Czytam, jeszcze raz czytam, przecieram oczy, liczę, znowu czytam, raz jeszcze oczy przecieram i nadal nie mogę w to uwierzyć! Firma Apple wypuszczając 5,5-calowego iPhone’a 6 Plus wywróciła cały phabletowy rynek w USA do góry nogami. A przynajmniej wśród tych osób, które za phablety uważają już urządzenia tej wielkości, chociaż w mojej prywatnej opinii najbliższe temu pojęciu są sprzęty około 6-calowe, chociaż pewnie można by już z tą nomenklaturą skończyć… Ale nie w tym rzecz. Wg raportu Kantar Worldpanel iPhone 6 Plus w niespełna 8 tygodni zmienił rozkład sił. I co ciekawe – w mocnej defensywie ma być Note 4!
Notatnik Samsunga ma mieć tylko 5 proc. rynku! Kurczę, to strasznie duża presja sprzedażowa, prawda? No i kłopot dla tej południowokoreańskiej korporacji. Chociaż przyznam Wam tutaj szczerze, że zupełnie nie rozumiem, jak można obydwa te urządzenia ze sobą zestawiać? Samsung Galaxy Note 4 jest całkowitym przeciwieństwem tego, co oferuje Apple iPhone 6 Plus. Właściwie nie mają żadnych punktów wspólnych, przy czym produkt Samsunga bije phablet z nadgryzionym jabłkiem na głowę nawet pod względem specyfikacji.
Oczywiście nie chcę, żeby ktoś uznał mnie teraz za fanboja Samsunga. Nie miałem w testach jeszcze iP6 Plus, ale jestem po recenzji Note’a 4. Jak dla mnie – na dzień dzisiejszy – nie ma żadnego konkurenta dla tego urządzenia. Jedynie można zastanawiać się nad wyborem Note’a 3 (TUTAJ moja recenzja), ale jak świat długi i szeroki, nie widzę ani jednej słuchawki, która byłaby w stanie zaoferować więcej. Z rysikiem Note 4 staje się elektronicznym – z prawdziwego zdarzenia – notatnikiem. S Pen to również mocne narzędzie pracy przy zabawie z grafiką, a znaleźć zastosowania w pracy biurowej dla SGN4 naprawdę łatwo.
Natomiast iPhone 6 Plus to po prostu większy iPhone. Z lepszym pod względem rozdzielczości obrazu ekranem niż klasyczna szóstka i właściwie to tyle. Nie wyróżnia się pod tym względem absolutnie niczym, chociaż Apple Pay to z pewnością duży magnes dla amerykańskich konsumentów. Oceniam jednak ze swojej perspektywy, a mieszkając w Polsce trudno mieć dylemat, który z tej dwójki wygrywa, nawet nie uwzględniając rysika.
Niesamowite, że Apple tak mocno trzęsie rynkiem w Stanach, chociaż to zrozumiałe – w końcu to lokalna marka. Szkoda, że np. Sony nie może tego samego powiedzieć o swojej działalności w Japonii – ale to tak na marginesie. Ten kij ma jednak dwa końce. Bo krążą już poważne słuchy, że Apple ma tracić na iPadach z uwagi na dobrą sprzedaż iP6 Plus. Nie wiem jeszcze ile w tym prawdy, ale ja nie wyobrażam sobie, żeby 5,5-calowy ekran był w stanie zastąpić mi tablet. Jednak sprzyja on zupełnie innemu doświadczeniu. I jeśli z nim nie pracuję, to zawsze tabletu używam w czasie wypoczynku, czytając ebooki, oglądając zaległe filmiki na YouTube czy czytając artykuły z Pocketa.
Ten raport rozbudził tylko moją ciekawość. Interesujące bowiem, jak to wygląda w ujęciu globalnym, nie tylko skoncentrowanym na amerykańskim?
Źródło: electronista