Nie ominęła mnie informacja na temat tego, że najnowsze Apple iPhone’y 7 i 7 Plus są wodoszczelne, bo spełniają warunki normy jakiejś tam*, bo szybko w mediach branżowych pojawiała się informacja, że wodo- i pyłoszczelność wyłączone są z systemu gwarancyjnego, zatem jak masz siódemkę i Ci się zaleje, to dupa blada – utopiłeś/-aś – dosłownie co najmniej 3,5k PLN. Dlaczego więc zaczynam się pyszczyć teraz, kiedy już dawno kurz absurdu zdążył miękko opaść na ten temat?
https://www.youtube.com/watch?v=ClRhvr7SK6E
Bo lubię śledzić kampanie reklamowe nowych urządzeń mobilnych. I tak się składa, że w przypadku iP7 nie oglądałem praktycznie żadnych reklamówek. Żeby nadrobić straty, rozsiadłem się wygodnie i zacząłem przeglądać zgromadzone materiały na YouTube. Włączałem je losowo – co mi akurat z aktualnej promocji wpadło pod palec. Obejrzałem cztery filmy i przy każdym coraz mocniej przecierałem oczy ze zdumienia!
https://www.youtube.com/watch?v=rTFPB4OUqrM
Rozumiem Apple, że z sobie znanych jedynie powodów wymyślasz podobne idiotyzmy, jak zapewnienie produktowi szczelności, ale wyraźnie wyłączasz ją z procesu naprawczego. Jednakże, żeby przy okazji niemal każdą reklamę wideo ogrywać wokół iPhone’a 7 lub 7 Plus, który trafia na mniej lub bardziej solidny kontakt z wodą (lub na taki trafi) i niby wychodzi z niego bez szwanku, ale w razie czego nici z serwisu? WTF, Apple?
https://www.youtube.com/watch?v=La4HRfL5tV4
Oczywiście każdy materiał jest podpisany mikrodruczkiem, że jak masz ochotę potaplać się ze swoim jabłuszkiem, to lepiej zdecyduj się na kaczuszkę. Ale do cholery(!), to po co w połowie materiałów promowyjnych reklamujecie cechę, która nikomu do niczego się nie przyda? Po co do diaska nagabujecie ludzi na kupno Waszego smartfonu, skoro zaznaczacie jednoznacznie, że nie będzie on serwisowany w ramach procesu gwarancyjnego, jeśli użytkownik go zaleje? Czy to jest w ogóle legalne? Uczciwe? Rozsądne? Normalne?
https://www.youtube.com/watch?v=R27KHLQ0cIU
Wydawało mi się, że jak żył Steve Jobs, to chodziło o to, żeby wszystkim pokazać, jak TO się robi naprawdę. W myśl tej zasady wyobrażam sobie, jak Jobs ruga cały swój zespół od góry do dołu, kiedy okazuje się, że szczelne iP7 jednak tak szczelne, jak być powinny nie są i ktoś tam wymyśla, że może wyłączmy to z procesu gwarancyjnego. Wtedy Steve wpada w szał i krzyczy, że: To innym producentom telefony mogą zamoknąć i się zepsuć, ale nie jemu i nie jego ukochany iPhone!
Może mam zbyt wybujałą fantazję. Trudno – przyjmuję to na klatę, ale czuję dopiero teraz, jak cholernym absurdem są poczynania Apple, kiedy zderzają się ze standardami promowanymi przez inne firmy :/.
PS.1.
Autor powyższych słów jest fanem firmy Apple, ale czasami też się wkurza, jak widzi takie niedorzeczności.
PS.2.
Chodzi o normę IP67.