Czytam gorące komentarze w Internecie na różnych stronach na temat najświeższych iPhone’ów. I coraz bardziej jestem zdziwiony. Nagle okazuje się, że konferencja Apple była nudna i do niczego, że nic nie pokazano i w ogóle, jakaś katastrofa nuklearna nastąpiła po tamtej stronie Oceanu. No halo! Przecież na to czekaliśmy!
Nie jestem klientem Apple, ale widząc nowe iPhone’y po raz pierwszy od lat, a może i nawet po raz pierwszy w ogóle – poczułem smak na produkty giganta z Cupertino. Nie urzekło mnie wzornictwo, nie zachwyca mnie najnowszy iOS. Jestem pod ogromnym wrażeniem tego, jakie rozwiązania Apple implementuje w swoich iPhone’ach pod kątem technicznym. I sądzę, że w tym marazmie trzeba chcieć je zobaczyć.
Po pierwsze – Apple A12 Bionic, czyli najnowszy procesor napędzający iPhone’y Xs, Xs Max i Xr.
Tutaj dosłownie zachwyca fakt, że wykonano go w 7-nanomentrowym procesie technologicznym (ale pierwszy był Huawei, nie Apple), a do jego wykonania użyto aż 6,9 mld tranzystorów. A12 Bionic składa się z:
- czterech rdzeni graficznych – Apple udało się o 50 proc. zwiększyć wydajność, poprawiono teselację, a więc technologię, która (w dużym uproszczeniu) zwiększa dokładność odwzorowania wypukłości, nadaje naturalności postaciom, pozwala utrzymać ciągły poziom szczegółowości obiektów, czy skalowania grafiki; dodatkowo układ potrafi bezstratnie kompresować grafikę do pamięci. Tak – dzięki temu AR wygląda, jak AR, a nie jak naklejony tandetny kształt na ekranie telefonu;
- sześciu rdzeni dla centralnej jednostki obliczeniowej CPU – stworzone w oparciu o architekturę Fusion, gdzie dwa rdzenie są o 15 proc. szybsze względem poprzednika przy czym zużywają do 40 proc. mniej energii, a cztery kolejne potrafią zużywać do 50 proc. mniej. To dopiero efektywność, bo finalnie od 30 min. do 90 min. dłużej nowe iPhone’y działają na jednym ładowaniu baterii względem poprzedników!
- ośmiu przeznaczonych dla nauczania maszynowego, czyli Sztucznej Inteligencji zwanej przez Apple: Neural Engine – i tutaj, jest naprawdę bajkowo dla kogoś, kto rzeczywiście siedzi po uszy w technikaliach. Dlaczego? Bo właśnie tutaj odbywa się cały proces rozpoznawania twarzy, zabezpieczania i ochrony danych biometrycznych. To tutaj iPhone uczy się mapy naszej facjaty i dzięki temu potrafi być później tak bezbłędny!
Czyż to wszystko nie jest fascynujące? No dla mnie jest i to cholernie! Bo to jest dzisiaj taka technologia, której nie ma nikt inny na rynku! Co więcej – minął rok i Apple to jeszcze dopieścił!
Za to żaden inny gigant technologiczny nie ma tak namacalnego zastosowania dla nauczania maszynowego, jak Apple w iPhone’ach z serii X! Żaden nie potrafi stworzyć takiego systemu, który potrafiłby tak perfekcyjnie odblokowywać twarz i stanowił tak doskonałe zabezpieczenie biometryczne. Gwarantuję Wam – bo testuję lwią część tego, co jest na rynku – nie ma drugiego takiego systemu skanowania facjaty.
Przed rokiem wieszczono, że Jabłko z płaczem powróci do czytnika linii papilarnych. Ja tu za to widzę łzy, że Apple nic nie pokazał na wczorajszej konferencji… Wy tak serio???
Cały świat Androida za to oferuje odblokowywanie telefonu twarzą z milionem zastrzeżeń przy konfiguracji, w tym że nie da się z tego korzystać w ciemności lub jako stałego zabezpieczenia danych. Czas płynie, a procesory z AI od konkurencji – w teorii, bo trudno to sprawdzić inaczej – nakładają na poszczególne sceny w aparacie fotograficznym filtry, które wzmacniają kolory… Wow! Takie rzeczy robiły już stare Xperie. Ale pokażcie mi jednego tak zaawansowanego gracza do odblokowywania telefonu twarzą! NO NIE MA!
Po drugie – aparat(y) fotograficzne w iPhone Xs, Xs Max i Xr.
To, że podwójne matryce wykonują swoje zadania w kontekście efektów Bokeh idealnie – wiemy nie od dziś. Ale jeśli wierzyć materiałom przedstawionym na konferencji – tak samo gryzie asfalt nie tylko podwójna matryca w iPhone’ach Xs i Xs Max, ale też w iPhone Xr! A przypomnę tylko, że na takim poziomie, to się dotychczas sprawdzał aparat wyłącznie w Google Pixelu 2 XL. Kto nie wierzy – niech przeczyta moją recenzję, a jak mu się nie chce takiego molocha czytać, to chociaż poświęćcie kilkanaście minut na wideorecenzję. Bo to jest dla mnie przykład na to, jak genialnie może działać AI w aparacie, a nie filtry wzmacniające kolory nakładane na kadry. Oczywiście w Pixelu za tak dobre zdjęcia odpowiada Google, ale iPhone moim zdaniem prezentuje dokładnie ten sam poziom zaawansowania.
Następna rzecz, to autorska technologia Smart HDR, która umożliwia wyciągnąć z fotek wykonywanych w trybie HDR, jeszcze więcej informacji o świetle i cieniach, dzięki czemu zdjęcia są ostre, wyraźne, dopieszczone. A gdyby komuś było mało, to dostaje możliwość ręcznego sterowania rozmyciem tła, które zachowuje się tak, jakby w telefonie zastosowano ruchomą, płynną przysłonę. I nie – nie mam zamiaru dyskredytować tutaj Samsunga, który np. w Galaxy S9 Plus (recenzja i wideorecenzja) zrobił to po mistrzowsku, ale chciałbym zwrócić uwagę, że Apple próbuje udźwignąć to na poziomie układu obliczeniowego poprzez dedykowany sygnałowy procesor obrazu (ISP) w komitywie z Neural Engine i CPU, które wykonują na jednym zdjęciu bilion (tak – bilion!) operacji.
Po trzecie – wyświetlacz w iPhone Xs, iPhone Xs Max i iPhone Xr.
Niby rzecz tak powszechna prawda? To weźcie do ręki dowolnego iPhone’a X i porównajcie OLED tam zastosowany z OLED-em w innym telefonie. Oczywiście, że obydwa będą piękne, ale ten w iPhone’ach wygląda, jak przyklejona naklejka. Jakby wyświetlacz był naniesiony na szkło ochronne, a nie oddzielony! Tak, robi to niesamowite wrażenie. Skąd to się bierze? Bo iPhone’y z serii X, podobnie jak iPady Pro – mają odświeżanie obrazu na poziomie 120Hz. Konwencjonalne ekrany LCD na poziomie 60Hz. Niby nic takiego, prawda? A różnica jest widoczna gołym okiem. AKTUALIZACJA: iPhone Xs i Xs Max obsługują odświeżanie 120Hz w czasie reakcji na dotyk (touch-sensing), a sam obraz odświeżany jest w 60Hz.
Obraz nie tylko jest klarowniejszy, dzięki jasności na poziomie 600 nitów i wsparciu dla obsługi kolorów z palety P3, przy której zieleń i czerwień są głębiej nasycone, ale i sam panel szybciej reaguje nawet na najdrobniejsze muśnięcia.
Oczywiście wysoka rozdzielczość pozwala uzyskać równie wysoką gęstość ułożenia pikseli na cal rzędu 458ppi (w obydwu taka sama). Jest wsparcie dla technologii Dolby Vision oraz HDR10, które odpowiadają za prezentowanie filmów w jeszcze większej dynamice kolorów, tak jak zostało to zaplanowane dla niemal każdego ujęcia przez twórców obrazu. I tak – to są też technologie, które z powodzeniem znajdziemy w telefonach Samsunga, LG, czy Sony. Nie polemizuję z tym, ale chcę zwrócić uwagę, że Apple niczym nie ustępuje kroku konkurencji, a dodatkowo – prezentuje obraz rzeczywiście fascynująco i zastane technologie jeszcze dopracowuje.
Po czwarte – wykonanie iPhone’ów Xs i Xs Max.
No dobrze – to nie jest mój ulubiony design, a notcha nie znoszę jeszcze bardziej. Ale już samo wykonanie? Pierwsza klasa! Dostajemy urządzenia, których ramki są z chirurgicznej stali nierdzewnej w przypadku iPhone’ów Xs i Xs Max oraz wysokojakościowego aluminium serii 7000 w iPhonie Xr (tak, to samo, które służy Samsungowi do tworzenia jego czołowych Galaxy S9 i S9 Plus), a kolorowanie np. na złoto, czy gwiezdnej szarości odbywa się tutaj w oparciu o fazy gazowe PVD (barwieniu metalu na poziomie cząsteczkowym). Smartfony są do tego wodoszczelne (dwa czołowe spełniają warunki normy IP68, a model Xr – IP67) i odporne na wnikanie doń pyłów. Plecki są szklane, bo zastosowano tu technologię (tak, jak w zeszłorocznym iPhone X) ładowania indukcyjnego, a szkło zostało jeszcze lepiej uformowane, by było po prostu twardsze wytrzymalsze.
Macie technologie. Więc czego więcej oczekujecie?
Chciałbym, żeby argument ceny tutaj nie padał. Jabłko przesuwa granicę, a inni próbują robić to bardziej (ot np. Huawei i jego seria Mate z linii Porsche Design). Wiem, ile nowe iPhone’y kosztują – szczególnie w najmocniejszych konfiguracjach. Natomiast fascynuje mnie tutaj technologia! Fakt, że można znane OLED-owe wyświetlacze zrobić tak, aby konkurowały z AMOLED-ami Samsunga, które tak uwielbiam! Fakt, że powstaje taki procesor, jak A12 Bionic, który po roku jest jeszcze szybszy i jeszcze lepszy; który jeszcze szybciej odblokowuje telefon na podstawie skanu twarzy i jest tak zaprojektowany, że oferuje jedno z najbezpieczniejszych (niemal niepodrabialnych) rozwiązań pod kątem biometrii i bezpieczeństwa. W końcu fakt, że dostajemy tak dobre aparaty fotograficzne, które nawet na jednym oczku w iPhone Xr potrafią tak genialnie oddzielać pierwszy plan od drugiego.
Tak fascynujących punktów zabrakło mi np. podczas premiery Samsunga Galaxy Note9.
Odświeżony procesor Exynos wypadł komicznie, zwłaszcza że w USA telefon ten pracuje na znanym Snapie 845. Źle zaprezentowany rysik tylko pogłębił ten dysonans, a nagłe sformatowanie telefonu biznesowego, jako produktu dla graczy zupełnie wytraciło mnie z równowagi (TU o tym przeczytasz, a TU o tym obejrzysz wideo). Postęp praktycznie żaden.