Cholera, nie myślałem, że przyjdzie mi napisać o Microsofcie właśnie takie zdanie, jak w tytule. Za bardzo chyba przyzwyczaiłem się już do tego, że trudno zachodzą w Redmond wszelkie zmiany. I cieszę się, że byłem w wielkim błędzie. Właściwie ostatnie 1,5 roku to ciąg niekończącego się progresu. Satya Nadella to niezwykle energiczny CEO, który doskonale wie, w jakim kierunku chce podążać wraz z Microsoftem. Swoim entuzjazmem przypomina mi jeszcze CEO Asusa – Jerry’ego Shena.
[showads ad=rek3]
Kiedy Nadella doszedł w czasie keynote Build 2015 do tematu Windowsa 10, podziękował wszystkim, że wykazali się taką cierpliwością oczekując oczka w głowie Microsoftu. Ale moim zdaniem najważniejsze rzeczy wydarzyły się właśnie wcześniej, jak i nieco później. Na desktopowego Windowsa nie mam takiego parcia. Pracuję z nim od jakiegoś czasu – w końcu zainstalowałem wersję developerską, i co o niej sądzę przeczytacie już niebawem w osobnym wpisie na ten temat.
Natomiast to, co mnie zapaliło najbardziej to przede wszystkim świetne skoncentrowanie się na Chmurze Azure, uczłowieczenie multiplafromowości w zakresie tworzenia oprogramowania w różnych środowiskach, a także pomysł na portowanie aplikacji iOS i Androida do mobilnego Windowsa, ponadto śmiały koncept pisania jednego programu na wszystkie wersje W10 oraz genialne rozwinięcie Office’a. O HoloLens wypowiedział się Przemek Krawczyk, ale myślę, że Microsoft ma niesamowite możliwości, aby i tutaj pozamiatać konkurencję!
[showads ad=rek3]
Trudno też nie wspomnieć o najnowszej przeglądarce, która z Projektu Spartan zamienia się w Microsoft Edge, a właściwie to zastąpi wieloletniego Internet Explorera, na którym wychowałem się w czasach, kiedy z równą pasją korzystałem z Netscape’a. Edge to zupełnie inna para kaloszy. Przeglądarka dostanie wbudowaną Cortanę, masę wtyczek, będzie obsługiwała nanoszone nań ręczne notatki, a także charakteryzowała prostym interfejsem i takim, który możemy personalizować pod siebie. Kiedyś zrobił coś podobnego Google, ale nie wyszło i zaorał. W wykonaniu Microsoftu wygląda to zgrabniej, i widać, że ten jasno obiera kierunek podobny do tego, który narzucił sobie konkurent z Mountain View. Wiem, że dziś to zabrzmi całkowicie absurdalnie, ale Microsoft Edge, jako system operacyjny na tanich notebookach będących odpowiednikami Chromebooków, mógłby być ciekawą alternatywą.
Mam też silne wrażenie, że dzisiejsza konferencja pokazała bardzo wyraziście, że Microsoft wciąż goni konkurencję. I nie są to czcze słowa. Gigant gimnastykuje się, jak tylko może, aby przyciągnąć nowych klientów, obecnych przytrzymać, a do tego próbuje silić się jeszcze na innowatora. Świetnie, że koncentruje się na Chmurze, rozwiązaniach mobilnych i tak szerokiej otwartości na koncepty konkurencji. Oglądając dzisiejszy keynote czułem, że gigant z Redmond chce powiedzieć do Google i Apple – zapraszamy, nasze drzwi są szeroko otwarte. Przestańmy ze sobą rywalizować, współpracujmy!
[showads ad=rek3]
W każdym razie poczułem ogromny powiew świeżości. Zachwycałem się Nadellą, któremu promienny uśmiech nie schodził z twarzy, a pomimo aż trzech godzin konferencji, wciąż starał się tryskać pogodą i błyskiem w oku. Jak dzisiaj zestawiam zeszłotygodniową konferencję Google for Work z dzisiejszym Build 2015 Microsoftu, to mam wrażenie, że Google opowiedział mi wszystko to, co już wiemy (chociaż wiele zrozumiałem nowych rzeczy). Twórca Windowsa za to zaskoczył ożywczym podejściem do technologii, które już znamy. To ważny komunikat, pokazujący że nadal można robić to wszystko w inny sposób. A Microsoft ma naprawdę sporo do zaoferowania!
Tak, dziś jestem zdecydowanie na TAK!