Jest kilka powodów, dzięki którym oczekuję nowego Nexusa. Ta stworzona i promowana przez Google marka od kilku lat sprawia, że chcę mieć, któreś z kolejnych urządzeń nią sygnowanych. Tak się szczęśliwie złożyło, że jestem właścicielem Nexusa 7 (2012) i Nexusa 4. Na każdego z nich niecierpliwie czekałem i z każdego jestem do dzisiaj zadowolony. Co prawda, pierwsza wersja tabletu, początkowo napsuła mi trochę krwi o czym wspominałem kiedyś na łamach bloga. Dzisiaj, dwa lata później (jak ten czas szybko przeleciał!), jesteśmy u progu premiery kolejnej edycji nexusowego tabletu. Tym razem oznaczonego numerkiem 9, a moja para powoli powinna otworzyć się na nowych członków rodziny.
Jako użytkownik pierwszego Asus Nexusa 7, podczas ubiegłorocznej premiery odświeżonej wersji 2013, nie byłem specjalnie zapalony do zmiany. Oczywiście, nie raz, nie dwa przez głowę przeszła mi myśl, by po roku postawić na smuklejszy i szybszy model. Bez dwóch zdań, N7 2013 był lepszym tabletem (nasza recenzja TUTAJ), ale nie wnosił dla mnie większych zmian, ponieważ w dalszym ciągu, nawet dzisiaj starszy N7 działa bardzo dobrze. Dlatego też nie paliłem się, by za wszelką cenę rzucać się na nowy produkt. Teraz jednak dochodzimy do momentu, w którym nadarza się świetna okazja, by wydać trochę pieniędzy.
Przede wszystkim Nexus 9 ma mieć zwiększoną przekątną ekranu, co z pewnością będzie największą różnicą w stosunku do poprzedników. To logiczny krok, szczególnie, że coraz częściej producenci przechodzą na większe rozmiary „tych mniejszych” tabletów. Dodatkowo, z racji zwiększających się z kolei smartfonów, jest to zrozumiałe posunięcie. W przypadku Google i Nexusa jeśli rzeczywiście wszystko się potwierdzi, to 8,9 cala nie powinno być dla nikogo zaskoczeniem.
Kolejna sprawa, to oczywiście mocna specyfikacja techniczna, która naturalnie jest lepsza od tej z przed dwóch lat, czy nawet roku. Wszystko wskazuje na to, że będziemy mieli do dyspozycji naprawdę świetne wnętrzności, a wśród nich główną gwiazdą będzie procesor Nvidii – Tegra K1. Do tego duża szansa, że wraz z nowym hardwarem doczekamy się premiery Androida L, na którego czekam równie niecierpliwie, jak na Nexusa.
Wszystko zapowiada się niezwykle ciekawie i nie mogę się doczekać oficjalnej prezentacji. Jak donoszą źródła, może to się stać w okolicach 15 października, co oznacza, że nie zostało już wiele dni. Dodatkowo smaczku dodaje, współpraca Google z HTC. Dla tych drugich jest to wielka szansa na odrodzenie i przypomnienie o sobie w świecie tabletów. Zresztą nie tylko tam. Myślę, że tej firmie potrzebne jest jedno wielkie przypomnienie, dzięki którym znów będzie wymieniana jednym tchem obok np. Samsunga.
Wracając jednak do tabletów, to od 3 lat bowiem, nie pojawiło się żadne urządzenie w tej kategorii spod znaku tajwańskiego producenta. Jestem bardzo ciekawy, na ile współpraca z Amerykanami opłaci się i jak bardzo skorzysta z tego HTC? Do znudzenia będę powtarzał, że życzyłbym, aby dzięki temu wrócili do gry. Pytanie czy będą w stanie wykorzystać tą szansę? Nigdzie nie jest powiedziane, że współpraca z Google to recepta na sukces. Co prawda HTC już miał okazję przyczynić się do jednego z Nexusów. Smartfon Nexus One to stare dzieje, ale dzisiejsza współpraca jest powrotem do korzeni. Oby była owocna i wydała świetny sprzęt. Jako, że myślę po cichu o jakimś nowym tablecie z zaciekawieniem czekam, co też takiego przygotowały nam te dwie firmy.
Ps. Ciekaw jestem też bardzo, jak wizualnie będzie prezentować się nowy Nexus. Liczę na to, że HTC przemyci swoje pomysły na wygląd nowego tabletu i poczujemy tutaj klimat urządzeń takich jak HTC One M8 (jego recenzja TUTAJ) ;)