Google nie przestaje mnie w ostatnim czasie zaskakiwać. Firma z Mountain View ma w planach stworzenie smartfonu-translatora. Podczas, gdy Wy będziecie mówili w jednym języku, Wasz interlokutor będzie słyszał po drugiej stronie słuchawki wypowiedź w swoim. Wiceprezes ds. Androida Hugo Barra potwierdził, że Google ma mnóstwo urządzeń prototypów smartfonu Babel Fish, które są naokrągło testowane, żeby dopracować technologię przekładu do perfekcji.
Oczywiście system ma być oparty o możliwości Google Translate, a przekład ma się odbywać w locie, wykorzystując połączenie z Internetem. No i tutaj pojawiają się pierwsze schody, bo jaki ten translator jest, każdy z nas wie. O ile pojedyńcze frazy daje się jeszcze jakoś sensownie przłożyć np. z polskiego na angielski i na odwrót, o tyle całe zdania wychodzą już bardzo różnie.
Z drugiej jednak strony, w zeszłym roku spotkałem się z rodziną z Francji, która ni wząb nie mówi po polsku i korzystając z tłumacza od Google mogłem z nimi chwilę pokonwersować. OK. – nie było to superwygodne. Do poprawnego działania oczywiście było potrzebne połączenie z Internetem, jednak komunikacja na prostym poziomie udawała się nam całkiem nieźle.
Pomysł twórców najpopularniejszej wyszukiwarki jest dla mnie ciekawy z jeszcze jednego powodu. Google zaczyna swoimi ostatnimi posunięciami grać na setymentalnych emocjach. Przecież klasyczne translatory, dynamicznie rozwijająca się globalna sieć oraz rewolucja mobilna, zapędziły pod strzechy. Taki smartfon łączyłby co najmniej dwie funkcje: wszystkie dobrodziejstwa mobilnych rozwiązań, z tradycją powracającą do korzeni komunikacji na poziomie języka.
Podobnie do resentymentów firma z Mountain View wraca z Moto X, która będzie miała premierę za kilka dni. W końcu cała kampania kręci się wokół tego, że to produkt w całości zaprojektowany i wyprodukowany w USA. W dobie kryzysu, kiedy odżywają nacjonalistyczne uczucia, to dobre posunięcie, by przypomnieć całemu światu, że był czas, kiedy produkty Made in USA cieszyły się świetną jakością i trwałością.
Ten projekt ma także jeszcze jeden potencjał. Google rzeczywiście chce się wspiąć na biblijną wieże Babel! Puszczając trochę wodzę fantazji, czy potraficie sobie wyborazić świat, w którym nie musicie uczyć się żadnego języka, a komunikacja właścicie z każdym człowiekiem staje się ograniczona wyłącznie możliwościami sprzętu? Możliwe, że można będzie Babel Fish wykorzysytywać także do odbioru zagranicznych treści, czytanych w rodzimym języku (np. audiobooków). Jakkolwiek brzmi to dziś futurystycznie, jestem pewien, że z czasem zobaczymy pierwszy Babel Fish, i nie będzie to niedopracowana niedoróbka, tylko solidne narzędzie do komunikacji multijęzykowej.
Źródło: pocket-lint
Foto: pocket-lint