Reklamy to moim zdaniem wielka zmora naszej codzienności i jeden z podstawowych powodów, dla których bardzo rzadko korzystam z telewizji, jako źródła filmów i seriali. Dlatego informacje o głośnym i cenionym serialu opowiadającym głównie o ludziach zajmujących się prowadzeniem kampanii reklamowych wywołały we mnie niejaką konsternację ;). Pogłębił ją jeszcze fakt, że akcja ma miejsce w latach 60-tych ubiegłego wieku, czyli czasach mimo wszystko dość odległych (zwłaszcza jeżeli chodzi o marketing i popkulturę). Uznałem, że tego typu eksperyment może zakończyć się jedynie wybitnym sukcesem albo tragiczną porażką i postanowiłem na własne oczy przekonać się, z którym z tych wyników mamy tym razem do czynienia.
Tytułowi “mad meni” to slangowe określenie na ludzi pracujących w elitarnych agencjach reklamowych z Madison Avenue. Fabuła serialu toczy się właśnie wokół działania jednej z takich agencji oraz historii ludzi, którzy są w niej zatrudnieni. W sercu tych historii znajdujemy Donalda Drapera – kreatywnego geniusza zarządzającego całą artystyczną sferą działania firmy. Don to typ silnego, milczącego mężczyzny ze skomplikowaną przeszłością oraz zamiłowaniem do przyjemności płynących z życia. Z jednej strony emanuje On pewnością siebie – zarówno jako wzorowy mąż i ojciec – jak i w pracy, jako profesjonalista i świetny menager z drugiej strony. Gdy przyjrzymy się bliżej widzimy nadużywającego alkoholu utracjusza, który stara się ukryć własne lęki za pokerową twarzą, a stres rozładowuje w ramionach kochanki.
Od samego początku bardzo trudno było mi się zdecydować co o nim sądzę (albo nawet, co twórcy chcieliby, abym o nim sądził), ostatecznie jednak okazuje się, że jest to cel jak najbardziej zamierzony. Poznawanie Donalda zajmie widzowi wiele sezonów i chociaż nie będę zdradzał do jakich ostatecznie wniosków doszedłem, to dodam że jest to zdecydowanie postać warta poświęcenia tego czasu.
Kreujący głównego bohatera Jon Hamm trzeba przyznać, że jest doskonały do tej roli (otrzymał za nią Złoty Glob w 2008 roku oraz 4 kolejne nominacje). Jednak pozostali bohaterowie nie zostają daleko w tyle. Pragnący odnieść sukces Pete Campbell, chłodna i wyrachowana Joan Harris, czy w końcu frywolny Roger Sterling to tylko kilka z postaci, których zachowania i cytaty zostają z widzem na długo po obejrzeniu kolejnego odcinka.
Miejsce akcji, czyli firma “Sterling & Cooper” to jedna z mniejszych, jednak bardziej awangardowych agencji reklamowych w Nowym Jorku. Stworzenie tego miejsca dało twórcom unikalną możliwość oddania ducha tamtych czasów. Osnute papierosowym dymem sale konferencyjne i zaczesani mężczyźni w dwurzędowych garniturach oraz wszechobecny alkohol, tworzą klimat być może nie do końca autentyczny, jednak niesamowicie pociągający. Raz za razem autorzy przekonują nas, że praca w branży reklamowej mimo, iż wymagająca, jest jednak niesamowicie intensywnym i ciekawym doświadczeniem, zarówno kiedyś jak i (jak mogę się tylko domyślać, gdy oglądam czasem bloki reklam w telewizji) w naszych czasach.
Ogólne przedstawienie realiów świata sprzed pięćdziesięciu lat udało się twórcom z AMC w bardzo błyskotliwy sposób. Za każdym razem, gdy się nad tym zastanawiam zadaje sobie pytanie: czy lata 60-te XX wieku to faktycznie przeszłość bardziej odległa, czy bliska? A to właśnie za sprawą delikatnie podkreślonych różnic, które Mad Men systematycznie uwypukla. Poczynając od strojów, fryzur, wnętrz, ale również zachowań ludzi i norm społecznych, udało się tu stworzyć obraz świata dużo ostrzejszy, niż ma to często miejsce nawet w filmach wtedy nakręconych.
Jak pewnie się już domyślacie, moja odpowiedź na pytanie czy Mad Men to sukces, czy porażka(?) – może być tylko jedna. Serial przypadł mi do gustu dużo bardziej niż się spodziewałem, a połączenie wątków biznesowej bezwzględności w dążeniu do sukcesu ala Wilk z Wall Street, doprawiony komentarzem społecznym przywodzącym na myśl Foresta Gumpa, mimo tego, że to wszystko naprawdę trudne – to wypadło tutaj bardzo naturalnie.
Trzeba powiedzieć, że przy mniejszym talencie scenarzystów, ucieczka w tory telenowelowej banalności byłaby niesłychanie łatwa, jednak całość scenariusza pozostaje na bardzo wysokim poziomie. Serial, jak na razie doczekał się siedmiu sezonów, a kolejne odcinki będą miały swoją premierę w kwietniu. Dla wszystkich, którzy mają ochotę wrócić w czasy podszyte melodiami piosenek Franka Sinatry i wypełnione rykiem starych amerykańskich krążowników szos, jest to na pewno produkcja warta polecenia.
Foto: deviantart, tvmediainsights, amctv, artofthetitle