Już w kwietniu pisałem o tym, że Xiaomi szykuje się do wejścia na europejski rynek. Informował o tym sam Hugo Barra przy okazji marcowych targów MWC2015 w Barcelonie. Nie było wówczas zbyt wielu szczegółów, ale już wtedy było wiadomo, że to zarazem dobra, jak i zła wiadomość. I wcale nie chodzi o zagrożenie dla konkurencji, chociaż i to z pewnością niebawem wyrośnie…
[showads ad=rek2]
W czym sęk? Otóż dobrą wiadomością jest fakt, że sklep rzeczywiście ruszy w najbliższy wtorek. Zostanie uruchomiony dla Francji, Niemiec, Wielkiej Brytanii oraz – to już na innym kontynencie – w Stanach Zjednoczonych. I na tym póki co koniec radosnych newsów.
Druga strona medalu jest taka, że nie będzie można kupić smartfonów, a wybrane akcesoria i peryferia, jak słuchawki muzyczne, powerbanki oraz fitness trackery.
Wiadomo, że to tak naprawdę preludium i wcale bym się nie zdziwił, gdyby okazało się, że Chińczycy ruszą ze swoją prawdziwą ekspansją w najbardziej gorącym zakupowo okresie w zachodniej kulturze, czyli tuż przed Bożym Narodzeniem. Taki krok z pewnością mógłby też osłabić planowaną dobrą sprzedaż – szczególnie w Europie – nowych iPhone’ów 6S, które pojawią się jesienią.
[showads ad=rek1]
Jakkolwiek Xiaomi póki co swoje telefony rzuca na rynki rozwijające się i dopiero wzrastające, tak ze sklepem korporacja wyraźnie skupiła się na kluczowych krajach w Europie oraz samych Stanach. Oznacza to, że z pewnością smartfony Mi będą w konkurencyjnych cenach, ale producent może chcieć o nowych klientów powalczyć zdecydowanie bardziej segmentem premium, do którego należą nowe urządzenia z serii Note, a i nowe Note’y – również po wakacjach – pokaże Samsung i to w Berlinie w czasie targów IFA 2015. Sprzedaż więc bez dwóch zdań zacznie się w ważnych krajach tuż przed Świętami.
Nie możemy też zapominać, że Xiaomi to również świetne zestawy inteligentnej telewizji serwowanej za naprawdę małe pieniądze. Wcale bym się nie zdziwił, gdyby to te rozwiązania miały z poważniejszego portfolio rozpocząć ekspansję naszego regionu.
Jedno cieszy mnie najbardziej – dzięki bliskiemu sąsiedztwu z Niemcami i Wielką Brytanią, jestem pewien, że i nad Wisłą znajdziemy sporo rozwiązań Xiaomi. A na ich fitness trackera sam bym się skusił. Z wielką chęcią przetestowałbym słuchawki tego producenta i nie ukrywam, że od dłuższego czasu mój plecak ze sprzętem znacznie się powiększył, zatem w użyciu jest non-stop mój powerbank Microsoftu. Z dużą radością zainwestowałbym w nowy, o większej pojemności.
[showads ad=rek3]
Sklep Xiaomi będzie dostępny pod TYM adresem.
Źródło: tnw