O ile jeszcze jakieś 3-4 lata temu piractwo było tematem, który często powracał w mediach i docierał do mojej świadomości, o tyle co najmniej od dobrego roku lub dwóch lat nie słyszałem o większych akcjach policji. Ostatnią był bodaj nalot na jakiś akademik, ale czy w Poznaniu, Warszawie, Krakowie lub Wrocławiu, to nie mam zupełnie pojęcia. Piszę o tym, bowiem Microsoft ogłosił właśnie przy okazji Worldwide Partner Conference 2013, że bada 3265 spraw, w których ktoś (osoba) lub podmiot (firma) są oskarżeni o piractwo jego oprogramowania.
Przy tej okazji twórca popularnych okienek podał również, że 35 spraw dotyczy kradzieży oprogramowania w 19 stanach USA, a pozostałe 3230 w 42 krajach świata. Ciekaw jestem w których? Niestety w komunikacie prasowym zabrakło tej informacji. Niemniej myślę, że to całkiem niezły wynik w perspektywie całego globu, gdzie żyją miliardy ludzi i na pewno setki milionów użytkowników korzystających z usług Microsoftu.
Jednak ten całkiem ładny – w moim odczuciu – obraz psują inne dane. Otóż od 2005 roku firmie z Redmond użytkownicy zgłosili aż 450 tys. przypadków, w których nabyte przez nich oprogramowanie bądź usługi Microsoftu nie chciały działać bo okazywały się fałszywkami lub zawierały szkodliwe wirusy lub oprogramowanie typu malware.
Osobna sprawa, że o nieopłacalności piracenia oprogramowania Microsoft przekonywał już w marcu br. publikując raport przygotowany przez IDC, z którego wynika, że koszty naprawy sprzętu i odzyskiwania danych pochłaniają miliardy dolarów. Zresztą obecnie oprogramowanie wielu producentów jest już na tyle tanie, że po co je kraść dla kilkuset złotych oszczędności?
Foto: sxc