Honor nie przestaje mnie zadziwiać. Co prawda już nie raz pochlebnie wypowiadałem się na temat submarki Huawei, ale co innego pisać o konkretnym urządzeniu z domu, gdy do dyspozycji masz tylko zdjęcia prasowe, a co innego, gdy namacalnie możesz przekonać się o efekcie końcowym. Tym razem miałem na własne oczy zobaczyć, jak świetnym urządzeniem jest Honor Magic. Zrobił na mnie fenomenalne wrażenie. Teraz już wiem, że nazwa jest w 100 procentach adekwatna do tego smartfona.
W ogóle patrząc w kontekście Huawei P10, który w założeniu ma by flagowcem firmy, nie do końca pasuje mi do tej roli. Tym bardziej, że dookoła firma ma tyle ciekawych modeli. U boku Honor prężnie rozwija skrzydła, a ich produkty właśnie na przykładzie najnowszego smartfona Huawei prezentują się moim zdaniem o wiele bardziej intrygująco. Chociażby Honor 8, który podoba mi się co raz bardziej, za każdym razem, gdy go widzę. Honor Magic zaś rozłożył mnie na łopatki, bo dawno nie widziałem tak… ślicznego smartfona! Ujmuje Cię już od pierwszej chwili, a pierwszy dotyk i kolejne z nim spędzone minuty sprawiają, że czujesz zafascynowanie tym sprzętem. W moim poprzednim tekście, nazwałem go „otoczakiem”, bo rzeczywiście jego krawędzie są zaokrąglone. Delikatnie, ze smakiem, co sprawia, że z wielką przyjemnością trzyma się go w ręce.
Na zdjęciach prasowych wydawał się dość kruchy, jednak na żywo wrażenie to mija. Upadek na pewno nie skończyłby się dobrze, jednakże Honor Magic sprawia wrażenie solidnego, co na pewno wpływa korzystnie na odbiór. Telefon nie jest przy tym duży, przypomnę – ma 5 cali – dzięki czemu komfort użytkowania jest maksymalny. Co prawda strasznie się brudzi od odcisków palców, ale wyjątkowo nie przeszkadzało mi to w trakcie, gdy z niego korzystałem, bowiem jest wykonany wręcz perfekcyjnie. Do tego idealnie czarny kolor obudowy podkreśla totalne walory estetyczne.
Wygląd to oczywiście nie wszystko. Wyposażenie Honora Magic jest równie imponujące. Rozdzielczość 2K, przy tej przekątnej wygląda wręcz idealnie, a pozostała specyfikacja w postaci procesora – Kirin 950, pamięci RAM – 4 GB, czy podwójnego aparatu sprawia, że to smartfon którego mógłbym mieć od razu. Teraz i już.
Jedynie, co mogłoby mi przeszkadzać to nakładka. Nie mogę się do niej przekonać i niestety nadal nie czuję do niej mięty. Wciąż wydaje mi się ciężka, z milionem funkcji, których i tak nie wykorzystam. Kiedy pomyślę chociażby o nowym LG UX 6.0 – sofcie, który jest naprawdę dobrze przemyślany, to mogę tylko żałować, że Chińczycy bardziej nie przyłożyli się do tego elementu. Zdaję sobie jednak sprawę, że to tylko moje preferencje i są osoby, którym taka odsłona Androida się podoba. Trzeba jednak oddać, że wszystko działa tutaj bardzo płynnie, choć prawdziwy test urządzenie przejdzie w codziennym użytkowaniu, po zainstalowaniu na przykład stu aplikacji, i regularnym wykorzystywaniu możliwości w pracy czy zabawie z multimediami.
Najlepszą informacją odnośnie Honora Magic jest jednak ta, że ma on zawitać na nasze krajowe podwórko, dzięki czemu każdy i każda z Was będzie mógł/mogła przekonać się, jak bardzo warty uwagi jest to smartfon. Co więcej, jest szansa, że nie będzie w kosmicznej cenie, co jeszcze bardziej zwiększa jego atrakcyjność. Ah! Ujął mnie Honor Magic nie na żarty! Nie wykluczam nawet, że dzisiaj jeszcze raz odwiedzę stoisko Huawei na MWC, by pozachwycać się magią tego wyjątkowego otoczaka!