Ostatnio naprawdę trudno jest przeglądając w mediach jakiekolwiek filmowe informacje uciec od tematu Marvela. Z jednej strony mamy globalny szał związany z Age Of Ultron oraz dyskusje nad ostateczną oceną filmu (mi szczerze mówiąc bardzo przypadł on do gustu), które nie zdążyły jeszcze przebrzmieć do końca.
[showads ad=rek2]
Z drugiej, tymczasem wielkimi garściami dostajemy już nowinki związane z kolejnymi filmami takimi jak Captain America: Civil War. Dodatkowo zainteresowanie widzów na pewno utrzymuje też czekająca nas za miesiąc premiera Ant-mana, który nawet jak na świat Marvela może być filmem mocno zakręconym. Ja jednak postanowiłem dzisiaj zastanowić się przez chwilę nad inną produkcją związaną ze światem superbohaterów.
Jak łatwo domyślić się patrząc na tytuł chodzi mi o Agents of S.H.I.E.L.D., czyli pierwszy z kilku produkowanych dzisiaj seriali z Filmowego Universum Marvela. W telewizji pojawił się on w 2013 roku i koncentrował się na rozwinięciu niektórych wątków fabularnych obecnych w pierwszej części Avengers oraz Iron Man 3. Główne role grają tu oczywiście tytułowi Agenci T.A.R.C.Z.Y., czyli międzynarodowej organizacji mającej chronić świat przed globalnymi zagrożeniami, która powstała w odpowiedzi na zagrożenie ze strony Hydry po Drugiej Wojnie Światowej.
[showads ad=rek3]
Sama drużyna dowodzona jest przez znanego ze srebrnego ekranu agenta Phila Coulsona (w tej roli Clark Gregg) towarzyszą mu, tajemniczy agent specjalny Grant Ward, specjalistka od walki wręcz Melinda May, para naukowców Leo Fitz i Jemma Simmons oraz młoda hakerka Skye.
Jak już wspomniałem od samym początku jasno widać, że producenci z ABC chcieli zbudować Agentów T.A.R.C.Z.Y. w taki sposób, żeby serial jak najbardziej uzupełniał i czerpał z wątków, które z powodu braku czasu nie mogły zostać rozwinięte w filmach (w końcu sam Coulson zostaje zabity przez Lokiego w Avengers i jego powrót do świata żywych jest jednym z pierwszych postawionych przed widzem pytań). Po obejrzeniu dwóch sezonów muszę przyznać, że to zadanie udało się twórcom wykonać w naprawdę błyskotliwy sposób. Jak zwykle nie chce zdradzać zbyt wiele, jednak fabuła bardzo żywo reaguje na wszystkie wydarzenia zawarte w Thor: The Dark World, Captain America: The Winter Soldier oraz Avengers: Age of Ultron i dodatkowo powiem, że z czasem te interakcje stoją na coraz wyższym poziomie.
Rozwój jest zresztą, moim zdaniem jednym z kluczowych słów w czasie rozmowy o Agents of S.H.I.E.L.D. i widać to w niemal każdym aspekcie produkcji. Pamiętam, że pierwszy odcinek ze swoją szybką akcją i typowym dla Marvela poczuciem humoru bardzo mnie do Agentów zachęcił, jednak przyznaje też, że później nie zawsze było aż tak dobrze. Główni bohaterowie w początkach serialu stanowią dość stereotypową drużynę złożoną z przystojnego klona Jamesa Bonda, obdarzonej efektownym kopnięciem azjatki oraz dwójki społecznie niedostosowanych intelektualistów. Również akcja po premierowym odcinku lekko zwalnia i niektóre z wczesnych przygód tej ekipy jakoś nie dały rady wcisnąć mnie głębiej w fotel. Z biegiem kolejnych epizodów sytuacja ulega zmianie, a wydarzenia otaczające bohaterów oraz całą organizację nabierają naprawdę porywającego tempa tak, że pod koniec drugiego sezonu każdy kolejny cliffhanger pozostawiał mnie z uczuciem, że kolejny odcinek z pewnością obejrzę tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.
Sami bohaterowie też przeszli efektowną drogę od stereotypowych postaci kina akcji po interesujące i prawdziwe (przynajmniej w komiksowym standardzie) osobowości. Niewątpliwie pomogły w tym liczne zwroty akcji, obce artefakty oraz wywiadowcza gra pomiędzy S.H.I.E.L.D. a Hydrą, która jak wiem po wydarzeniach z Winter Soldier wraca do gry o dominacje nad światem. Swoją drogą, poza samym scenariuszem serialowi pomaga mocno również obsada. Poza grającymi czołowe role Brettem Daltonem (Ward), Ming-Na Wen (May), Chloe Bennet (Skye) będziemy mogli tu też zobaczyć np. Kyle’a MacLachlan’a (czyli agenta Dale Coopera z Miasteczka Twin Peaks) czy Edwarda Jamesa Olmosa (znanego z Battlestar Galactica), poza tym gościnnie pojawią się Samuel L. Jackson (Nick Fury) oraz Cobie Smulders (Maria Hill), jak i sporo innych znanych ze świata komiksów bohaterów.
[showads ad=rek1]
Ostatecznie muszę przyznać, że przez wyemitowane do tej pory dwa sezony Marvel’s Agents of S.H.I.E.L.D. bardzo urósł w mojej ocenie z pozycji solidnego średniaka do serialu na, którego kolejne odsłony naprawdę czekam z niecierpliwością (zwłaszcza biorąc pod uwagę ostatni odcinek drugiego sezonu). Oczekiwanie to pewnie dość łatwo będzie mi wypełnić, ponieważ od czasu premiery Agentów T.A.R.C.Z.Y. doczekaliśmy się już kolejnej produkcji od ABC, czyli Agent Carter, a dodatkowo owoce wydała już współpraca Marvela i Netflix, która zakłada powstanie kilku kolejnych seriali spiętych w projekt Defenders. Jak widać inwazja superbohaterów na nasze telewizory dopiero się zaczyna.
Foto: mtv, thisisinfamous, agentsofshield, variety, shieldtv