Z jednej strony, kiedy usłyszałem o tej aktualizacji nie kipiałem entuzjazmem – bo z mojej perspektywy wielkich rewolucji nie zapowiadała. Z drugiej strony, szybko okazało się, że jej wyglądam z dużą niecierpliwością. A kiedy wreszcie dotarła, to muszę przyznać bez dwóch zdań, że wnosi masę świetnych rozwiązań, które nie tylko poprawiają funkcjonalność samego smartwatcha, ale też odświeżają wygląd systemu. OK, rzućmy więc okiem, jak nowości wyglądają w praktyce!
[showads ad=rek3]
1. Nowy/stary wygląd
Zasadniczo zmieniło się wiele, ale można to mimo wszystko uznać za kosmetykę. Myślę, że przy środowisku, jakim jest system operacyjny na inteligentne zegarki bądź inne nadchodzące urządzenia ubieralne, z uwagi na wielkość tego sprzętu, nie ma co liczyć na spektakularne zmiany, aczkolwiek Google postanowił wreszcie wykorzystać potencjał OLED-owych i LED-owych wyświetlaczy. Kolorystyka jest bardziej żywa, a rozmieszczenie poszczególnych funkcji w menu poręczniejsze.
Dla porównania dodaję screen z poprzedniej wersji Androida Wear z numerkiem 5.0.1.
Jest różnica, prawda? Moim zdaniem na korzyść nowego interfejsu, który jest bardziej w stylu Material Design, co dzięki zestawieniu tych zrzutów ekranu widać dość dobrze, aczkolwiek nie ma to większego znaczenia z perspektywy samego użytku w warunkach ostrego słońca, bowiem i tak z wiadomych względów czytelność mocno spada.
[showads ad=rek2]
Od razu zaznaczę, że dobrym pomysłem jest umieszczenie opcji związanych z notyfikacjami w jednym rzędzie. Poprzednio często zdarzało mi się przełączać pomiędzy kolejnymi trybami przy próbie przesunięcia ekranu do kolejnego menu. Nowe są też ikonki Trybu Teatralnego, jak i Sunlight Mode.
2. Więcej do ustawienia w Ustawieniach
Tak, drugą rzeczą, która mocno rzuca się w oczy jest bogatsze menu Ustawień. I dzieje się tam naprawdę wiele teraz. Do tej pory poza regulacją jasności, zmianą skórki ekranowej, możliwością zresetowania, wyłączenia lub przywrócenia do ustawień fabrycznych, nie było tutaj za wiele do działania. Zależnie od wersji można też było włączyć większą czcionkę w trybie ułatwień. Teraz doszło kilka rzeczy.
Po pierwsze jest zupełnie nowa funkcja obsługi gestów nadgarstka (Wirst gestures). I od razu ją pokochałem. Jest fenomenalna. Jej największą zaletą jest fakt, że nie trzeba już dotykać tarczy, aby sprawdzić jakie powiadomienia na nas czekają na smartwatchu. Wystarczy energicznie przekręcać nadgarstkiem to w jedną to w drugą stronę, aby przerzucać wszelkie karty z komunikatami lub wracać do tych, które za szybko przejrzeliśmy. Idzie za tym niesamowita wygoda. Opcja warta zachwytu! :).
Oprócz tego w Ustawieniach otrzymujemy prawdziwą gratkę jeśli chodzi o osoby z problemami ze wzrokiem. Dostajemy – obecną już wcześniej opcję zwiększania czcionki, która sprawdzała się do tej pory bardzo dobrze – ale również możliwość powiększenia środowiska roboczego po trzykrotnym tapnięciu w ekran. Wówczas to co zobaczymy na wyświetlaczu smartwatcha będzie wyglądało, jakbyście oglądali to przez lupę.
OK Google… i niespodzianka! Jedna z najbardziej kluczowych po ruchach nadgarstkiem ze zmian. Jaka? Teraz po tapnięciu na pulpicie głównym poza oczywiście możliwością głosowego polecenia, jaka akcja ma mieć miejsce, możemy przełączyć się pomiędzy jeszcze trzema ekranami. Pierwszy zawiera zainstalowane aplikacje oraz daje szybki dostęp do tych, których używaliśmy ostatnio. Ikony są minimalnie większe, kolorystycznie żywsze, a do tego łatwiej dostępne.
Po prostu udało się oddzielić aplikacje od poleceń głosowych, które Google do tej pory zawsze na jednym dostępnym ekranie wywoływanego menu udostępniał. Znacznie bardziej przemyślane, chociaż jestem zdania, że siatka o niebo lepiej pozwoliłaby na ogarnięcie wzrokiem wszystkich skrótów do apek, bo jak mamy ich kilkadziesiąt, to rolowanie listy nie jest najprzyjemniejszą czynnością.
Trzeci ekran to po prostu znane menu z poleceniami dla Google, dzięki którym wyślemy SMS, zapiszemy notatkę w kalendarzu oraz sprawdzimy nasze tętno. Natomiast prawdziwa gratka, to słupek po środku, który zawiera listę naszych ulubionych kontaktów. Po wybraniu zdjęcia danej osoby pojawiają się trzy opcje do wyboru: zadzwonienie, wysłanie wiadomości SMS lub też wiadomości e-mail.
Funkcja niesamowicie przydatna – możemy podyktować tutaj treści, które chcemy przesłać do danej osoby (pięknie rozpoznaje język polski, ale wysłać nie chce za cholerę… :/), albo też wybierzemy komunikaty z jednego ze zdefiniowanych szablonów. Wszystkie póki co w języku angielskim. Co ciekawe, można też wysłać emotikony, które daje się wyrysowywać na ekranie smartwatcha. Raczej są to pokraczne kreski, bo do wygody sporo brakuje przy mazaniu palcem np. po 1,3-calowym panelu. Co o nich sądzę?
Bez szału. Raz, że nie zawsze zamieniają się te bazgroły w buźkę, o którą mi chodziło (może to kwestia jeszcze wprawy?), dwa, że jednak szybciej wybrać emotkę ręcznie, a trzy – niczego to ze sobą nie niesie. Apple na swoim Watchu pozwala nagrać rytm serca i przesłać dalej. Tutaj poza rysunkiem, dość topornie wyglądającym – białe tło, kilka niebieskich krech – nic się nie dzieje. Jednak w zegarku z Cupertino fajniej wygląda animacja ulatniającej się dymnej grafiki. Mam też taką intuicję, że to są niuanse, które będą decydować, czy nam się coś podoba w propozycji danego producenta, czy też nie. I myślę, że do tego typu rozwiązań Material Design nie pasuje. Za to słodki, kolorowy i lśniący interfejs już tak. I Apple to ma.
4. To na koniec jeszcze o tym wspomnę…
Czy o czymś zapomniałem? Jedna ze zmian na pulpicie domowym, to niemożność usunięcia powiadomienia gestem przesunięcia w prawo, które nie jest otwarte na całym ekranie. Wcześniejsze wersje Androida Wear to umożliwiały. Teraz aby pozbyć się czegoś z tej listy powiadomień, to najpierw trzeba to zmaksymalizować. System wymusza więc korzystanie z notyfikacji.
Myślę, że z grubsza to tyle. Pewnie w najbliższych dniach pojawią się jeszcze u mnie jakieś dodatkowe wnioski, ale te zawrę w pełnej recenzji LG G Watcha R, którego aktualnie mam w testach, i który jako pierwszy otrzymał aktualizację do nowej wersji systemu (mam jeszcze Samsunga Gear Live – i tu wciąż czekam).