GOOGLE! NARESZCIE! – te słowa jako pierwsze przyszły mi na myśl, kiedy dostałem (W KOŃCU!) aktualizację do najnowszej wersji Androida. Batonik wcale nie spieszył się, żeby zagościć na moich Nexusach. Generalnie będąc zawsze dumnym użytkownikiem Nexusów, czułem się wyróżniony mając pierwszeństwo do szybkiej aktualizacji najnowszej wersji systemu. A tu nagle niemiła niespodzianka. Galaxy Nexus (GN) wypadł z obiegu. Powstaje pytanie – co będzie z moim Nexusem 4, kiedy wyjdzie kolejna większa aktualizacja? Już nie czuję się taki dumny, kiedy pomyślę o użytkownikach GN.
[showads ad=rek3]
Brutalne, ale to w końcu nowe urządzenia mają się przede wszystkim sprzedawać, stare nie są już tak ważne. Szkoda. Linia Nexusów, której jestem wielkim fanem, straciła trochę w moich oczach ze swojej wyjątkowości. No ale OK., na uszczypliwości przyjdzie jeszcze czas, sprawdźmy co też Wujek Google nam tym razem przygotował ;)
Najnowsza wersja zielonego robocika, tym razem otrzymała nazwę KitKat. Marketingowo, mistrzowskie posunięcie. Nestle wyryje nazwę swojego batonika w głowach kolejnych milionów użytkowników. Google w zamian dostaje nazwę, która jest już znana w świecie. Obustronne korzyści. Czyżby następny Android miał mieć nazwę Lion? ;)
[showads ad=rek1]
Numerek 4.4 teoretycznie nie zwiastuje wielkich rewolucji. Świadczyłyby o tym m.in zmiany między wersją 4.2 i 4.3 Jelly Bean. Ale przy okazji edycji KitKat miłe zaskoczenie, bo nowości rzeczywiście jest sporo, choć to wciąż bardziej ewolucja niż rewolucja.
Duży (mały) krok naprzód? – Michał przyglądał się już zmianom, które serwuje nam Google, ja przyjrzę się im z praktycznego punktu widzenia.
Design
Patrząc z perspektywy posiadacza Nexusa 4 i Nexusa 7 pierwszej generacji, instalacja KitKat’a…, nie zmieniła w interfejsie praktycznie nic. System wygląda bardzo podobnie i różni się niewielkimi szczegółami. Przyznam, że krzywdzące to, nie bardzo rozumiem dlaczego Google nie udostępnił laucher’a, którego możemy podziwiać w Nexusie 5? Posiadacze N4 i N7 muszą „ratować się” laucherem z Google Play, dzięki któremu można cieszyć się pełnoprawnym „batonikiem” i to on posłużył mi za wizualny wzór, przy opisywaniu co oferuje nam KitKat.
Zmiany choć kosmetyczne, to odczuwalne już na pierwszy rzut oka (a jednak!). Pojawia się nowa czcionka, delikatnie poprawiono niektóre ikonki. Kolor niebieski, który był bardzo charakterystyczny dla Androida poprzedniej generacji, został zastąpiony barwą białą, która wygląda po prostu dobrze. Delikatnemu retuszowi kolorystycznemu uległ praktycznie cały Android i choć są to zmiany niewielkie, to jednak widoczne.
[showads ad=rek3]
Przyciski umieszczone w dolnej części ekranu (wstecz, home i skrót do otwartych aplikacji), są teraz na przezroczystym tle, a nie jak to miało miejsce wcześniej na czarnym. Górny pasek został potraktowany w podobny sposób. Dzięki temu ekran wydaje się większy i bardziej przez nas wykorzystywany. Przezroczystość z jednej strony daje poczucie większego ekranu, ale co z tego, skoro przy poruszaniu się po menu często u dołu pasek wraca do starego, czarnego tła.
Kolejną zmianą, są pulpity. Wcześniej mieliśmy ich ograniczoną ilość. Teraz startujemy od jednego i teoretycznie możemy rozszerzać do nieskończonej ilości. Podoba mi się to rozwiązanie. Każdy ma swoje oczekiwania, ja wolę minimalizm i nie jest mi potrzebne tyle przestrzeni na skróty i widżety.
Na ekranach zrobiło się trochę ciaśniej, poprzez zmiany i delikatne powiększenie ikonek, ale nie jest to bynajmniej minus. Wszystko w dalszym ciągu zachowuje charakterystyczną dla siebie elegancję, a zarazem prostotę. Podoba mi się ten styl i zadowolenie rośnie z każdą chwilą użytkowania.
Sporą nowością jest wyciągnięcie zakładki z widżetami z menu. Aby je uruchomić, trzeba przytrzymać palcem na pustym polu na pulpicie, po czym uruchamia nam się dodatkowe menu, z którego mamy dostęp do charakterystycznych dla Androida interaktywnych skrótów. Dobry ruch, znany chociażby z Samsungów. W menu aplikacji zrobiło się czysto i schludnie :)
Ogólnie rzecz biorąc, KitKat na screenach może wydawać się dość mocno „pstrokaty”, ale to tylko pierwsze wrażenie, w codziennym użytkowaniu wrażenie to szybko znika.
Kolejne widoczne zmiany nastąpiły w książce telefonicznej Dominuje biały kolor, choć klawiatura zachowała swoją charakterystyczną, niebieską barwę. Obsługa stała się bardziej intuicyjna, choć początkowo może trochę przytłaczać.
Google Now
Teraz nie tylko uruchomimy asystenta poprzez przeciągnięcie palcem z dolnego menu ku górze. Google niejako wymusza korzystanie ze swojej usługi, umieszczając skrót na jednym z pulpitów głównych. Przyzwyczajony do dostępu swoich skrótów po lewej stronie ekranu, kilka razy dziennie uruchamiam Google Now. I choć usługa ta wyświetla coraz więcej informacji (np. newsy z stron, które odwiedzałem), to w Polsce nadal nie jest wg mnie zbyt użyteczna.
Szybkość
System działa bardzo płynnie i korzysta się z niego niezwykle przyjemnie. Nie jest to bynajmniej efekt placebo. Użytkowanie Androida poprawiło się i choć nie są to diametralne zmiany, to mimo to odczuwalne. Na Nexusie 4 system pracuje bez zarzutu, natomiast na Nexusie 7 pierwszej generacji, zdarzyły mu się krótkie „zawieszki”, które nie wpływają na moją ogólną, pozytywną ocenę. Dodam, że po aktualizacji nie sformatowałem telefonu ani tabletu. Moje Nexusy mają zainstalowanych ponad 80 aplikacji, podpięte 3 poczty, mnóstwo zdjęć i działają tak, jakbym przed chwilą je kupił.
Gospodarowanie energią
Szczerze pisząc nie odczułem większej poprawy w gospodarowaniu energią. Nie mogę się wypowiedzieć w tej kwestii obiektywnie, ponieważ swoją aktualizację dostałem dopiero 2 dni temu (o tym za chwilę). Powiedziałbym, że praca na jednym ładowaniu Nexusa 4, przebiega standardowo.
[showads ad=rek2]
A teraz najważniejsze!
Jestem fanbojem Google – przyznaje się bez bicia. Korzystam z wielu jego aplikacji, które naprawdę ułatwiają życie – ale do cholery! Dlaczego JA – posiadacz tak wyjątkowych urządzeń jak Nexusy – dostaję aktualizację niemal miesiąc po premierze nowego systemu? Może narażam się innym czytelnikom i przemawia przeze mnie pycha, ale skoro Apple potrafi uaktualnić miliony urządzeń praktycznie w tym samym czasie, to dlaczego Google nie może tego zrobić z – nie oszukujmy się – o wiele mniejszą grupą swoich flagowych produktów?
OK, wersję systemu można było wgrać samemu. Zaraz odezwą się głosy, że to jest proste i nie wymaga większej wiedzy. Zgadzam się, tylko nie każdy użytkownik decyduje się na takie ingerowanie w swój telefon. Nie każdy musi czuć się na siłach, by podjąć się takiej instalacji na własną rękę. Naprawdę nie można sprawić, że Nexusy dostaną aktualizację w krótszym czasie?
[showads ad=rek1]
Nowy Android KitKat to wydarzenie, które sprawiło, że poczułem się trochę zapomniany przez Google – nie wspominam już o użytkownikach Galaxy Nexusa :( . Reasumując – brak oficjalnego launchera znanego z Nexusa 5, długi proces aktualizacji – to wszystko trochę ostudziło moją radość z nowego systemu. Jednak jako prawdziwy fan urządzeń i oprogramowania, pewnie przymknę na to oko i dalej będę cieszył się z możliwości ułatwiania sobie życia poprzez pomysły Google’a ;)
Doceniam KitKat za odświeżony i minimalistyczny wygląd, ale przede wszystkim za szybkość. Płynność w działaniu nawet na tak obciążonym smartfonie czy tablecie są dla mnie ogromnym plusem i cieszę się, że w tym kierunku Google rozwija swój system.
[showads ad=rek3]