Kurczę, chodzę od zdumienia do zdumienia. Krok za krokiem. Po prostu szok! Co stoisko, to dech zaparty! Po prostu dzieje się coś niesamowitego na tych targach w Barcelonie! I to, co uderza mnie najbardziej, to jakość prezentowanego sprzętu. Sposób, w jaki jest wykonany oraz możliwości, które prezentuje. Nie inaczej jest z kolejnym bohaterem moich barcelońskich wycieczek po stoiskach na targach MWC 2015, czyli smartwatchem LG Watch Urbane!
Właściwie powinienem napisać, że mam na myśli bohaterów, bowiem nowy zegarek od LG występuje w dwóch odsłonach – z oraz bez LTE. Ale to nie jest zasadnicze rozróżnienie, bowiem ten, który posiada moduł 4G ma nieco inną konstrukcję, wzbogaconą o dodatkowe przyciski. Jest też masywniejszy, ma inne paski i w ogóle jest jakiś taki duży i solidny.
Ale podstawowym punktem, który go odróżnia od zwykłego Watch Urbane jest fakt, że model z LTE pracuje pod kontrolą systemu WebOS. Wg mnie, LG mógł śmiało wypuścić dwa zegarki o dwóch różnych nazwach, bo tych dysproporcji pomiędzy nimi jest mimo wszystko naprawdę sporo. Ale do rzeczy!
Model z LTE osobiście mnie odrzucił. Nie mógłbym go mieć. Jest ciężki, toporny, zbyt osiłkowaty – jeśli mogę się tak o nim wyrazić, chociaż chodzi mi po głowie inne słowo: penerski. Wiem, że to trochę nie pasuje do tej całej estetyki, ale coś takiego ma w sobie ten smartwatch. Myślę, że biznesmen po niego nie sięgnie. A przeciętna osoba nie będzie z nim wyglądać dobrze. Nie uważam, aby to był zegarek do dresu, to byłaby za gruba przesada, ale jest w nim coś takiego… no właśnie – penerskiego ;). Przepraszam jeśli ktoś poczuje się urażony, ale nie wiem, jak to inaczej sformułować.
Sam WebOS wygląda dość znośnie i jest bardzo intuicyjny. Ze wszystkich akcji wychodzimy albo przeciągnięciem palca od lewej strony tarczy ku środkowi lub wciskając środkowy przycisk. Są one trzy i aż za bardzo przypominają te z klasycznych zegarków, również tym, że trzeba je dość głęboko docisnąć, jeśli chce się wywołać przy ich pomocy jakąś akcję. Myślę, że jest tak z uwagi na fakt, aby nie były zbyt czułe, kiedy zegarek swobodnie siedzi na nadgarstku i poddawany jest zakładaniu lub zdejmowaniu różnych rzeczy, których rękawy mogą przypadkiem o owe przyciski zaczepiać się i przełączać konkretne funkcje.
Sam interfejs jest dość zgrabny, aczkolwiek dla mnie ma w sobie coś, co kojarzy mi się ze sportem. Może właśnie te rosnące kółka, w których są odniesienia do aplikacji? Jest w tym coś w domyśle z aktywnością, formą, wznoszeniem się. Bardziej widziałbym Watcha Urbane LTE na ręce u kogoś, kto wspina się po skałkach. Może właśnie cała masywna budowa sugeruje, że powinni z nim chodzić bardziej wyczynowcy niż miejscy lekkoatleci?
System pracuje płynnie – na tyle, na ile mogłem to sprawdzić – jest w miarę szybki, ale gdyby animacje wykonywały się o jakąś milisekundę szybciej, miałbym wrażenie lepszej efektywności. Zwracam jednak szczególną uwagę na to wcielenie WebOS, bo miałem już do czynienia z Androidem na pierwszym Galaxy Gearze oraz SmartWatchu 2 od Sony. Później na kolejnych Gearach z Tizenem, aż w końcu na Gearze S z najbardziej twórczą odmianą tego samsungowego systemu, z widgetami i wszystkimi możliwymi fajerwerkami. Potem przyszedł czas na dwa smartwatche z Androidem Wear, czyli Geara Live i Sony SmartWatcha 3 SWR50. Tak więc to, co oddaje w nasze ręce teraz LG wzbudza tym większe moje zainteresowanie, zwłaszcza że u bram stoi Apple Watch ze swoją platformą!
Osobiście mam wrażenie, że LG idzie drogą środka. I jeśli zadba odpowiednio o aplikacje i sensowne wsparcie developerów, to jest szansa, że produkt ten się obroni i znajdzie swoich wielbicieli. Ale apki to podstawa, która powinna być zrealizowana zanim system razem z zegarkiem trafi na rynek. Bez tego nie wieszczę sukcesu.
Drugi to oczywiście „zwykły” LG Watch Urbane, czyli model pracujący pod kontrolą Androida Wear. Najwięcej mojej uwagi przykuła wersja złota, zatem miałem szansę dokładnie się jej przyjrzeć. I w tej odsłonie, wraz ze skórzanymi paskami w kolorze brązowym, wygląda zjawiskowo! Takiego smartwatcha od LG chętnie bym kupił. Ma wszystko to, czego najbardziej potrzebuję do szczęścia, chociaż oczywiście wolałbym i tutaj LTE.
Z drugiej strony nie drę z tego powodu szat, bo przecież Android Wear i tak nie wspiera takich rozwiązań (jeszcze). Poza tym AW odkrywa niesamowity potencjał tego smartwatch na dedykowanym przez LG wyświetlaczu. Myślę, że to jeden z ładniejszych inteligentnych zegarków, aczkolwiek w mojej prywatnej opinii trochę mu jednak brakuje do Huawei Watcha, który naprawdę nie ma sobie równych i dzisiaj z zamkniętymi oczami wybierałbym tego drugiego!
Otwarta pozostaje jeszcze kwestia ceny, ale zapewne żaden z nich najtańszym nie będzie, bo przesadzić też producenci nie powinni – w końcu, kto je kupi? Sporo ludzi może też nadal czuć się bardziej zmotywowanymi do zakupu tradycyjnego czasomierza, chociaż ja już bym ponownie na taką drogę nie wszedł.
Podsumowując – jestem bardzo zadowolony z tego, jak LG widzi rynek smartwatchy. Cieszy mnie również, że stawia na własną platformę, dobrze że nie odpuszcza Androida Wear, a do tego serwuje produkty, które naprawdę są solidnie wykonane i trafią do swoich grup odbiorczych. Przyznam szczerze, że konkurencja na tym tle wypada średnio, żeby nie napisać – słabo. Plastik nie jest najfortunniejszym tworzywem, z którego powinny być robione smartwatche. I LG to rozumie, większość z nas za pieniądze, które trzeba przeznaczyć na inteligentny zegarek, miałoby naprawdę świetny klasyczny czasomierz. Producenci nie mogą więc tutaj odpuszczać. I o to chodzi :).