Motorola rzuca właśnie do gry swojego najnowszego flagowca – model Droid Turbo, który dla rozpasanego amerykańskiego ego, które uwielbia wszystko, co jest BIG, jest dosłownym wyrażeniem mani wielkości. To zdecydowanie mocno wyposażony smartfon, a co za tym idzie – otrzymamy świetnie pracujące rozwiązanie na wydajnych podzespołach. Trudno jednak nie odnieść wrażenia, że Droid Turbo to taka Moto X drugiej generacji na solidny sterydach.
Wzornictwem – szczególnie od frontu – urządzenie bardzo różni się od dostępnych obecnie na rynku płaskich tafli. Mamy tutaj mała bródkę, wydłużającą nieco bryłę, która osobiście nie bardzo mi się podoba, ale z pewnością będzie mocno wyróżniała ten model na rynku. Na odwrocie jest za to zdecydowanie lepiej, Motorola inwestuje konsekwentnie w ciekawą wzorniczo fakturę oraz eksperymentuje z materiałami stosowanymi na pleckach. Tutaj dostajemy (zależnie od opcji) nylonowy materiał lub metalizowane włókna szklane z powłoką Kevlar.
Dalej jest już hardware’owa miazga. Na froncie znalazł się ekran AMOLED o przekątnej 5,2-cala z rozdzielczością Quad HD wynoszącą 2560×1440 pikseli, na którym udało się uzyskać ich gęstość na poziomie 565 ppi. Front oczywiście chroniony jest przez szkło firmy Corning – Gorilla Glass 3. Droid Turbo napędza Qualcomm Snapdragon 805 z zegarem 2,7 GHz i 64-bitową grafiką Adreno 420. Oczywiście równie godnie wyglądają 3 GB pamięci RAM, a smartfon posiada w standardzie aż 32 GB przestrzeni na pliki (jest też specjalna, kolorystyczna opcja 64 GB).
Zapewne zasadne pozostaje pytanie, jak to wszystko pociągnie na baterii? Cóż – skoro Moto X 2-gen. na sterydach, to i bateria nie jest kiepska. Otrzymujemy ogniwo o pojemności 3900 mAh! Urywa tyłek, prawda? Bo to przecież nie całkowite wyposażenie Motoroli Droid Turbo. Nowe urządzenie jest wodoszczelne, potrafi kręcić filmy w rozdzielczości 4K, a do dyspozycji otrzymujemy aparat z matrycą 21 Mpx i bardzo jasną przysłoną f/2.0, która sprawdzi się idealnie w kiepskich warunkach oświetleniowych.
Sam aparat wyposażony jest też w podwójną diodę doświetlającą LED i 4-krotny zoom cyfrowy oraz liczne rozwiązania software’owe, jak automatyczny tryb HDR, tzw. slow motion video, czy zdjęcia seryjne. Jest też NFC, wsparcie dla mobilnych płatności bezprzewodowych, podczerwień, czujnik oświetlenia, akcelerometr, żyroskop, czujnik Halla, cyfrowy kompas. Całością zarządza stockowy Android KitKat w wersji 4.4.4, czyli ostatniej przed Androidem 5.0 Lollipop, którego zapewne też smartfon otrzyma.
Podsumowując – robi wrażenie, prawda? Ciężko nie zauważyć, że to bardzo, ale to bardzo solidnie wyposażony telefon, który dostępny póki co będzie w sprzedaży jedynie w ramach abonamentu w amerykańskiej sieci Verizon. Poniżej dodaję jeszcze krótki materiał wideo z serwisu Engadget, który pokazuje, jak wygląda nienylonowy tył w Droid Turbo i jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu, że dość tandetnie… Dla samego jednak wyposażenia trudno na dłużej nad tym urządzeniem się nie zatrzymać. Podejrzewam, że i cena będzie zaporowa!