Dzisiaj zderzę ze sobą dwa kultowe sprzęty. Jeden – od giganta z Redmond, drugi od giganta z Cupertino. Nie mam wątpliwości – to MS zmusił Apple do założenia butów, które mu zupełnie do niedawna były nie w smak. Duży ekran, większy niż 9,7 cala? Dedykowana zewnętrzna klawiatura, zamiast tej ekranowej? I do tego rysik zamiast palca? Toż to herezja, która jeszcze dwa, trzy lata temu nie miałaby miejsca. A jednak – wpierw seria Galaxy Note zapoczątkowała falę zachwytu dużymi ekranami w smartfonach, aż w końcu Apple wypuścił iPhone’a z dopiskiem Plus. Najpierw Apple odcinał się od dużych tabletowych ekranów oraz stylusów, a teraz sam promuje takie rozwiązania. Czy Wielki Innowator jest w tych zakusach o krok przed konkurencją, która zjadła już zęby na rynku podobnych produktów?
Wspominałem już kilkakrotnie na łamach 90sek.pl, że zakup komputera z linii Surface Pro uważam za swój jeden z najważniejszych nabytków spośród elektroniki w ciągu ostatnich lat. Tak samo przełomowe było dla mnie kupienie pierwszego Nexusa, z którymi – na dobre i złe – jestem do dziś, a także zaopatrzenie się w Chromebooka, którego to zakup pchnął mnie do stworzenia dedykowanego tym urządzeniom bloga. Ale nie ukrywam też, że jednym z najistotniejszych w moim życiu urządzeń komputerowych był pierwszy tablet, którego również zakupiłem i był/jest nim (w zasadzie do dziś) iPad 2 od Apple.
Z tej perspektywy, kiedy zawitały w mojej redakcji Surface Pro 4 oraz iPad Pro 12,9 wraz z dedykowanymi klawiaturami Type Cover i Smart Keyboard oraz rysikami Surface Pen i Apple Pencil, byłem przekonany, że oto zobaczę, jak to się robi naprawdę, bo kto, jak kto, ale gigant z Cupertino nie zabiera się za nic, co później nie ma chociażby połowicznego wpływu na rynek! Niemniej, po doświadczeniach z Galaxy Note’ami oraz z Surface Pro, zastanawiałem się, jak Apple może jeszcze namieszać rysikiem i klawiaturą?
Szybko okazało się, że niestety, ale nie bardzo może… Bo iPad Pro 12,9 jest świetnie wykonanym tabletem, supercienkim i lekkim, a także pomimo swoich gabarytów niezłym w obsłudze, ale zdecydowanie komunikuje jedną rzecz – iOS w obecnej formie (aktualnie wersja 9.3), nie nadaje się do zastosowań, którym ma być ten produkt dedykowany. Surface Pro 4 bije go na głowę! I Apple ma tak naprawdę ogromne szczęście, że w Sklepie Microsoftu nie ma jeszcze tylu aplikacji, co na iOS, bo inaczej, Tim Cook musiałby szukać nowej pracy. Przesadzam? No to zmierzmy się!
Zacznijmy od klawiatury Smart Keyboard. Cudownie wykonana, z plecionego materiału łączonego ultradźwiękami, czyli w najnowocześniejszym obecnie standardzie spotykanym w szwalniach. Doskonale responsywna, bez szpar pomiędzy klawiszami i… z wieloma wadami.
Po pierwsze – intuicyjny i stalowy zaczep, który znasz ze standardowego Smart Covera, został tutaj zastąpiony swoistą rynienką zintegrowaną z klawiaturą, która służy również, jako ochrony case dla ekranu. W czym problem? Że ona po prostu nie trzyma się dobrze iPada Pro. Smart Cover jest tak silny, że możesz za niego trzymać tablet i ten się nie zerwie, tutaj magnes jest na tyle słaby, że nietrudno o wypięcie.
Po drugie – trzeba zetknąć ze sobą bardzo precyzyjnie ów rynienkę z bokiem iPada Pro 12,9, bowiem – wspomniany już – za słaby magnes nie pozwala go zbyt łatwo i płynnie spiąć, co nie ma precedensu w kontakcie ze Smart Cover’em.
Po trzecie – Smart Keyboard nie pozwala w naturalny sposób sterować odchyłem zainstalowanego w niej iPada Pro. Jest on zamocowany na sztywno, więc odpada wygodna praca na kolanach np. w czasie podróży, czy w pozycji półleżącej na domowej kanapie…
Po czwarte – Smart Keyboard pozwala jedynie złożyć się w taki sposób, aby możliwe było zawinięcie klawiatury na plecki iPada, ale nie można go ułożyć w tak, jak czyni to Smart Cover, czyli aby możliwe było położenie go z jednym bokiem uniesionym ku górze, a drugim spoczywającym na blacie, co pozwoliłoby pisać na klawiaturze ekranowej, jak ma to miejsce w innych iPadach ze Smart Cover’em.
Po piąte – zastanawiasz się pewnie, po cholerę pisać na klawiaturze ekranowej w iPadzie Pro 12,9, skoro jest dedykowany Smart Keyboard? Otóż odpowiedź jest prozaiczna! SK nie posiada podświetlenia, zatem praca wieczorami (nawet nie nocą) staje się całkowicie bezproduktywna…
Po szóste – nie ma w Smart Keyboard gładzika, a to sprawia, że z uwagi na małą odległość od ekranu, trzeba nieustannie po nim machać palcami, a to sprawia, że wyświetlacz iPada Pro staje się szybko pomazany… Poza tym jest dość dużych rozmiarów i można się naprawdę namachać ręką (piszę to zupełnie serio!).
Ostatnia rzecz, to całkowicie odmienne standardy samej klawiatury Smart Keyboard od klawiatury ekranowej. Np. Smart Keyboard posiada przyciski ze strzałkami prawo/lewo – góra/dół, a tychże nie ma na klawiaturze ekranowej. Musisz więc wyrobić sobie dwa nawyki korzystania z obydwu tych rozwiązań, zależnie od tego, jak przyjdzie Ci pracować. Podobnych drobiazgów jest więcej…
A jak na te zarzuty odpowiada Microsoft Surface Pro 4? Otóż kasuje rozwiązanie Apple już w przedbiegach. Aby nie być gołosłownym:
Po pierwsze, po drugie i po szóste – supersilny magnes pozwala zadokować Surface Pro 4 w klawiaturze Type Cover. Nawet nie musisz się starać, aby jakoś szczególnie dobrze spasować piny klawiatury z tabletem. Klawisze są świetnie osadzone, dzięki czemu po zamknięciu Type Covera również otrzymujesz case chroniący ekran Surface’a. Materiał na bokach i spodzie jest tak przyjemny w dotyku, że komfortowo opiera się na nim nadgarstki. Ponadto Type Cover posiada gładzik, którego brakuje w Smart Keyboardzie, więc Twój ekran pozostaje zawsze czysty.
Po trzecie i po czwarte – Type Cover może leżeć na blacie lub dla wygody pisania być uniesiony na kilka centymetrów, bowiem magnes w górnej partii klawiatury od Microsoftu pozwala ją zetknąć z ramką poniżej ekranu. Poza tym – sam Surface Pro 4 posiada na pleckach regulowaną nóżkę, która odpowiada za to, aby ustawić tablet pod dowolnym kątem – i to dosłownie – co jest przydatne także, kiedy używasz rysika Surface Pen.
Po piąte – ten punkt deklasuje klawiaturę dla iPada. Otóż Type Cover posiada podświetlaną klawiaturę, z regulacją jasności na trzech poziomach. Praca w każdych warunkach oświetleniowych oraz w zupełniej ciemności, odbywa się absolutnie komfortowo, bez żadnych – nawet najmniejszych – kłopotów, w tym jakiegokolwiek dyskomfortu dla oczu.
Cholera, kiedy myślę o iPadzie Pro 12,9 oraz o Type Cover z Surface Pro 4 to mam w głowie jeszcze jeden istotny punkt, którego do tej pory nie wymieniłem… Cena – która za Smart Keyboard wynosi 799 zł brutto oraz za Type Cover 649,90 zł brutto… Wnioski wyciągnij sam(a).
OK – to mamy za sobą klawiaturę, a co z rysikami? Bo to drugi standard, którego jak tonący brzytwy, uchwycił się Apple. I chociaż gigant z Cupertino jeszcze nie tonie, to jednak trudno nie uznać Apple Pencila za jakiś totalny niewypał.
Po pierwsze – coś przypomina i niepodobny jest do niczego… Tak – to hasło promocyjne przy Pencilu. Otóż oczywiście Apple – masz rację. Bo tak beznadziejnego dodatku w życiu bym się po Tobie nie spodziewał! Jak można dostarczyć tak integralne i dedykowane iPadowi Pro akcesorium, którego w żaden sposób nie można nigdzie w tym urządzeniu zadokować? Jak to jest w Surface Pro 4? Piórko Surface Pen przyczepiane jest na silny magnes do obudowy komputera.
Po drugie – Apple Pencil trzeba ładować poprzez zadokowanie w złączu Lightning iPada Pro 12,9. Kiedy go tam w końcu włożysz to sterczy, jak antena, a do tego krzywo sterczy… Kolejna rzecz, to fakt, że razem z iPadem Pro 12,9 tworzy cholernie dłuuuugie przedłużenie tabletu. Wygląda to fatalnie i jest niepraktyczne, bo łatwo zaczepić to dłonią i go zerwać/wyłamać ze złącza. Kurczę, kto to projektował???
Jak to rozwiązał Microsoft? Jego Surface Pen ma wymienną baterię, która wystarcza na naprawdę dłuuugie miesiące pracy. Przy tym nie wystaje i nie przeszkadza w absolutnie niczym!
Po trzecie – złącze ładowania w Pencilu jest zabezpieczone magnetycznym zatknięciem. Trzeba je zdjąć, aby zacząć ładować rysik bezpośrednio z iPada Pro. Kłopot w tym, że nie ma co z tym zatknięciem zrobić? Ani gdzie zaczepić… W sumie coś, co będzie – i już zapewne jest – gubione bez przerwy…
Jak to rozwiązuje Microsoft? Nie rozwiązuje, bo nie musi! Nie ma żadnych zatknięć, bo nie ma żadnych wystających złączy! Czy można jeszcze prościej drogi Apple?
Po czwarte – funkcjonalność. Punkt, który zostawiam na deser. Bezsensowna i całkowicie niefunkcjonalna jest natura Apple Pencila. Dlaczego, skoro służy do rysowania? Bo sprawdza się w tej roli względnie dobrze. Obsługuje wprawdzie więcej punktów nacisku niż Surface Pen, ale jego kiepska funkcjonalność pozostawia wiele do życzenia, bowiem nie dość, że grot zwyczajnie hałasuje charakterystycznym stukaniem o ekran przy notowaniu, co często przeszkadza nocami np. innym domownikom, to przy okazji końcówka jest bardzo twarda i cały czas, kiedy korzystałem z Apple Pencila obawiałem się, czy przy mocniejszym nacisku nie uszkodzi ekranu w iPadzie… (dobrze, że w zestawie jest jej zamiennik). Być może to irracjonalny niepokój, ale nieznośnie dający o sobie znać…
Jak to zrobił Microsoft? Banalnie – dołącza do rysika kilka dodatkowych grotów, więc możesz wybrać, jaką grubością kreski oraz jakim kątem nachylenia chcesz rysować (niezależnie od tego, co ustawisz w aplikacji, z której aktualnie korzystasz przy szkicowaniu). Komfort i jakość – bez porównania!
Po piąte – Apple Pencil nie posiada żadnego przycisku. Wiem, w teorii niby po co miałby posiadać? Ale w praktyce jest kilka zastosowań, którym warto poświęcić uwagę, i Microsoft właśnie w nie zainwestował! Otóż w jego piórku Surface Pen – na szczycie rysika – jest wciskany przycisk (jak w długopisie automatycznym). Jedno naciśnięcie i uruchamiasz dedykowanego OneNote’a do notatek. Dwa naciśnięcia i robi się zrzut ekranu z możliwością natychmiastowej edycji i udostępnienia. Dłuższe przytrzymanie przycisku powoduje włączenie Cortany. OK – w Polsce jeszcze ta asystentka nie działa, ale niebawem będzie można (po aktualizacji Windows Anniversary Update na początku sierpnia 2016r.) zdefiniować zewnętrzne apki do konkretnych akcji wywoływanych po naciśnięciu przycisku. I jeszcze, gdyby to był tylko jakiś tam bajer. Ale ja z tej funkcjonalności korzystam już przy Surface Pro 3!
Natomiast najfajniejszym ficzerem ów przycisku na szczycie Microsoft Surface Pena, jest jego miękkie wykonanie. Dlaczego to takie istotne? Bowiem służy on jako gumka do mazania! Tak, jak w tradycyjnym ołówku! Narysujesz coś nie tak, za bardzo nagryzmolisz przy notatkach i chcesz to poprawić? Po co kreślić? Odwracam Surface Pena i mażę po ekranie niechciane treści!
Po szóste – Apple Pencil powstał bez własnego zaplecza. Kosztuje więc blisko 500zł i właściwie niczego nie można z nim zrobić w iPadzie Pro 12,9 poza rysowaniem w apkach firm trzecich. A czego mi brakuje? Chociażby rozpoznawania pisma! Może i Microsoftowi wiele da się zarzucić, ale polecam spróbować odręcznie popisać z Surface Penem w Wordzie lub innej aplikacji obsługującej klawiaturę! To po prostu działa!
Przed inżynierami z Apple jeszcze dużo pracy. Nie mam żadnych wątpliwości. O ile sam iPad Pro 12,9 nie jest najgorszym urządzeniem, to już kluczowe dla niego dodatki są całkowicie nieprzemyślane i nietrafione. Nie chcę się tutaj pastwić nad gigantem z Cupertino, ale popełnił tak wiele niewybaczalnych gaf ze Smart Keyboard oraz Apple Pencilem, że nie potrafię – w odniesieniu do możliwości, jakie serwuje Surface Pro 4 lub Pro 3 z klawiaturą i piórkiem – całej sprawy przemilczeć.
Wstydź się Apple, bo masz kogo nie tylko gonić, ale i naśladować!
PS.
nie, nie jest to wpis sponsorowany – na wszelki wypadek uprzedzam głupie sugestie w komentarzach.