Czytam i przecieram oczy ze zdumienia. Financial Times podał informację, że Parlament Europejski chce się zabrać za Google, próbując ograniczyć jego monopolistyczne zapędy. Pewnie nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby rzeczywiście działalność giganta była szemrana, ale czy jest na sali choć jedna osoba, która może mu zarzucić pod tym względem naprawdę cokolwiek?
Oczywiście, że nie wszystko mi się podoba. Jestem zdania, że powinny być regulacje oraz działania prowadzące do tego, że nasza prywatność będzie rzeczywiście strzeżona pieczołowicie, a chęć zostania zapomnianym przez Internet respektowana i z zaangażowaniem realizowana. Ale zupełnie nie rozumiem, dlaczego Google przeszkadzać zaczął politykom?
Oczywiście z mojej perspektywy chodzi przede wszystkim o to, by ratować stare media, do tego papierowe, które dostarczają treści, dzięki którym są obecne w internetowym obiegu, a chciałyby wciąż w nim być, ale nie za darmo. Mamy na tym polu kilka batalii i za wiele one nikomu nie pomogły, a pozycja Google jest na tyle mocna, że jak nie ma kogoś w tej wyszukiwarce, to można zakładać, że nie ma go wcale.
OK – to też nie jest w porządku, ale czy to nie jest przypadkiem działalność wynikająca z praw wolnego rynku? Przecież nie kto inny daje ten mandat Google’owi, jak ja, Ty i Ty i Ty – tak – my wszyscy wybieramy przeglądarkę giganta z Mountain View, decydujemy się na jego wyszukiwarkę, funkcjonujemy w ramach jego serwisu społecznościowego, w kieszeni nosimy smartfony z jego systemem operacyjnym, wymieniamy pliki w jego Chmurze (nawet bardzo prywatne) i korespondujemy poprzez jedną z najlepszych skrzynek mailowych na rynku. Tak, my wybieramy Google. I my chcemy w nim szukać informacji. Może w tych okolicznościach Parlament Europejski powinien zająć się również Wikipedią, bo przyczynia się do spadku sprzedaży encyklopedii i słowników? No bzdura na resorach!
Nie podobało mi się, że Microsoft traktowano podobnie, nie podoba mi się, że takie podejście stosuje się wobec innych. I szczerze mnie to wkurza. Własność prywatna jest święta. Microsoft uznano za monopolistę – w moim mniemaniu – tylko dlatego, że zrobił najlepszy pakiet biurowy na świecie – i serię jednego z najlepszych systemów komputerowych poprzednich dekad. Bez względu na koleje losu poszczególnych wersji Windowsa, nie da się ukryć, że to co proponował Microsoft całemu światu odpowiadało. Jak urósł za bardzo, postanowiono go skrócić o głowę. Skończyło się na wydzielaniu i możliwości instalowania innych aplikacji (w tym alternatywnych przeglądarek), tak by system nie był wyposażony w zbyt wiele. W końcu po co dawać ludziom skończony produkt…?
Dlaczego mnie to jeszcze drażni? Bo pomysł zakłada podział Google na mniejsze spółki zarządzające poszczególnymi usługami. Ale logiki tutaj za grosz. Przecież rządził wszystkim będzie i tak… Google z Mountain View. O co więc chodzi? O podatki, które duże koncerny płacą w bananowych republikach? A dlaczego nie? Nie uważam, że to najlepsze i patriotyczne rozwiązania, ale takimi prawami rządzi się wolność, konkurencyjność, globalizacja, kapitalizm. To system trudny, paskudny i ciężki, bo rodzi więcej kryzysów i podziałów aniżeli jesteśmy sobie w stanie wyobrazić, ale jest to system skuteczny. Jeśli ktoś chce i może płacić mniejsze podatki z tytułu swojej działalności gdzie indziej, to dlaczego mu tego zabraniać?
Nie ma idealnych firm, a tym bardziej korporacji. Ale po coś robi się rankingi przedsiębiorstw, które słyną z tego, że oferują swoim pracownikom dużo, dużo więcej niż to, co każdy z nas może zleźć w lodówce w swojej firmie. I Google jest w tych rankingach niezmiennie w czołówce. Ze swoją działalnością wchodzi na różne, eksperymentalne pola. Być może stanie się producentem soczewek kontaktowych, które mierzą poziom cukru w naszej krwi, może będzie dostawcą bezprzewodowego Internetu z powietrza, a może wejdzie na rynek motoryzacyjny z autonomicznymi samochodami i zrewolucjonizuje transport?
No właśnie, Google zaoszczędzonych pieniędzy nie marnuje tylko inwestuje w kapitał ludzki i rozwój własny. Nie jest więźniem jednego iPhone’a i jednego iPada, na które jest póki co koniunktura, więc kasa się zgadza. Google jest o całe długości przed każdą konkurencją właśnie dlatego, że swoje innowacyjne pomysły potrafi przekuć na prawdziwe, realne produkty zmieniające otaczającą nas rzeczywistość.
Jestem przeciwnikiem inwigilacji, kontroli, wchodzenia z buciorami do własności prywatnej. Tego samego oczekuję od Google w stosunku do siebie i swojej działalności w Internecie. Dlatego całkowicie z pomysłem Parlamentu Europejskiego się nie zgadzam. Uważam jednak, że są inne sposoby, dzięki którym można zapanować nad nadmiernymi zapędami korporacyjnych gigantów. Ale nie w ten sposób.
Amen.