Podoba mi się nowy ruch ze strony Motoroli, która właśnie uruchomiła stronę Moto Maker dla swojego smartwatcha Moto 360! To świetny pomysł, który idzie w tym, kierunku, który dla nowych technologii ubieralnych jest najwłaściwszym. Może jeszcze nie jest to tak konkretna droga, na której wearables się odnajdą, ale świetnie, że Moto 360 będzie można personalizować. Bo o to również w przypadku tych urządzeń chodzi – jeśli nie najbardziej!
Nie trudno zauważyć, że pierwszym problemem smartwatchy jest przede wszystkim to, że nie potrafią wygrać walki z czasem. Nie mogą tego uczynić, bo wciąż za bardzo odnoszą się do czegoś od dawna nam znanego – do klasycznych zegarków. To one są punktem wyjścia dla dzisiejszych propozycji dostępnych na rynku, a do tego starają się wytworzyć swoisty miks z możliwościami smartfonowymi. Nie tędy jednak droga.
Zauważcie – jak wyglądały niegdyś klasyczne telefony – toporne bryły, duża słuchawka, nakręcana tarcza lub rząd przycisków z cyframi do wybrania i tak oto prezentował się przez długie, długie lata finalny produkt. A teraz weźcie do ręki swojego smartfona, bez względu na to, jakiej firmy on jest. Czy przypomina chociażby w jednym punkcie to, jak wyglądały jeszcze niedawno zwykłe aparaty telefoniczne? No właśnie!
A teraz dla odmiany weźcie do ręki jakikolwiek zegarek, który można kupić w dowolnym sklepie jubilerskim i połóżcie obok Moto 360 lub jakiegokolwiek Geara. Różnice w wyglądzie oraz w sposobie noszenia są minimalne, jeśli nie dokładnie takie same. Jeśli więc ktoś postawi przed Wami zwykły telefon z tarczą oraz nawet przeciętnego smartfona, to jestem pewien, że wybór padnie na tego drugiego. Ale jeśli ktoś położyłby na stole Atlantica czy chociażby Tissota, a obok wycenianego podobnie smartwatcha, to i tutaj mam pewność, że inteligentny zegarek musiałby Was czymś szczególnym do siebie przekonać, abyście zechcieli po niego sięgnąć.
Smartwatche przegrywają z analogowym światem zegarków klasycznych nie dlatego, że są dużo gorsze, źle wykonane, nie posiadają jakichś funkcji, czy co tam jeszcze dołożycie. Nie, zupełnie nie. One przegrywają przede wszystkim dlatego, że nie da się zepchnąć tradycji, historii, emocji – które towarzyszom zwykłym zegarkom na dalszy plan. Wątpię, aby Sławomir Nowak czuł się połechtany LG G Watchem R. Ale Tissotem już tak. Tak samo, jak każdy z Was – ze mną włącznie.
Po prostu smart-zegarki muszą zapracować na uznanie. I Motorola szuka swojego sposobu, jak te uczucia w człowieku, który ma nosić Moto 360 bardziej obudzić, tak aby czuł na sobie te wszystkie lata historii, nawet jeśli jego model będzie tylko fikuśną wariacją. Apple idzie w innym kierunku, bardziej wysublimowanym, celując w grube portfele ze swoim Apple Watch Edition, ale to Moto 360 ma szansę stać się najbardziej spersonalizowanym zegarkiem.
Podobnie, jak to było w przypadku Moto X – i tutaj nie dokonamy wielkich zmian, aczkolwiek możliwość zdecydowania, jakiego koloru ma być body – ciemne, jasne, czy złotawe oraz dobór odpowiednich pasków od skórzanych po stalową bransoletę, a także postawienie na dedykowany motyw tarczy to już całkiem spore możliwości. Jeśli dojdzie do tego chociażby grawer, to okaże się, że możliwe jest jeszcze silniejsze spersonalizowanie swojego smartwatcha. Wszystko wygląda więc bardzo pięknie, chociaż na przeszkodzie stoi jeden ważny szczegół…
Jak nie uśmiercić tego produktu przedwcześnie? Przecież poddawanie inteligentnych zegarków temu samemu pędowi, któremu poddane zostały smartfony, choćby Motorola stanęła na głowie – nie przyniesie żądanych efektów. Nie dlatego, że się nie da – ale jak stworzyć historię z narracją? Jak doprowadzić pewną opowieść do pewnego końca, który po trafieniu na nowy nadgarstek zaczyna otwierać całkowicie nowy rozdział legendy, albo i nawet mitu, który kryje się za klasycznym zegarkiem. Za smartwatchami jest tylko starzejąca się w ciągu sześciu miesięcy technologia, która przestaje być szybko w cenie.
Ktoś ma pomysł, jak ten rynek podnieść?
PS.
tutaj link do Moto Maker dla Moto 360.
Źródło, foto: motorola