Kto nie tapnął chociaż raz w reklamę banerową mobilną na swoim smartfonie – ręka w górę! No właśnie, pewnie nie raz Wam się to zdarzało, mi przytrafia się to niemal bez przerwy. I wcale nie dlatego, że jestem nieostrożny, po prostu tak te materiały są tworzone, że wcale nie potrzeba wielkich starań, aby w nie kliknąć. O ile przy krótkich tekstach jakoś szczególnie mi to nie przeszkadza, to już przy dłuższych, gdy roluję stronę już tak. Google to rozumie i wychodzi przed szereg z nowymi ficzerami w swoich reklamach, które nas przed niechcianymi i przypadkowymi klikami ochronią!
[showads ad=rek1]
Gigant z Mountain View nie jest jedynym dostawcą reklam w sieci, ale zdecydowanie tym największym, toteż przyznaje, że aż 50 proc. tapnięć w linki na urządzeniach mobilnych typu smartfony i tablety wynikają wyłącznie z incydentalnego przypadku, a nie z tego, że reklama odbiorcę danej strony internetowej zainteresowała. Teraz system analizy klików Google rozpozna trzy typy tapnięć w treści, aby rozeznać, czy rzeczywiście chcemy trafić na stronę reklamowanego produktu, czy to tylko pomyłka.
[showads ad=rek3]
Po pierwsze nie będą brane pod uwagę tapnięcia w obrazki przy ramkach. Często chcąc przewinąć stronę dalej, można narazić się na nieintencjonalne przejście do witryny reklamodawcy. Po drugie zostają zablokowane kliki w ikony aplikacji, tak aby w miejscu, w którym znajduje się krzyżyk z opcją rezygnacji z pobierania określonych treści, faktycznie do nich nie przekierowywał poprzez nieprecyzyjne trafie nań palcem. I po trzecie – tapnięcie w element reklamowy na stronie zostanie opóźniony na tyle, aby użytkownik sam mógł zdecydować, czy rzeczywiście zainteresowany jest promowaną treścią.
Gratuluję Google pomysłu. Ciekawe, jaki wpływ mieli na to reklamodawcy, bo raczej wątpię, aby chodziło tutaj o nasze dobre samopoczucie. Korzyści dla użytkownika są tak naprawdę swego rodzaju efektem ubocznym. Nie jest przecież tajemnicą, że gigant wyszukiwania rozlicza się z firmami, które promują w jego systemie swoje produkty, poprzez opłaty wynikające z klików. To oczywiście spore uproszczenie, bo przecież zapewne jest więcej restrykcji wynikających z ilości czasu spędzonej na docelowej stronie marki etc. Niemniej – skoro 50 proc. tapnięć to niechciane pomyłki, to faktycznie przy rozliczaniu można mieć wątpliwości.
[showads ad=rek2]
Zyskają reklamodawcy, może odrobinę straci Google, a my będziemy szczęśliwsi, że uniknęliśmy przypadkowych przekierowań na niechciane strony. Wilk syty i owca cała.
Źródło: google