niemniej życzyłbym sobie, by Sony powrócił do czołówki. Ale tak na serio, bo swoimi produktami naprawdę zasługuje na większy kawałek tortu ogólnej sprzedaży. Moim zdaniem nie stanie się tak, dopóki nie nastąpi wyraźna poprawa najbardziej drażliwego chyba elementu, jakim jest aparat.
Historia wielokrotnie przeze mnie przerabiana. I o ile po upływie czasu – jak widzisz – potrafię docenić inne rzeczy – to już funkcje fotograficzne, sposób działania i aplikację aparatu, która tym wszystkim zarządza już nie. Pomyślisz, że się czepiam. Tak czepiam, bo jak powszechnie wiadomo – Sony produkuje najlepsze sensory fotograficzne dla urządzeń mobilnych. Bez dwóch zdań. Wystarczy spojrzeć na pierwszy lepszy smartfon. I w kontekście tego faktu, od dłuższego czasu zadaję sobie jedno zasadnicze pytanie – Dlaczego Sony nie potrafi wydobyć pełni możliwości ze swoich sensorów, we własnych telefonach?! – oraz – Dlaczego inni producenci to potrafią?! Odpowiedzi nie znam do dzisiaj.
Nie wyobrażasz sobie nawet, jak bardzo chciałbym, żeby Sony fotograficznie zachwycał tak, jak zachwycała mnie Xperia Z2. Jak zachwyca mnie dzisiaj Samsung Galaxy S7/S7Edge, Huawei P9, czy LG G5. Każdy z wymienionych przeze mnie producentów, a znaleźli by się też inni, chociażby zbierający dobre opinie fotograficzne Pixel – potrafił wykorzystać możliwości hardware’owe matryc, jakie dostarczył Sony. Czemu sam autor tego nie potrafi?
Nie piszę tego, by hejtować. Nie piszę też, że aparaty we flagowcach Sony były/są złe. Co więcej! Uważam, że przy odpowiedniej aplikacji byłyby w ścisłej czołówce! Tylko, że do tego trzeba podejść od zera. Od samego początku. Rozpisać wszystko od nowa, porządnie zoptymalizować, pozbyć się zbędnych rzeczy (tak, tak – trybów AR z głupimi dinozaurami i krasnalami w pierwszej kolejności), i wycisnąć ostatnie soki z najlepszych sensorów na świecie. Nie wierzę, że Sony nie potrafi ujarzmić swoich produktów!
Oczywiście znajdą się tacy, którzy będą polemizować. Mają do tego prawo, ale moje zdanie jest stanowcze i będę go bronił. Patrząc przez pryzmat ogółu – Sony fotograficznie ma naprawdę dużo do nadrobienia. Konkurencja odskoczyła wyraźnie. Ja rozumiem, że wielu z Was korzysta tylko z trybu automatycznego i pstryka zdjęcia na wakacjach w pełnym słońcu. Są jednak osoby, którym to nie wystarcza i płacąc około 3 tysięcy złotych mają prawo oczekiwać czegoś więcej. Nie tylko pod kątem fotograficznym.
Bardzo chciałbym zobaczyć w kolejnym flagowcu Xperii aparat o mniejszej rozdzielczości, z jaśniejszą przysłoną i z totalnie nową aplikacją. Bardziej intuicyjną, która pozwoli w pełni rozwinąć skrzydła świetnemu sensorowi. Marzy mi się, lepszy tryb manualny, pozwalający na bardziej konstruktywną fotografię, bardziej precyzyjny tryb makro, dzięki któremu rzeczywiście będę mógł uchwycić większe szczegóły. To nie są życzenia zerwane z choinki. Uważam, że to realna prośba, która pokazałaby innym, że Sony potrafi dostosować się do konkurencji, ale i wyjść przed szereg.
A fotografia to tylko początek moich próśb. Swego czasu, Samsung podszedł do projektowania swojego flagowca z pustką kartką. Projekt Zero. Zostawiamy wszystko co było, nie inspirujemy się przeszłością, nie podpatrujemy co można byłoby wykorzystać. Siadamy przed pustym arkuszem i tworzymy smartfon na nowo. I tak powstał Galaxy S6, dający nowy rozdział, odciskając piętno na każdym smartfonie z koreańskiej stajni. Takie wyzerowanie przydałoby się właśnie półce premium spod znaku Xperia. Chciałbym bowiem czuć się przekonany, że wydając niemałą kasę na kolejny flagowiec Sony, dostaję coś więcej aniżeli to samo konserwatywne podejście. Wydajność i świetną pracę dzisiaj mogę mieć w smartfonach poniżej 1,5 tys. złotych. Można przy tym zachować klasyczny styl, ale odrobina innowacyjności zawsze mile widziana. Pierwszym krokiem jest inteligentne zarządzanie baterią w Xperi XZ i biorę to za dobrą monetę w kontekście kolejnych zmian.
Ponarzekałem trochę. Możesz się ze mną nie zgadzać i chętnie podyskutuję z Tobą w komentarzach, jednakże to moje subiektywne zdanie. I jeśli Sony chce utrzymać się na powierzchni i podjąć rywalizację na najwyższym poziomie – z najlepszymi – to czas najwyższy, by opuścić swoją bezpieczną przystań i wyruszyć w kreatywną podróż.
Na koniec powtórzę się jednym zdaniem z recenzji, które idealnie podsumowuje nie tylko historię flagowców Sony:
Tradycjonaliści czują satysfakcję, a reszta może nosić w sobie pewną dozę niechęci.