Minął mój pierwszy tydzień z systemem Android w bardzo rozbudowanej wersji, którą przygotowała firma Xiaomi na potrzeby swoich smartfonów, i którą nazwała MIUI. Dzięki świetnemu polskiemu wsparciu, szybko poradziłem sobie z instalacją systemu na swoim Samsungu Galaxy Nexus. Przed tygodniem opisałem swoje pierwsze wrażenia, z dosłownie kilku godzin obcowania z systemem. Teraz mam za sobą tydzień. Intensywny tydzień. Co mogę zatem napisać o tym niemal kultowym dla Azjatów systemie?
Chyba muszę zacząć od tego, że już wiem, że nie zostanę z nim na dłużej. I teraz uwaga – wynika to z tego, że kocham lekkość, szybkość, mam utarte schematy w obcowaniu ze sprzętem. Nie oznacza to, że nie jestem się w stanie przestawić, ale muszę przyznać, że tęsknię do czystego, stockowego Androida 4.3. I nie jest to wina MIUI, po prostu pod tym względem jestem minimalistą. Jaki zatem jest zielony robot po modyfikacjach MIUI? Wolny, ale cholernie STABILNY! Co to znaczy, że jest wolny? To znaczy, że po tapnięciu na jakąkolwiek funkcję, muszę odczekać tą jedną (może dwie) sekundy na wykonanie danej akcji. Nie ważne, czy chcę wykonać połączenie telefoniczne, otwieram przeglądarkę, włączam latarkę, ładuję kalkulator, wchodzę w SMS-y. Po prostu jest chwila zwolnienia, która w bardzo intensywnym, codziennym trybie nie jest może nie do zniesienia, ale mocno odczuwalna.
OK. – może to wina sprzętu. Ale jednak Android Jelly Bean 4.3 działa płynniej. Zdecydowanie płynniej. Na tyle, że już do niego tęsknię. I to jest jedna rzecz. Teraz druga – MIUI przypomina baaaardzo mocno z wyglądu system iOS od Apple. Jestem już tego pewien, mimo że przy codziennym korzystaniu ujawnia się cała masa zalet Androida, to jednak są rzeczy, zwłaszcza z wyglądu, które mocno tą modyfikację pchają w kierunku iOS, a takiego systemu nie chcę. Mam iPada i to mi wystarczy.
Są też rozwiązania typowe dla MIUI, których obejść nie mogę. Po pierwsze nie można usunąć aplikacji systemowych, które są widoczne u dołu ekranu na każdym pulpicie, czyli: aplikacji do wiadomości SMS, Kontaktów, Telefonu, Internetu. Przy niemal nieograniczonych możliwościach personalizacyjnych MIUI, niemożność ruszenia ich (poza przestawieniem kolejności i dodaniem jednej dedykowanej od siebie aplikacji), jest dla mnie nie do przeskoczenia.
[AKTUALIZACJA] Można te ikony przenieść z paska na pulpit, ale nie można ich z niego usunąć, bo nie ma osobnego menu ze wszystkimi aplikacjami, zatem próba przeniesienia ikony np. z Telefonem na kosz, kończy się informacją, że „Nie można odinstalować aplikacji systemowych”. Oczywiście nie jest moim zamiarem odinstalowywanie apek systemowych. Przez wspomniany wcześniej brak dodatkowego menu z wszystkimi aplikacjami, pozostaje tylko opcja odinstalowywania. Natomiast można podmieniać rozwiązania systemowe, np. dedykowaną przeglądarkę zastąpić Chrome itd.
Dlaczego jest to dla mnie takie uporczywe? Bo standardowo usuwam aplikację Kontakty, z tego menu, a zostawiam wyłącznie Telefon. Przecież to jedno i to samo. Usuwam domyślną przeglądarkę internetową i dodaję Chrome, bo korzystam z tej platformy na komputerach z Windowsem, Chromebooku, tabletach i w końcu na smartfonie. Nie wyobrażam sobie pracy bez niej, gdyż na każdym z tych urządzeń przeglądam inne strony, wracam do nich np. na tablecie i na Chromebooku kończę rozpoczętą tam akcję.
Ponadto męczy mnie brak dostępu do menu z aplikacjami. Wszystkie instalują się od razu na pulpicie, a kiedy brakuje miejsca wskakują na kolejny, automatycznie tworzący się ekran. Nie przekonuje mnie idea folderów. Mam system iOS od dawna i przez pewien czas też próbowałem nazywać foldery i trzymać tam pokrewne rozwiązania, ale w konsekwencji z tego zrezygnowałem. Na pulpicie w klasycznym Androidzie mam zawsze aplikacje, z których korzystam najczęściej, kilka widgetów i to wszystko. Tutaj rosną mi i rosną, a wyszukiwanie ciągle programów, z których chcę aktualnie skorzystać jest czasochłonne i nie o to chodzi. Nie łapię ich po prostu okiem.
Kolejny element, który jest dla mnie nie do przejścia, to praca paska powiadomień. Można go używać na zablokowanym ekranie, ale kiedy chcę np. wejść w otrzymaną wiadomość e-mail, to po tapnięciu jej w notyfikatorze i tak się nic nie dzieje, do momentu, aż nie odblokuję klawiatury. Jak wspominałem już niejednokrotnie na tym blog – czy to opisując platformę iOS czy Androida – większość zdań załatwiam z paska powiadomień. Bardzo irytujące jest zatem, kiedy do każdej akcji muszę ciągle odblokowywać ekran. A dostaję tych powiadomień bardzo dużo. Mam kilka skrzynek pocztowych, Twittera, G+, FB, jestem pozapisywany do różnych grup dyskusyjnych – no nie da się tak pracować. Po prostu. Dla mnie odpada.
Niemniej MIUI jest systemem (lub właściwie nakładką na Androida) – jak już wcześniej wspomniałem – niezwykle stabilnym. A to oznacza, że bez problemu można na nim długo pracować bez resetowania smartfona, nic się nie wykrzacza, jest nad wyraz dobrze. Mam wrażenie, jak bym nie obcował z Androidem. Do tego wygląda zjawiskowo. Jeśli przez pierwsze godziny nie jesteście pewni, czy to dobrze wyglądający system, to już następnego dnia jesteście pewni, że ma w sobie to COŚ. Nie wiem, jak to opisać, ale mam wrażenie spokoju w obcowaniu z tą edycją zielonego robota, mimo jego licznych – jak dla mnie – wymienionych wyżej mankamentów. Może mam dla niego większą tolerancję, bo wiem, że póki co testuję tego Androida z tą swoistą nakładką, zatem podchodzę na chłodno do tematu, jednak to bardzo miła niespodzianka, widząc go tak stabilnym.
Jeśli ktoś z Was lubi różnego rodzaju launchery, to przy MIUI porzuci wszystkie. Wynika to z tego, że modyfikować można w tym systemie niemal wszystko: od tapet pulpitu i zablokowanego ekranu, poprzez możliwość aktywowania lub wyłączania paska powiadomień na zablokowanym ekranie, kończąc na kolejności ułożenia przycisków ekranowych i definiowaniu jakie funkcje mają się pod nimi uruchomić przy konkretnych gestach. Jest tego cała masa. Niemniej mnie osobiście, i jest to wyłącznie subiektywne odczucie, takie rozwiązania nie przekonują. Wolę system mniej kolorowy, szybszy (nawet jeśli łapie pojedyncze lagi), który pozwala się obsługiwać w najprostszy możliwy sposób i nie zmusza mnie do kolejnych akcji. Taki jest stockowy Jelly Bean 4.3.
Póki co waham się, czy dalej pozostać przy MIUI…, chociaż zdaję sobie sprawę, że wszystko co o nim napisałem jest jeszcze dość powierzchowne.