O planach dosyć budżetowego hełmu VR (choć patrząc na konstrukcję, użyłbym chyba innego określenia), stworzonego przez połączone siły Google i LG pisałem całkiem niedawno. Jak można było się spodziewać, na targach MWC ten sprzęt również został zaprezentowany, choć muszę przyznać, że informacji o nim, jest zatrważający mało. W materiałach prasowych, które otrzymaliśmy, poświęcono mu jeden akapit, w związku z tym, będę opierał się na wrażeniach osób, które miały z LG VR styczność podczas samej imprezy.
W skrócie, jest to Cardboard na sterydach. No, może na ¼ dawki, bo upgrade nie jest aż tak znaczący. Odbiór tego urządzenia, będzie zależał od samego nastawienia, więc już teraz napiszę wprost – to nie jest bezpośredni konkurent Samsunga z jego Gear VR, a raczej udoskonalona kartonowych okularów od Google, a więc jest to namiastka wirtualnej rzeczywistości, która z jednej strony pozwoli sprawdzić użytkownikom, czy to zabawa dla nich, a z drugiej, stworzy podwaliny dla przyszłych projektów giganta z Mountain View, bo nie wierzę, że takie się nie pojawią.
Różnicą widoczną na pierwszy rzut oka jest użycie innych materiałów. Zgodnie z nazwą, poprzednik wykonany był z kartonu, tutaj zastosowano plastik. Niestety, również zabrakło paska, który by mocował całość, więc przez cały czas musimy trzymać gogle w rękach. Jak pisałem wcześniej, znalazł się tu też magnetyczny pierścień. Gdy go przesuniemy w dół, zaznaczymy interesującą nas aplikację. A sam wybór dokonuje się po prostu przez wzrok. Tam gdzie patrzymy, pojawi się wirtualny kursor.
Sama konstrukcja składa się z trzech elementów. Do zewnętrznej powłoki, z wycięciem na przyciski głośności oraz wejście słuchawkowe, wkładamy LG G3. Następnie mamy wkładkę, która dzieli ekran na dwie połowy i w końcu fragment z soczewkami 40 mm. Jest zatem prosto, można wręcz rzecz – minimalistycznie, ale tak naprawdę o to chodziło.
Jedną z kolejnych wad tych okularów jest wsparcie jedynie dla wcześniej wspomnianego LG G3. To mimo wszystko dość rozsądny krok – żeby cieszyć się dobrodziejstwem wirtualnej rzeczywistości potrzeba dużej rozdzielczości, a ten flagowiec zapewnia QHD. Inna sprawa, że ten headset dostanie każdy, kto kupi G3 oraz osoby już go posiadające z ważną gwarancją, co z pewnością bardzo pozytywnie wpływa na odbiór. To co Samsung, do każdego Note 5 też zrobicie taką promocję?:)
Sascha Sega, z portalu PC Mag, który miał okazję założyć, a raczej przytrzymać, headset, pisał, że to nie jest prawdziwe VR, a po kilku minutach, czuł się, jakby raczej był w filmie o wirtualnej rzeczywistości z lat 90. Pamiętam moje krótkie wrażenia z Cardboarda, więc jestem w stanie w to uwierzyć.
Pod względem aplikacji, póki co szału nie ma. Siedem pozycji, w tym samouczek, wirtualna przechadzka po pałacu w Wersalu, przeglądanie renderowanych obiektów, filmy w pełnej panoramie czy kilka gier. Domyślam się, że z czasem dochodzić będą nowe aplikacje. Na razie jest to zmora hełmów VR w obecnym stadium rozwoju. Ale wierzę, że pomysł się przyjmie i na każdym z nich, biblioteka tytułów będzie się powiększać.
Jak zatem można ocenić próbę LG wkroczenia na rynek wirtualnej rzeczywistości? Wydaje mi się, że jest ona umiarkowanie udana. Jako pierwszy krok w ten świat – nada się idealnie, choć na dłuższą metę, zapewne się nie sprawdzi. No i ten brak paska mocującego odbiera dużo z komfortu użytkowania. Posiadacze LG G3 będą z pewnością zadowoleni, reszta musi obejść się smakiem, co da się znieść biorąc pod uwagę, że bliżej mu do fastfoodowych frytek z colą, aniżeli wołowego steku z restauracji.
Żrodło, foto: LG, pcmag, theaustralian