Xiaomi bije kolejne rekordy. Oczywiście sprzedaży i ten nowy również jest cholernie imponujący. Kurczę, sam nie wiem już, jak opisywać ich sukcesy, bo po prostu szczęka opada do samej gleby. Wyobraź sobie, że sprzedajesz w jeden kwartał okrągły milion smartfonów! Jeszcze stoisz? Kurczę, to jest wręcz niewyobrażalne! I Xioami właśnie osiągnął taki poziom – o czym oficjalnie poinformował Hugo Barra na swoim Twitterze! Firma ta w ciągu całego trzeciego kwartału fiskalnego w roku 2015 upłynniła milion swoich słuchawek w Indiach! W trzy miesiące!
[showads ad=rek3]
Wiem, możesz narzekać, że tania chińszczyzna, że dorabiają się na czyichś patentach, że kopiują bezpardonowo wzornictwo od Apple, że nie podoba Ci się nakładka MIUI na system. OK, to wszystko może być prawda. Ale who cares? Skoro takimi wynikami Xiaomi miażdży wszelką androidową konkurencję. I to w segmentach, w których do tej pory wiodła prym.
[showads ad=rek2]
Jakie znaczenie ma to z perspektywy polskiego blogera tech? Czy powinny interesować Cię wiadomości na temat sprzedaży smartfonów w Indiach? Myślę, że nie ma nic gorszego, jak ignorancja. I przewrotnie napiszę pewną parafrazą:
Spieszcie się kupować smartfony uznanych marek,
bo tak szybko odchodzą…
Znów odwołam się do Twojej wyobraźni. Pomyśl tylko, że wszystkie innowacje szlag trafia. I to nie dlatego, że nagle skończyły się pomysły inżynierom, jak tworzyć nowoczesne produkty. Ale dlatego, że ci, którzy je faktycznie kreowali zwyczajnie zostali pobici przez beznadziejne marże i cenową walkę prowadzoną przez takich, jak Xiaomi!
[showads ad=rek1]
W ostatnim tygodniu opublikowałem lukrowaną i bardzo emocjonalną recenzję inkBOOK-a od polskiej firmy Arta Tech. Na Twitterze, jak i w komentarzach zarzucono mi, że wielbię produkt, która wcale nie jest z Polski. I faktycznie – osłupiałem, kiedy okazało się, że inne marki również kupiły od Chińczyków projekt czytnika, tyle że nadrukowały własne logotypy i sprzedają pod swoimi skrzydłami. Arta Tech ma wprawdzie własny serwis w Polsce i tutaj je naprawia, jeśli coś z nimi dzieje się nie tak oraz cały czas dba o aktualizacje, więc wrażenie pozostawia po sobie dobre. Ale dotarło do mnie, że tak naprawdę zachwycałem się nad swoistym blamażem, chociaż – nie żałuję ani jednego zdania napisanego w kontekście zachwytów nad inkBOOK-iem. Ten czytnik e-booków sprawdził się u mnie bardzo dobrze i zrobił na mnie świetne wrażenie.
[showads ad=rek2]
Niemniej doceniałem produkt, na którego wykonanie Arta Tech wpływu nie miała, a jeśli już to w minimalnym stopniu. Nikt więc nie wybierał partnera do produkcji body, innego do wykonania ekranu, jeszcze innego od procesora, czy RAM-u.
Jeśli wyobrażasz sobie, że proces wytwarzania produktów w każdej firmie tech wygląda tak, jak w kultowych książkach i filmach o Apple, to naprawdę jesteś w błędzie. I ja też w nim byłem.
Xiaomi oczywiście jest firmą, która negocjuje swoje warunki. Inaczej nie dostałbyś smartfona ze Snapdragonem, Gorilla Glass, czy metalowym body. Ale oni odcinają kupony do ścieżek, które wydeptał Apple, Samsung, HTC czy Sony.
Oczywiście – i wielcy giganci w swoich portfolio posiadają całą masę „gotowców”, produktów za przysłowiową złotówkę, ale nie da się ukryć, że to flagowce wyznaczają trendy. Nie bez przyczyny są takie drogie. Bo nie ważne, ile w hurcie zapłacono za podzespoły i wyszło za sztukę po sto kilkadziesiąt dolarów. Zauważ, że ktoś jednak projektuje te urządzenia, pieczołowicie pisze oprogramowanie, wymyśla funkcje, testuje wytrzymałość w różnych warunkach, szuka pomysłów na ich zastosowanie, współpracuje ściśle z developerami i sieciami sprzedaży, łoży na marketing etc. Wykonuje więc całą ciężką robotę, na której próbują wyskoczyć inni.
[showads ad=rek1]
Czy to źle? Ależ skąd! Takimi prawami rządzi się wolny rynek. Natomiast szkoda wielka, że wkrótce takie uznane marki, jak HTC czy Sony mogą zniknąć z rynku. Samsung po raz pierwszy zanotował od miesięcy zwyżkowy kwartał, wciąż walcząc ze spadkiem marż i odnosząc większe sukcesy w segmencie średniopółkowym, który wreszcie w jego wykonaniu ma ręce i nogi. Tak, to zasługa takich Xiaomi czy Huawei. Ale z drugiej strony, każda tania chińszczyzna na dłuższą metę rozwala dynamiczny rozwój branży. Zalewają nas elektrośmieci (idąc za Jonathanem Crary z książki „24/7. Późny kapitalizm i koniec snu”), które starzeją się szybciej niż powstają ich milowi, innowacyjni następcy, bowiem wypiera je faktycznie produkt niewiele ulepszony i miałki – „jednorazowego użytku”.
Cóż – brawo Xiaomi, gratuluję sukcesu. I po raz pierwszy w historii swoich zachwytów nad dynamizmem Twojego rozwoju, patrzę na Ciebie z dystansem.
Boję się, że jesteś lawiną, której nie da się już zatrzymać.
A taka wyrządza najwięcej szkód…
[showads ad=rek3]
Źródło: cnet