Gwiazdą dzisiejszego wieczoru na naszym Kontynencie (i poranka na amerykańskim), był MacBook Pro. Nie da się ukryć, że kawał świetnego sprzętu, który każdy gdzieś w głębi duszy również chciałby mieć. Ja, choć nie jestem wielkim fanem tych produktów – wolę mimo wszystko Windowsa – to przyznaję, że niejednokrotnie przechodzą mnie myśli o tym, by przenieść swoje wirtualne graty w środowisko Apple. Nowe MacBooki jednak nie wzmocniły we mnie tego uczucia.
Po wczorajszej konferencji Microsoftu, która przyniosła odświeżenie Surface Booka oraz nowego rewelacyjnego Surface Studio czułęm, że trudno byłoby dzisiaj Apple przebić świetne wrażenie, które pozostawił po sobie Microsoft. Nowy MacBook oprócz potężnej mocy i możliwości wprowadza jednak wiele ciekawych elementów.
Rozmiar/waga/wygląd – Oczywiście MacBooka nie da się pomylić z żadnym innym laptopem konkurencji i to wciąż pięknie zaprojektowane urządzenie, choć inni wcale tak nie odstają wzorniczo od Apple, jak się powszechnie uważa. W zależności od przekątnej ekranu MacBook jest oczywiście odpowiednio lżejszy i cieńszy. Apple uwielbia takie porównania, co zresztą było na tej konferencji maksymalnie podkreślane. Postęp oczywiście w tym względzie jest imponujący, ale tym razem nie padło hasło „najcieńszy laptop na świecie”, a „najcieńszy MacBook w historii”. Tutaj konkurencja również mocno nadgoniła w ostatnim czasie Nagryzione Jabłko. Szczególnie HP.
Ekran – tu też bez zaskoczenia. 67 procent jaśniejsze wyświetlacze względem poprzednika oraz o 67 procent lepszy kontrast. Rozdzielczość bez zmian.
Wydajność – Aż 76-procentowy wzrost i to przyznam, robi wrażenie. Sercem będą jednostki Intela szóstej generacji, do tego zastosowano szybsze dyski SSD oraz zupełnie nowy system chłodzenia.
Touch ID – od teraz, aby zalogować się do swojego laptopa wystarczy przyłożyć palec. Jak działa Touch ID nie muszę – myślę – pisać. Dodam, że pokryty został szafirowym szkłem, a także – wg Apple – posiada dodatkowe zabezpieczenia.
4 x USB typu C – nowe MacBooki Pro nie posiadają nic poza tymi portami. Żadnego klasycznego USB itp. Tylko USB typu C. Zaskoczeniem to nie powinno być, a jako ciekawostkę dodam, że każdy z portów jest w stanie ładować laptopa. I takie rozwiązanie mi się akurat bardzo podoba.
Trackpad – w pierwszej chwili, gdy go zobaczyłem od razu mi się spodobał, ponieważ jest niesamowicie wielki, co przełoży się z pewnością na komfort korzystania. Wzrost w porównaniu do poprzedników jest aż dwukrotny.
Touch Bar – największa nowość której poświęcono mnóstwo czasu antenowego. Oglądałem możliwości i sytuacje w jakich można wykorzystać dodatkowy ekran i przyznam, że mam mieszane uczucia. Z jednej strony to bardzo dobre posunięcie, które otwiera furtkę do naprawdę wielu zastosowań. Od najprostszych, jak regulacja głośności, czy jasności ekranu, poprzez przeglądanie zdjęć czy filmów, a kończąc na pracy nad dźwiękiem czy fotografiami.
Wygląda to wszystko naprawdę nieźle i wydaje się bardzo praktyczne. W końcu to w pewien sposób alternatywa dla ekranów dotykowych lecz coś, co odrzuca mnie od Touch Bara to brak wygody. Oczywiście nie korzystałem z tego rozwiązania jeszcze, ale mam wrażenie, że podnoszenie dłoni ponad klawiaturę nie zawsze i nie w każdym przypadku będzie wygodne. Zwróciłem na to uwagę przy prezentacji Photoshopa. Ale to taka moja uwaga na gorąco. Touch Bar ma być wykorzystywany w każdym miejscu systemu. Zarówno przy pisaniu, wspomnianej obróbce zdjęć, aplikacjach systemowych, a także w przeglądarce.
Cena – Oczywiście najciekawsza informacja i często psująca całą magię urządzenia. Tanio nie jest, co nikogo nie powinno zaskakiwać. Polskie ceny już są i zaczynają się od 7499 złotych a kończą na 13899 zł…
Podsumowując, sprzęt klasa. Praktycznie bez słabych punktów, ale jeśli miałbym decydować się na tego rodzaju laptopa z tej półki, ostatecznie wybrałbym Surface Booka, z rysikiem i jego dotykowym ekranem. Razem dają o wiele większe możliwości, niż TouchBar w nowych MacBookach. Ale to, które rozwiązanie jest lepsze i bardziej praktyczniejsze pozostaje już w kwestii Twoich indywidualnych potrzeb.
Źródło, foto: Apple