Proste rzeczy, a potrafią zachwycić – nowe technologie i ciekawe pomysły w serwisach crowdfundingowych, nieustannie mnie zaskakują. Jedne są z mojej perspektywy przydatne, a inne całkowicie niepotrzebne, bo po cholerę zwykłemu człowiekowi np. miotacz ognia? Ale są też ciekawe rozwiązania, które mogą się okazać zupełnie praktyczne, a słuchanie muzyki stanie się teraz zależne nie tylko od nastroju, ale i miejsca, w którym przebywamy! Oto trzy propozycje, które przykuły ostatnio moją uwagę.
Naked filter to bynajmniej nie filtr na okulary ;-), a nowy, nanotechniczny wynalazek, który pozwoli Wam pić – jak to określają jego wynalazcy – „nagą wodę”. Nagą, czyli pozbawioną chemikaliów, zanieczyszczeń i wszystkiego, co mogłoby Wam zaszkodzić. Jeśli jesteście znudzeni już tabletkami do uzdatniania, które nadają wodzie nieciekawy smaczek, wieki zajmuje wam czekanie aż woda w czajniku się ugotuje i pozbędziecie się mikrobów, to mam coś dla Was. Naked filter usuwa 99,999 proc. mikrobów z wody, którą pijecie. Zanieczyszczenia zatrzymuje specjalnie skonstruowana membrana, która przesiewa mikroby o rozmiarach większych niż 0,2 mikrona. Póki co projekt nie jest jeszcze w sprzedaży – znajdziecie go na Kickstarterze, gdzie czeka na swoją szansę. Choć jeszcze nie można go dostać, producenci zapewniają o możliwości wysyłki do dowolnej części świata.
Kolejnym intrygującym pomysłem jest ręczny miotacz ognia. Brzmi abtrakcyjnie? Może i tak, ale XM-02 (bo tak nazywa się ten model), został skonstruowany w Ameryce, gdzie praktycznie nie ma ograniczeń dotyczących zakupu czy używania tego typu wynalazków. Wprawdzie w większości przypadków rzeczywistość nie wygląda to tak, jak w filmach akcji i miotacze, które są w użyciu posiadają o wiele mniejszą moc niż hollywoodzkie monstra ziejące ogniem. A prawdę pisząc, wypluwają płomienie przed siebie na małe dystanse i mogą wam się przydać co najwyżej do rozpalenia ogniska czy wypalenia trawy.
XM-42 wręcz przeciwnie – należy właśnie do rodziny hollywoodzkich smoków – wyrzuca z siebie płomienie na odległość 7 metrów i w dodatku jest poręczny, więc nie wymaga od użytkownika targania kanistra benzyny w komplecie. Aby go użyć wystarczy nalać benzyny do zbiornika na paliwo, będącego częścią urządzenia i miotać płomieniami na duże odległości. Wszystko wskazuje na to, że miotacz odniesie sukces – w serwisie crowdfundingowym Indiegogo projekt zebrał ponad dwukrotność oczekiwanej przez konstruktorów kwoty. Rodzi się jednak pytanie… czy tego typu wynalazek faktycznie powinien być powszechnie dostępny?
Jeśli nie planujecie przeprawy przez pustynię bez wody pitnej ani zabaw z ogniem na szeroką skalę, może spodobają wam się słuchawki, które uczą się waszego gustu muzycznego? Taki wynalazek również się ostatnio pojawił. Mowa o Aivvy Q, które zapamiętują Wasze ulubione kawałki. Żeby lepiej zapoznać sie z Waszym gustem, Aivvy stosuje automatyczne algorytmy i GPS. Baza danych, z której czerpie zawiera aż 40 milionów różnych tytułów, więc jest w czym wybierać, a Aivvy ściąga Wasze ulubione piosenki prosto do słuchawek, skąd można słuchać ich w trybie offline. Sama obsługa jest dość prosta:
Kiedy podczas odsłuchu podoba Wam się jakiś kawałek, tapiecie w przyciski po bokach słuchawek, co powoduje natychmiastowy zapis piosenki razem z czasem, datą i miejscem, w którym jej słuchaliście – to pozwoli konstruować odmienne playlisty dla różnych lokalizacji, w których się akurat znajdujecie. W końcu inaczej nastraja nas siłownia, inaczej ulubiona restauracja, a jeszcze inaczej czujemy się w drodze do pracy. Bateria w Aivvy Q pozwoli Wam na około 40 godzin słuchania muzyki.
I jak Wam się podoba moja lista? Dwa żywioły i jeden umilacz czasu – zestaw trochę niedopasowany, ale mający licznych zwolenników i donatorów, chociaż słuchawki i nanotechnologiczny filtr, to zdecydowanie coś, co mogłabym mieć :).