Przyznam, że nie tego się spodziewałem. Od pewnego czasu krążyły plotki, że Lenovo jednak nie wypuści Chromebooka w stylu Yoga Booka, i wygląda na to, że plotki te się potwierdzają. A przynajmniej tak wskazuje dzisiejsza premiera. Oto Flex 11 Chromebook, czyli najnowsze urządzenie z Chrome OS na pokładzie, w pełni konwertowalne i do bólu przewidywalne. Czy to źle? Niekoniecznie, bo przecież czego można się spodziewać po platformie dedykowanej przede wszystkim środowiskom edukacyjnym? Model ten potwierdza, że nic w tym aspekcie się nie zmieniło.
Może na początek garść konkretów i plusów. Jak na Chromebooka dostał Flex 11 wyświetlacz wykonany w technologii IPS i z powłoką antyrefleksyjną, a ten przy okazji jest dotykowy oraz rozpoznający 10 punktów, więc jak najbardziej OK. Lenovo też nie kryje poziomu jasności ekranu, która wynosi 250 nitów. Nie jest oszałamiająco, ale całkiem OK, jak na tę półkę cenową. Do tego USB typu C, bateria jadąca na jednym ładowaniu do 10h oraz wzmocniona konstrukcja, która przeżyje upadek z wysokości około 75cm i zalanie wodą. Tak, to zdecydowane plusy i to mi się w tym sprzęcie podoba, tym bardziej, że jego waga nie przekracza 1,35kg!
Na minus jednak zasługuje fakt zastosowania 4GB pamięci RAM, ale LPDDR3. Szkoda, że nie LPDDR4… – halo, mamy 2017 rok! Do procesorów typu ARM mam dość sceptyczny stosunek, jeśli idzie o Chromebooki, no ale pewnie lepiej będą radzić sobie z aplikacjami z Google Play. Zresztą poza tym, że to czterordzeniowy układ – niewiele o nim wiadomo (przynajmniej na razie). Słabo też wypada rozdzielczość HD. Rozumiem, że to 11 cali i nie ma co wydziwiać, ale kiepsko to się współcześnie prezentuje. Szkoda też, że nadal stosuje się stosunkowo wolne pamięci eMMC w stosunku do SSD, które już powinny dawno zagościć nawet w tych tańszych Chromebookach, bo robiłyby znacznie lepszą robotę.
LENOVO FLEX 11 CHROMEBOOK | |
System Operacyjny | Chrome OS |
Procesor | Na architekturze ARM, cztery rdzenie, taktowanie: 2.1GHz |
Wyświetlacz | 11.6 cala HD 1366x768px, IPS, powłoka antyrefleksyjna, wielodotyk (multitouch), jasność 250 nitów |
Bateria | do 10h |
Pamięć RAM | 4GB LPDDR3 |
Pamięć ROM | 32GB eMMC |
Łączność i porty | WiFi 802.11 a/g/n/ac, USB-C, USB 3.0, HDMI, Combo mic/audio jack, slot kart SD, blokada Kensington lock |
Kamerka | 720p HD |
Dodatkowe funkcje | Wzmocniony i odporny na upadki z wysokości 75cm, klawiatura zabezpieczona przed zalaniem |
Waga | 1,35kg |
Wymiary | 296mm x 206mm x 21.2mm |
Żeby było jasne – nie pastwię się nad tym sprzętem, ale z taką specyfikacją ten Lenovo Flex 11 Chromebook debiutować mógłby śmiało jakieś 1,5 roku temu i nie byłoby w nim nic, co by mnie zaskoczyło. No chyba, że port USB typu C, który tutaj ląduje, ale poza nim? Jest to pod kilkoma względami ciekawszy wariant kolejnej wariacji na temat pancernych, szkolnych, tanich komputerów, które mają konkurować z najtańszymi windowsowymi Cloudbookami. Ciekaw jestem, czy rzeczywiście ta sztuczka się uda(?), bo teraz Microsoft chce pokazać, że umie w szkolne komputery klasy B równie dobrze, co Google. No, ale o tym przekonamy się 2 maja.
Urządzenie ma być dostępne w tym roku, ale nie ma konkretnej daty. Nie sądzę, abyśmy musieli na nie długo czekać, chociaż wątpię, aby można było kupić Flex 11 Chromebooka w Polsce…
Źródło: lenovo