Przesiadka na Chromebooka ze zwykłego komputera – bez względu, czy był to klasyczny PC czy notebook – zawsze będzie wiązała się z jedną najważniejszą rzeczą: koniecznością oswojenia nowego interfejsu. Ale już uspokajam, Chrome OS nie jest trudnym systemem. Jest naprawdę lekki i bardzo przyjemny w obsłudze. Natomiast z pewnością będziecie się zastanawiać, jak zrobić na nim różne rzeczy, które do tej pory robiliście na Windowsie? Nie ma z tym aż takiego dramatu, ale może Wam w głowach zrodzić się pytanie – od czego zacząć?
Jeśli pracowaliście wcześniej na przeglądarce Chrome, to zakładam, że również macie założone konto na Gmailu. Jest to podstawa, od której trzeba zacząć. Ale to jedno, natomiast po drugiej stronie są dylematy związane z aplikacjami i rozszerzeniami, na które się zdecydować, jakie wybrać, których unikać. Postaram się poniżej opisać kilka wybranych przez siebie rozwiązań, które mam nadzieję okażą się dla Was również przydatne.
Wbrew pozorom nie jest tego dużo. W moim podstawowym pakiecie są przede wszystkim:
1. Files – aplikacja służąca do zarządzania plikami na Chromebooku. Dodana jest do systemu Chrome OS. Nie jest to najlepszy program do organizacji danych, ale od biedy wystarcza do wykonywania prostych czynności, chociaż wielu rozwiązań z windowsowego Eksploratora bardzo mi tutaj brakuje.
Z lewej strony okna mamy pasek, na którym wyświetlają się lokalizacje typu nasz dysk, Dysk Google oraz podłączone urządzenia zewnętrzne typu pendrive lub karta pamięci. Przełączanie się między nimi jest więc bardzo proste. W oknie głównym pliki można wyświetlić na dwa sposoby: albo w postaci dużych miniatur z podglądem albo w postaci listy. Zdecydowanie lepiej przegląda się zdane z wykorzystaniem tego pierwszego widoku, ale jeśli macie sporo zdjęć, to wczytanie miniatur potrafi trwać wieczność, szczególnie na moim Chromebooku.
Oprócz tego utworzymy nowy folder, otworzymy kolejne okno Files oraz zmienimy nazwę pliku. Jak widzicie cudów nie ma, bo to właściwie wszystkie opcje. Acha, no i jeśli macie archiwum ZIP, to można je też otworzyć, a pliki rozpakować lub spakować. Tutaj jest naprawdę bardzo ubogo i ciężko zarządzać większymi zasobami danych, ale do podstawowych czynności w zupełności to wystarcza. Zresztą, jak się sami przekonacie po kilku dniach pracy, wiele więcej zasadniczo nie potrzeba na Chromebooku.
2. Dysk Google – z niego korzystać będziecie właściwie bez przerwy. Pisałem o tym już kilkakrotnie, ale tutaj też pozwolę sobie to przypomnieć – standardowo na pliki w Chromebooku otrzymujemy fizyczną pamięć o pojemności zaledwie 16 GB. Myślę, że potraficie sobie wyobrazić, jak szybko ją zapełnić. Dlatego Dysk Google to pierwszy absolutny must-have. Oczywiście, że mając konto Google i tak go otrzymujecie, a wraz z nim 15 GB za darmo na swoje pliki. Ale z nowych Chromebookiem Google rozszerza to miejsce do 100 GB na dwa lata, więc ostatecznie przestrzeń na mocno się rozrasta, a co za tym idzie – zachęca do wypełniania ;)
Warto przesiąść się na Chmurę, bo pozwala na niesamowitą wygodę. Wszystkie pliki macie w jednym miejscu, a dostęp do nich ze wszystkich urządzeń. Doceniam to bardzo pracując naprzemiennie z Chromebookiem, dwoma komputerami z Windowsem, iPadzie 2 oraz Samsungu Galaxy Tab 3 8.0 oraz smartfonami i tabletami – szczególnie tymi, które testuję na blogu 90sekund.pl. Oferta Google jest tym bardziej atrakcyjna, że od kilku dni weszły w życie zupełnie nowe abonamenty za przestrzeń na Dysku, więc za grosze można teraz utrzymywać swój dostęp do sporych zasobów w Chmurze.
3. Dropbox – mimo, że instaluje się, jako aplikacja, to de facto otwiera się w osobnej karcie przeglądarki. Tak, oprócz Dysku Google mam też kilka kont na Dropboxie. Tutaj w standardzie dostaje się za darmo zaledwie 5 GB na pliki, ale zachęcając znajomych do zakładania konta na tym dysku, można szybko tą pamięć rozszerzyć. Podobnie, jeśli posiadacie urządzenia mobilne Samsunga lub HTC (co do Sony nie jestem pewien), to często Ci producenci na mocy umów partnerskich udostępniają np. na 2 lata za free kolejne gigabajty przestrzeni. Ja dzięki Samsungowi Galaxy Tab 3 8.0 zdobyłem w ten sposób 50 GB.
Dlaczego Dropbox? To pierwsza Chmura od której zacząłem swoją przygodę z tego typu usługami (przez moment miałem jeszcze Min.us). Powód jest prozaiczny – warto mieć alternatywę, gdyby nagle Dysk Google wysiadł, a moje pliki były mi bardziej niż kiedykolwiek potrzebne, właśnie w momencie awarii. Nie oznacza to, że trzymam w tych dwóch miejscach do samo, ale dzielę to tak, aby nie mieć w przyszłości problemu, gdyby coś w jednym z tych miejsc poszło nie tak i konieczne było ratowanie się zapasowymi zbiorami.
4. Pixlr – Cudowna aplikacja do pracy ze zdjęciami. Nie znam lepszej na Chromebooka do obróbki zdjęć. Po prostu cudo. Ma oczywiście kilka mankamentów, np. widoczną gorszą kompresję plików w czasie zapisu do formatu JPG, ale otwiera mnóstwo rozszerzeń, wczytuje nawet kilkumegowe zdjęcia niemal natychmiast i pozwala robić z nimi naprawdę cuda. Uwielbiam ją i jest jedną z tych, z których korzystam najczęściej. Oczywiście zaawansowana obróbka nie jest tutaj możliwa, ale zrobicie z Pixlr masę rzeczy.
Po pierwsze wyposażona jest w świetne narzędzia do kadrowania, obracania oraz przekształcania danego zdjęcia. Pozwala na pracę z warstwami, do tego wyposażona w rozliczne filtry i narzędzia w stylu smużenie, rozmycie, wyostrzenie, redukcję efektu czerwonych oczu, a nawet stempel, z którym usuniecie wszystkie skazy z fotografii, które posiadają jakiekolwiek defekty.
Pixlr potrafi też dostać się do Waszego konta na FB i pobierać z niego zdjęcia do obróbki. Wczyta fotografię wskazaną z adresu URL, czyli nie musicie w obu powyższych przypadkach najpierw kopiować ich na dysk, a potem otwierać w Pixlr, tylko od razu możecie zaciągnąć je do aplikacji, z miejsca, w którym się znajdują.
Działa to też w drugą stronę, czyli podczas zapisu. Nie ma problemu, żeby podłączyć się np. do Dysku Google i tam zachować zmiany w obrabianym pliku. W pracy blogera absolutny must-have, zwłaszcza jeśli współpracują z Wami różne osoby przy pisaniu bloga i obrobione zdjęcie ktoś dalej musi wykorzystać.
Jedynej rzeczy, której mi w Pixlr brakuje (lub której zwyczajnie nie znalazłem), jest możliwość dodania znaków wodnych. Zasadniczo więc wszystkie zdjęcia, które widzicie na moich blogach obrabiam w Pixlr, ale znaki wodne dodaję już innym narzędziem.
5. Music Player for Google Drive – Chrome OS pozbawiony jest niemal całkowicie aplikacji do słuchania muzyki. Jakkolwiek rozumiem założenia systemu, tak też tak wyraźna i uboga odpowiedź na potrzeby tych z nas, którzy bez grającego czegokolwiek w tle nie wyobrażają sobie pracy, jest już sporą porażką. Dedykowana aplikacja do odtwarzania muzyki potrafi 2 rzeczy. Włączyć ją i spauzować. Ręcznie możemy też przesunąć pasek postępu i skoczyć w ten sposób do określonej części utworu, ale to naprawdę wszystko na co możecie w tym przypadku liczyć.
Na szczęście jest Music Player for Google Drive. Jeśli zgromadzicie jakąś muzykę na swoim Dysku, to tym narzędziem najlepiej ją otworzyć. Z góry jednak ostrzegam, że przenoszenie swoich zbiorów w to miejsce nie jest najlepszym pomysłem, ponieważ… trwa w nieskończoność. Zatem sporadyczne utwory, może nawet albumy, bez których żyć nie możecie – TAK, ale w każdym innym przypadku polecam streaming w postaci Spotify, WiMP-a, czy mojego ukochanego Deezera.
Poza tym z niewiadomych dla mnie przyczyn nie mogę przez Music Player for Google Drive swoich utworów odtwarzać, mimo że to pliki MP3 z legalnie zakupionych albumów. Plusem jest, że na podstawie tagów aplikacja sama pobierze okładki, ale na co mi one, skoro słuchać muzyki się nie da :/ Co ciekawe, będąc zalogowanym na samym Dysku słuchanie jest możliwe, więc tym bardziej przyczyna jest dla mnie nieznana.
Pozostaje więc przerzucić, to czego chcecie słuchać na ubogą pamięć wewnętrzną lub skorzystanie z…
6. Remo Music Player – tutaj jest już przyzwoicie. Sama aplikacja wygląda bardzo dobrze graficznie i zawstydza bez dwóch zdań to, co dostajemy w standardzie od Google. Mimo, że ma dostęp do naszego Dysku nie potrafi wgrać z niego utworów (przynajmniej u mnie to nie działa), ale to co macie dostępne fizycznie obsługuje bez problemu. Można utworzyć listę utworów, dostępny jest prosty equalizer oraz dostęp do internetowej bazy, która pobierze Wam okładkę, jeśli ją znajdzie.
Dodatkowym plusem jest możliwość sterowania odtwarzaczem przy użyciu smartfona. W tym celu wystarczy zeskanować QR kod wyświetlany w aplikacji i natychmiast w naszym urządzeniu otworzy się zakładka w przeglądarce z trzema przyciskami: Wstecz – Play/Pause – Dalej. Szkoda, że brakuje regulacji głośności.
7. Deezer – to mój ulubiony serwis streamingowy. Ale oczywiście można pobrać też alternatywne rozwiązania, jak player WiMP-a, czy Spotify. Niemniej zdecydowanie polecam właśnie którąś z tych opcji do słuchania muzyki. Bezboleśnie, szybko i skutecznie :) A do tego ładnie estetycznie i z możliwością udostępniania oraz wieloma innymi funkcjami, których zwykłe playery dedykowane Chrome OS Wam nie dostarczą.
8. Sieci społecznościowe – tutaj zaproponuję Wam trzy rozwiązania – Facebook, Google Plus oraz do Twittera – TweetDeck. Pierwsze dwie są dedykowane od ich twórców i nie ma z nimi żadnego kłopotu – po prostu otworzą się w przeglądarce i niczym nie różnią się od tego, jak byście weszli na swoje konta przez tradycyjny adres WWW czy skrót w ulubionych. Natomiast z Twitterem tak prosto nie jest, ale to nic. W Sklepie Chrome jest bardzo dużo rozwiązań do ćwierkającego komunikatora. Ja osobiście wolę wspomnianego wyżej TweetDeck-a, który dzieli okno w przeglądarce na cztery kolumny: Home, Notifications, Messages, Activity, a z lewej strony macie wzdłuż ramki znalazł się pasek nawigacyjny. Narzędzie przydatne bym bardziej, że jeśli zarządzacie kontem firmowym, to dostęp możne mieć kilka osób.
9. Piszemy i liczymy. W tym przypadku warto skorzystać z bardzo wygodnych narzędzi Dokumenty Google, które są zintegrowane z naszym Dyskiem. W celu utworzenia prezentacji, dokumentu tekstowego, arkusza kalkulacyjnego itp. wystarczy kliknąć na Google Drive w lewym górnym narożniku czerwony przycisk Utwórz, a następnie wybrać interesującą nas opcję. Sam np. edytor tekstu nie jest specjalnie rozbudowanym narzędziem, pozwala jednak na bardzo prostą edycję, a jego możliwości można rozbudowywać poprzez doinstalowywanie dodatków prosto ze sklepu Chrome. Podłączymy w ten sposób np. Translator, czy rozszerzenie odpowiadające o tworzenie automatycznych spisów treści czy dodawanie do tekstu diagramów. Jest tego coraz więcej, więc powoli można już wybierać w interesujących opcjach. Podobnie sam edytor wyposażono w opcje formatowania tekstu, można też wstawiać tabele itp.
Charakterystyczne dla Dokumentów Google jest to, że można je pobierać w potrzebnych dla nas formatach, zatem zaciągniecie swój dokument jako plik *.docx, *.odt, *.pdf, *.rtf, a nawet zwykły *.txt czy archiwum ZIP. Do tekstu można wstawiać linki, równania czy obrazy. Właściwie zachowano wszystkie podstawowe narzędzia, które mogą się Wam przydać.
Ale z pewnością interesuje Was, jak można zaciągać i przeglądać oraz edytować dotychczas stworzone dokumenty np. w Wordzie. Jest to oczywiście możliwe, ale nie bez drobnych kłopotów. Tzn. istnieją aplikacje i rozszerzenia, które pozwalają otwierać nawet dokumenty z rozszerzeniami typu *.docx, ale jest z tym trochę zabawy. Skutecznie radzi sobie z nimi rozszerzenie QuickOffice beta, ale przy otwieraniu dokumentu do edycji jie zachowuje oryginalnego formatowania, więc jest to tylko połowiczne rozwiązanie. Znacznie lepszym jest zarówno aplikacja, jak i rozszerzenie OpenOffice Writer on rollApp, a jeśli będziecie musieli zarządzać plikami Excela, to OpenOffice Calc on rollApp. Wówczas uda się otworzyć dokumenty właściwie bezstratnie. Nie miałem też specjalnych problemów z edycją dokumentów z Excela, wszystko działało bardzo sprawnie, nawet przy większych tabletach, wielu arkuszach, sporych kwotach i licznych komentarzach. W taki sam sposób będziecie mogli zarządzać prezentacjami dzięki narzędziu OpenOffice Impress on rollApp.
10. Do przeglądania zdjęć polecam bardzo fajną google-ową aplikację Zdjęcia. Jest niezwykle wygodna, pozwala importować wszystkie fotografie z podłączanych zewnętrznych nośników do Chmury, integruje w albumach zdjęcia z różnych urządzeń (smartfonów, tabletów), które macie oraz wyświetla komentarze, jeśli udostępniliście je w Google Plus.
Myślę, że ta dziesiątka powinna wystarczyć Wam na początek. Jeśli macie swoje propozycje, to oczywiście zachęcam do zostawiania ich w komentarzach. Celowo pominąłem inne rozwiązania, jak rozszerzenia do Google Analytics, czy Google Keep, Pocket, Feedly itp., bowiem w tej części chodziło mi gł. o start. Rozpakowujemy Chromebooka, włączamy go i stajemy przed pytaniem co dalej? Oczywiście w najbliższym czasie chętnie podzielę się innymi aplikacjami, z których korzystam, a które mogą się i Wam przydać. W końcu od tego też jest ten blog.
****
Większość fotografii wykorzystanych w niniejszym wpisie pochodzi ze sklepu Chrome lub są to darmowe materiały dostarczane przez producentów danych rozwiązań.