[showads ad=rek2]
Dwie drobne przyjemności jakie lubię: wyspać się w środku tygodnia pracy oraz od czasu do czasu wciągnąć dobry krwisty stek. Niby nic takiego. Pewnie część z was, może sobie pozwolić na elastyczne godziny pracy i wstaje później niż ci pracujący od 8. do 16. Znajdą się też tacy, którzy wydajniej i bardziej kreatywnie pracują po 23 niż po porannej kawie. Sam zaliczam się do osób, które wolą pracować do późna i wyspać się, niż wstawać bladym świtem do biurowej pracy. Jadanie mięsa też nie jest niczym niezwykłym. Ale te dwie cechy stały się bardzo pożądane u astronautów chcących brać udział w misji załogowej na Marsa.
Ale zacznijmy od początku. Mars jest planetą o połowę mniejszą od Ziemi, z przyspieszeniem grawitacyjnym wynoszącym ok. 0,38 ziemskiego. Marsjański rok trwa 687 ziemskich dni a doba trwa 24 godziny i 37 minut. Astronauci lądujący na Marsie nie z pewnością poradzą sobie ze zmniejszonym ciążeniem. Wydłużony rok gwiazdowy też nie powinien być odczuwalny. Największy problem dla organizmu będzie stanowić przystosowanie się do marsjańskiej doby.
Niby niewiele, ale przystosowanie się do wydłużonej doby będzie trudne i obciążające dla organizmu. Każdy z nas ma swój zegar biologiczny „ustawiony” na około 24 godziny. Jednak badania przeprowadzone przed kilkoma laty, dowiodły, że cykl dobowy rannego ptaszka i nocnego marka znacznie się od siebie różnią. Osoby, które preferują długie wieczory, odsypiane nazajutrz mają nieco wolniejszy cykl (tj, dłuższy niż 24 godziny), podczas gdy miłośnicy porannego wstawania są przestawieni na krótszą dobę. Wniosek? Ci z dłuższym cyklem dobowym mogą przestawić się na dobę marsjańską, podczas gdy pozostali będą dotkliwie odczuwali długoterminowe skutki dłuższej doby. Badania przeprowadzone na myszach potwierdziły tą tezę. Osobniki, których wewnętrzny zegar biegł szybciej niż ziemski cykl dobowy, wymierały po kilku pokoleniach. Zresztą, wyobraź sobie przejście na czas zimowy codziennie, przez kilka miesięcy misji na obcej planecie.
No dobra ale co z tym mięsem? Zapewne kojarzycie z filmów dokumentalnych jak wyglądają posiłki dla astronautów. Kiedyś była to maź w woreczku, o ściśle określonych wartościach odżywczych i smaku… no cóż, mazi o ściśle określonych wartościach odżywczych. Obecnie, kosmiczne posiłki są podobno całkiem smaczne, a od niedawna na ISS jest ekspres do kawy. Plan zakłada, że astronauci lecący na Marsa będą jedli to samo co załoga Międzynarodowej Stacji Kosmicznej. A jedzenie dla astronautów nie uwzględnia diet wegańskich, bezglutenowych czy bez laktozowych. I nie chodzi tu o żadne wykluczanie społeczne. Zaprojektowanie posiłku, który: będzie dostarczał astronaucie wartości odżywczych, będzie łatwy w transporcie, będzie miał kilkanaście miesięcy zdatności do spożycia oraz będzie zjadliwe po takim czasie jest niezwykle trudne. Zaprojektowanie diety wegańskiej, bez laktozowej i bezglutenowej, jednocześnie spełniające wymogi kosmicznego jedzenia jest możliwe ale, staje się bardzo trudne i niezwykle kosztowne.
Jeśli czytasz ten tekst w przerwie projektu o godzinie 1.37 nad ranem, marząc o burgerze czy żeberkach to masz przynajmniej dwie cechy, które mogą zapewnić Ci karierę jako uczestnik misji na Marsa. Charles Bolden, aktualny administrator NASA, zapowiedział, że agencja planuje wysłać załogową misję na czerwoną planetę do 2030 roku.
[showads ad=rek2]
Źródło, foto: popsi, healthysleep, soaringeaglespur, freeimages