Jakoś specjalnie skonfudowany nie jestem. Nie drę szat z powodu braku Skype for Web na swoim Chromebooku, chociaż ucieszyłbym się, gdyby to rozwiązanie się pojawiło. Tym bardziej, że przecież gigant z Redmond zapewniał, że dołoży wszelkich starań, aby platforma była dostępna bez konieczności instalacji dodatkowych wtyczek etc. Liczyłem, że kiedy ten nadejdzie, będę mógł śmiało skorzystać ze Skype również na Chromebooku. Pomyliłem się. I mógłbym napisać, że rozumiem postawę Microsoftu, gdyby nie jeden szczegół…
… a właściwie, gdyby nie wysyp szczegółów, które możemy od jakiegoś czasu, zwłaszcza po zmianie sterów na stanowisku CEO, w Microsofcie obserwować. Twórca okienek idzie mocno po bandzie. To, co do tej pory było jego wieloma atutami w np. Windows Phone, zostaje przerzucone w atrakcyjnej, a nawet lepszej formie dla urządzeń z iOS-em czy Androidem na pokładzie. Mamy więc tutaj świetnego Office’a, rewelacyjną aplikację do poczty Outlook, obietnicę otrzymania Cortany, a gigant dwoi się i troi, aby w nowym Windowsie 10 Mobile możliwe było uruchamianie apek napisanych pod system Google.
Myślałem, że polityka spójności Microsoftu – One Microsoft – będzie obowiązywała także w stosunku do notebooków z Chrome OS na pokładzie. Nic bardziej mylnego. Mam wrażenie, że korporacja pod wodzą Satyi Nadelli w tym miejscu mocno pokazuje Google środkowy palec. Niby to przecież nic takiego – Skype for Web nie jest niezbędnym narzędziem do pracy dla właścicieli Chromebooków, ale… no właśnie, może jednak jest?
Myślę, że marzeniem wielu osób jest, aby komunikator wideo od Microsoftu można było używać na rozwiązaniach z Chrome OS. Wy sami – czytelnicy tego bloga – daliście już kiedyś wyraz temu w komentarzach, próbując dociec, jak można z tego rozwiązania korzystać. Ja sam do niedawna prowadziłem rozmowy wyłącznie na Skype – z bliskimi i ze Stanów Zjednoczonych i Szwecji. Program twórcy Windowsa sprawdzał się – i myślę, że nadal tak jest – doskonale, i chociaż korzystam niemal bez przerwy z Hangouts, to nie miałbym nic przeciwko dostępowi do Skype ze swojej przeglądarki na Chromebooku.
Z jednej strony więc nie rozumiem, dlaczego Microsoft ucieka przed spójną polityką również w kontekście Chrome OS? Teoretycznie zdobywanie klientów na innych platformach powinno być w jego interesie i chociażby z tego powodu Cortana zawita na Androida. Ale z drugiej strony zdaję sobie sprawę, że przecież każdy z nas jest użytkownikiem multiplatformowym. Obecnie korzystam z komputera z Windowsem 7, Windowsem 10, tabletu z Androidem KitKat, tabletu z iOS 8, smartfona z Windowsem Phone 8.1, smartfona z Androidem Lollipop 5.1.1, smartwatcha z Tizenem, smartwatcha z Androidem Wear OS 5.1.1, a także Chromebooka z Chrome OS. I co więcej – z wszystkich niemal codziennie! Oczywiście nie noszę w jednym czasie dwóch smartwatchy, ani dwóch tabletów, ale są rzeczy i okoliczności w ciągu dnia, kiedy mam ze sobą (lub na sobie) różne sprzęty i żongluję nimi zależnie od potrzeb.
Myślę, że u Was jest podobnie, chociaż nie na aż taką skalę. Niemniej pokazuje to, że fajnie mieć te same aplikacje na każdym z tych sprzętów. I na Chromebooku Skype’a nie znajdziemy. Gigant z Redmond wie, że największą popularnością cieszą się notebooki z Chrome OS w szkołach, a Skype to idealna apka, która wpisuje się w niemal podstawowy tzw. must have wielu osób. Jej społecznościowy charakter oraz ugruntowana pozycja na rynku, tylko wzbudzają pożądanie.
Microsoft jednak wychodzi na tym kroku trochę komicznie. Wszystko co już mógł oddać, właśnie przekazał w ręce multiplatformowości. A teraz próbuje, jak niepodległości bronić swojej nieobecności w Chrome OS ze Skype… Czy ma to sens? Dla twórcy tej aplikacji najwyraźniej tak, ale dla niej samej nigdy nie przesiądę się na stałe na komputer z Windowsem, co najwyżej zintensyfikuję korzystanie z Hangouts. I nie na złość, ale dlatego, że po prostu wygodniej!
Źródło, foto: theinquirer