Mam ogromne poczucie, że muszę napisać o Sony raz jeszcze (chociaż TUTAJ zawarłem swoje pierwsze podejście). Firma, która rok w rok pokazuje niemal te same produkty, delikatnie zawsze wyliftingowane, wreszcie po raz pierwszy od lat – zdobywa się na kilka kluczowych innowacji. Zrobiłem o tym osobny tekst (podlinkowany wyżej), ale kilka rzeczy wymaga jeszcze dodania.
Miałem tą przyjemność, że zostałem zaproszony przez Sony do targowego Press Roomu, w którym mogłem w zupełnie nieskrępowany sposób przyjrzeć się najnowszej Xperii XZ Premium, która dla 90 proc. śmiertelników była dostępna na MWC 2017 wyłącznie za szybą ekspozycyjną. Japończycy nie pozwolili tym razem dotykać sampli demo na swoim stoisku. Już wiem dlaczego.
Zainstalowany w XZ Premium Android był w bardzo podstawowej i okrojonej wersji, która sprawiała – nazwijmy to oględnie – trochę kłopotów, więc na tym etapie producent zdecydował się na prezentację samego produktu z wizualnym materiałem promocyjnym odtwarzanym na ekranie urządzenia. Niemniej – Android działał na tyle dobrze, że muszę napisać uczciwie, że tak fenomenalnie szybko pracującej Xperii nie miałem w dłoniach jeszcze nigdy. Nawet, kiedy najświeższe pozycje trafiały tuż po premierze w moje dłonie, i kiedy wydawało mi się, że już szybciej się nie da, a później przekonywałem się z kolejnymi modelami, że jednak tak…, tak tutaj jest taka wydajnościowa przepaść, że w mojej opinii nawet nowiutkie i jeszcze świeże P10 i G6 – nie działają tak fenomenalnie!
XZ Premium jest wreszcie Xperią, na którą przez lata czekałem, o której marzłem i, na którą tak się wkurzałem, kiedy zawsze było coś nie tak. Ale nie teraz. Nie tym razem. Bo teraz Sony ma w portfolio prawdziwego smartfonowego lamparta! Dzikie zwierzę, które ma potężne łapy, ostre jak brzytwa pazury, groźne kły i taką szybkość i zwinność działania, o jaką trudno u bezpośredniej konkurencji. Tak, jestem pewien, że Snapdragon 835 robi tutaj najważniejszą robotę.
Mogąc też obcować z Xperią XZ Premium przez dobre 2-2,5h, przekonałem się do jej wzornictwa. Produkt wykonany z lodowatej stali oznacza produkt wykonany z lodowatej stali! ;) I tak, jak inni producenci dostarczają smartfony co najmniej teoretycznie powleczone szkłem, albo wysokiej jakości tworzywem sztucznym – tak Sony położył nacisk na metal, którego podrobić się po prostu nie da! I najważniejsze rzeczy dzieją się tutaj przy okazji oglądu detali.
Fantastycznie poprowadzone frezy na górnych i dolnych krawędziach, spód i góra wyszczotkowane, boki zaokrąglone, plecki równe, gładkie, perfekcyjnie oszczędne i… łapiące wszelkie palcowanie. Zachowanie Xperii XZ Premium nawet we względnej czystości nigdy nie będzie możliwe, tyle że nie o nią tutaj chodzi. I wiem, że to naciągana teza, ale tego smartfona po prostu tak dobrze się ogląda, że aż nie ma potrzeby, aby go wypuszczać z dłoni.
Dwie rzeczy budzą autentyczny szacunek (oprócz wykonania). To ultragenialny wyświetlacz 4K HDR oraz aparat. Barwy, jasność, kontrast – WOW – ekran wbija w ziemię i nie pozostawia złudzeń. To kapitalny wyświetlacz. Moim zdaniem nie pracuje on natywnie w UHD, na co wskazują chociażby wykonane przeze mnie zrzuty ekranu na Xperii XZ Premium. Natomiast aparat, nigdy, ale to absolutnie nigdy nie uruchamiał się i nie fotografował tak szybko, jak ma to miejsce teraz. Koniec z plasteliną i lepieniem pikseli przy gorszej ekspozycji! Tak, to będzie totalny hit. I jeszcze, jak ten sensor Sony zacznie sprzedawać konkurencji, to już w ogóle nie będzie sensu kupować zwykłego kompaktu. Poniżej kilka zdjęć wykonanych Xperią XZ Premium w trudnych warunkach targowych, również z ośmiokrotnym zoomem cyfrowym. Powtarzające się fotki nie są zdublowanymi kadrami, gdyż nieco majstrowałem przy nich w trybie manualnym.
POWYŻSZE ZDJĘCIA W ORYGINALE NA NASZYM KONCIE FLICKR
Po MWC2017 to Sony jest dla mnie największym innowatorem nadchodzących miesięcy. Stawia na ekspansję własnych technologii, doskonalenie wzornictwa, odważne łamanie granic. Na rozwój. I wiem, że chociaż wszyscy latali z wywieszonymi językami za Nokią 3310 A.D. 2017, tak w tym pędzie przeoczyli to, co było hasłem przewodnim i istotnym motywem tych targów – The Next Element ma w swoim portfolio Sony, i w rzeczywistości nie jest to tylko Element, ale Element’s.