To jedna z najlepszych wiadomości, która pojawiła się w tym tygodniu wokół tematu związanego ze środowiskiem komputerów osobistych. Oto największy rywal Google pod względem komputerów rewolucjonizujących korzystanie z notebooków w edukacji, podnosi rękawicę. Jak donosi ZDNet ze swoich źródeł w Microsofcie, u amerykańskiego giganta mają trwać intensywne prace nad chmurową wersją Windows 10 Cloud. Jak nietrudno się domyślić, środowisko ma być lekkie, szybkie i pracować na mniej wydajnych maszynach.
Nie ma co się oszukiwać. Obecne na rynku Cloudbooki z Windowsem 10, to jakaś straszliwa porażka. Mieliśmy w redakcji dwa takie urządzenia (TUTAJ recenzja HP Cloudbook Stream 13), ale jednego nawet nie podjąłem się recenzować… Wyobraź sobie sytuację, w której instalujesz świeżego Windowsa, a ten pobierając aktualizacje prosi Cię o zwolnienie miejsca na dysku, bo nie może ich zainstalować. Cały paradoks polega na tym, że jeszcze zdążyłeś zainstalować ani jednej aplikacji. I tak – takie właśnie są Cloudbooki – do d..y.
Nie jestem w tym twierdzeniu gołosłowny. Od czasu do czasu znajomy podrzuca mi takie cudeńko swojej żony do reanimowania i za każdym razem przywracanie ustawień fabrycznych, z głębokim formatem, trwa jakieś 6-8h plus dodatkowe godziny z aktualizacjami. Generalnie jakaś katastrofa. Aż się dziwię, że takie elektro-śmieci są w sprzedaży?
W każdym razie widać było do tej pory wyraźnie, że Microsoft wciąż nie zrozumiał, na czym zasadza się fenomen Chromebooków. I wyraźnie zaczął wyciągać wnioski z wszystkich lekcji, które przyszło mu przyjąć. Dlatego niezmiernie cieszą mnie doniesienia o Windows 10 Cloud, który na obecnych Cloudbookach, będzie w stanie pracować co najmniej tak efektywnie, jak Chrome OS. To świetna wiadomość, bo Google będzie miał konkurenta z prawdziwego zdarzenia.
Jedynym problemem po stronie Microsoftu mogą być aplikacje. Wyszukiwarkowy gigant rozpoczął pisać nowy rozdział historii Chrome OS, bowiem system ten zaczyna wspierać apki ze Sklepu Google Play, a tych na Androida jest cała masa i bezceremonialnie – póki co – odstawiają na dystans zasoby Microsoft Store’a. ALE…
…od kilku miesięcy moja wiara w twórcę Okienek jest znacznie silniejsza. Zakochałem się w komputerach Surface. Oprócz długodystansowych testów Surface Pro 4, kupiłem wcześniej Surface Pro 3, którego po mniej więcej roku używania – w sierpniu 2016 r. – zamieniłem na Surface Booka, z którym się nie rozstaję. Więcej – zajął nawet miejsce mojego Chromebooka. Jego szybkość i efektywność są na takim poziomie, że teraz odkładam i poluję jedynie na Chromebooka z porządnymi podzespołami. W tym kontekście zaczynam dawać MS szansę, że jednak wymyślą coś, aby poszerzyć własne zasoby.
Inna sprawa, że wśród fali krytyki – mi osobiście na Windowsie 10, pracuje się bardzo dobrze. Nie mogę się doczekać Cortany po polsku, obficie używam rysika Surface Pen oraz dedykowanych mu funkcji Windows Ink. Tymczasem wciąż wyglądam na swoim Chromebooku aplikacji na Androida i nie pomagają tu nawet kombinacje z Canary. Stałem się też bardziej obserwatorem Chrome OS i tego, co w tej chwili robi wokół tego Google. Oczywiście pod żadnym pozorem nie wycofuję się ze swojego uwielbienia dla tego sprzętu i rozwiązań, ale im bardziej rozwijają się i rosną w siłę moje biznesy, tym bardziej potrzebuję rozwiązań, w których nie muszę chodzić na kompromisy, do których Chromebooki jednak mnie przymuszają.
Na sam koniec już zupełnie oczywista rzecz, że zdrowa konkurencja stymuluje lepszy rozwój produktów konkurencji. Google robi to na razie bardzo dobrze, ale mimo wszystko opieszale. Moja lista pretensji rośnie. I poza ciągłym czekaniem na Sklep Play w Chrome OS, również mam spory żal za fatalną dostępność Chromebooków w Polsce oraz… o ich ceny, które są wyjęte z kapelusza i doprawdy nie potrafię ich zrozumieć. Jest więc nad czym pracować, bo Windows 10 Cloud już za rogiem…
Źródło: tnw