W cieniu “wielkich” premier jak Nexus 5X, Nexus 6P, Chromecasty, jednej całkiem niezłej – Pixel C oraz nowego systemu – Android 6.0 Marshmallow, niemalże uciekłaby nie mniej, jeśli nawet nie bardziej ciekawa informacja od Google. Dzięki Cardboardowi uczniowie “w tysiącach” (wg Google) szkół z całego świata będą mogły udać się tam, gdzie autobus nie jest w stanie dojechać. I muszę przyznać że…
[showads ad=rek3]
To jest po prostu zajebiste! Gdyby za moich szkolnych czasów były takie rzeczy, edukacja z pewnością sprawiałaby więcej frajdy. Już nie mówiąc o zaszczepieniu w uczniach pierwiastka podróżnika. Kto wie, może właśnie zdobywałbym jakiś szczyt, a nie wklepywał kolejne znaki na klawiaturze, gdybym w podstawówce miał mozliwość przenieść się w egzotyczne miejsce za pomocą wirtualnej rzeczywistości?
Muszę przyznać, że podoba mi się również rozmach całej inicjatywy Expeditions Pioneer Program: do komfortowej obsługi Google zapewnia smartfony Asus ZenFone 2, tablet dla nauczyciela do nawigowania podróżą, router, który pozwoli na odbycie ekspedycji bez potrzeby dostępu do internetu oraz oczywiście “patrzałki” Cardboard lub Mattela. Jeśli ta ostatnia kojarzy Ci się z zabawkami, to przypomnę, że współpracując z gigantem z Mountain View, również wkroczyła w wirtualna rzeczywistość.
[showads ad=rek3]
Na chwilę obecną potwierdzono wizytę techników Google w środku stosownie wymalowanego Subaru w Brazylii, Australii, Nowej Zelandii, Wielkiej Brytanii i oczywiście USA. Jeśli chodzi o miejsca do wyboru wirtualnej podróży, tych jest ponad setka jak chociażby szczyt Chichen Itza, Wielki Mur w Chinach, a nawet powierzchnia ognistego Marsa. Jest więc w czym wybierać i to na pewno ciekawsze doświadczenie od siedzenia z nosem w książkach. Nie żeby czytanie było złe, wręcz przeciwnie, no ale ileż można – po sześciu lekcjach jeszcze dwie chemie. W piątek. Każdy. Wspominam z łezką w oku :) Chociaż chyba trochę pojechałem wiekowo, ale wiadomo o co chodzi.
[showads ad=rek3]
Nie da się też ukryć, że pomysł doskonały jest również na drugiej, reklamowej płaszczyźnie. No nie oszukujmy się – Google jako gigantowi też potrzebna jest kasa, a hajs się sam nie zarobi. A kto, jak nie młodzież chłonie nowe technologie niczym gąbka? No właśnie. Wiem po sobie, ile godzin przesiedziałem przed Pegasusem (będącego de facto bezczelną podróbką Famicoma (Nintendo Entertainment System – NES), ale nikt sobie wtedy z praw autorskich nic nie robił) i to nic, że grafika dziś budzi politowanie. Wsparta wyobraźnią dziecka dostarczały masę radochy i rozmaitego piu-piu.
Skorzystają na tej reklamie oczywiście również Asus i Mattel, bo czym skorupka nasiąknie za młodu… Mimo to – uważam że ta kampania jest naprawdę nienachalna i jeśli tylko oprócz walorów edukacyjnych, pod szkołą nie będą kręcić się “przypadkowi” dilerzy smartfonów ZenFone i Cardboardów, nie mam nic przeciwko, a dzieciaki na pewno będą miały dużo frajdy, a przy okazji – będą szczerymi testerami :) Bo przecież nie samą, nudną nauką człowiek żyje.
Źródło, foto: googleblog