Amerykańska giełda zareagowała, jak zwykle – histerią rozpasanych brzucholi, które nie potrafią zrozumieć, że świat nie jest z gumy. Ale za to konta bankowe inwestorów są w stanie pomieścić niejedno zero, więc ten świat z gumy być powinien!
Patrząc dziś na ferment wokół Facebooka uświadomiłem sobie, że już dawno nie byłem tak zdziwiony, rozczarowany i zarazem zirytowany tym, co się dzieje w tej chwili wokół jakiegoś giganta z branży szeroko rozumianych nowych technologii. Facebook, jest koronnym przykładem niesamowitego biznesu, który zdołał połączyć ludzi na całym świecie i stworzyć dla nich niewiarygodne miejsce spotkań, relacji, dialogu, czy platformę dzielenia emocji. Jak już wiemy po skandalu z Cambridge Analytica – nie wszystko się udało. Do tego dostaliśmy kolejny koronny przykład na to, jak dynamicznym środowiskiem, jest Internet na przykładzie manipulacji i fali wylewających się fake newsów – które eskalowały w różnych częściach świata przemoc, a w USA wyraźnie przyczyniły się do wyboru Donalda Trumpa na prezydenta.
Facebook nie jest idealny. Tak samo, jak nie ma idealnych ludzi, instytucji, firm, rozwiązań.
Doskonale widać to na przykładzie smartfonów, które dzisiaj – szczególnie te flagowe – doprowadzone pod wieloma względami do perfekcji, zawsze ujawniają jakieś zniuansowane wady, które w końcu zaczynają odgrywać jedną z głównych ról i decyzja o wyborze tego, czy innego rozwiązania rozbija się właśnie o nie. Tak – nie chcę wybielać Facebooka. Ale patrząc na to, co się teraz dzieje z nim na amerykańskiej giełdzie – trudno nie czuć potrzeby stanięcia chociaż jedną nogą w jego obronie.
Dla przykładu – taka Tesla – doprowadza (przynajmniej w teorii) do furii inwestorów.
Nie dość, że nie przynosi im zysków, co ochoczo na drugą połowę tego roku obiecywał Elon Musk, to jeszcze zza Oceanu dochodzą wieści, że motoryzacyjny gigant prosi swoich dostawców o… zwrot pieniędzy wypłaconych na poczet realizowanych dla Tesli zamówień, a nawet ma uzależniać dalszą współpracę od udzielenia takowego „rabatu”… Wg WSJ może chodzić nawet o zamówienia z roku 2016!
Inny przykład? Twitter – serwis społecznościowy, który przez prawie pięć lat obecności na giełdzie dopiero dwa razy dał zarobić swoim inwestorom. Kolejny? Bardzo proszę – niech będzie Spotify. Szwedzka firma, która jest największym serwisem streamingu muzycznego świata. Wczoraj pochwaliła się danymi finansowymi za 2Q18, a przy okazji faktem, że już 83mln osób korzysta z jej płatnej subskrypcji (w sumie subskrybentów ma 180mln). Przed wejściem na giełdę włodarze firmy wyraźnie zapisali, że nie wiadomo, czy kiedykolwiek Spotify przyniesie swoim inwestorom wymierne zyski.
Co ich wszystkich łączy? Pomimo bardzo kiepskich prognoz, obietnic bez pokrycia, szorowania brzuchem po dnie wypłacalności, czy nawet bez jej gwarancji kiedykolwiek – firmy te cieszą się wciąż niezłą estymą! Ich akcje nie nurkują, a pozycja na rynku z kwartału na kwartał – jest nadal stabilna.
Weźmy więc Facebooka i jego najnowsze dane finansowe za 2Q18. Wzrost przychodu o 42 proc. (13,23mld USD) w górę (choć inwestorzy oczekiwali 13,36mld USD, ale różnica jest kosmetyczna i do wybaczenia), zysk netto na poziomie 5,1mld USD, który przy wycenie za akcję był nieco wyższy niż zakładali analitycy, sumarycznie FB odnotował też wzrost użytkowników na całym świecie z 2,19mld w 1Q18 do 2,23mld w 2Q18 oraz o 11 proc. w skali rok do roku (gł. w Indiach, Indonezji, Filipinach), ale przy bliższym oglądzie ze spowolnieniem w Europie (o 3mln) oraz zerowym przyrostem w USA i Kanadzie.
I co się dzieje? W ciągu jednej chwili z Facebooka wyparowuje ponad 100 miliardów dolarów, a od czwartku Marck Zuckerberg, jest „uboższy” o 16mld USD!
Wykres poniżej pokazuje katastrofę. Lot ze szczytu na niemal samo dno. Dlaczego? Bo inwestorzy spanikowali? Spanikowali, bo co? Bo najbardziej dochodowe rynki przestały rosnąć? Przecież trzeba być totalnym ignorantem, aby tak sądzić! Sam Zuckerberg przyznał, że zawierucha wokół RODO wycięła na Starym Kontynencie 1mln użytkowników.
CYTAT:
GDPR was an important moment for our industry. We did see a decline
in monthly actives in Europe — down by about 1 million people as a result.
Jeśli weźmiesz pod uwagę bałagan z Cambridge Analytica, tłumaczenia Zuckerberga przed Kongresem i w Parlamencie Europejskim, a także modyfikacje przy newsfeedzie, które nie spodobały się właściwie nikomu (Zuckerberg sygnalizował to od miesięcy, by inwestorzy byli na to gotowi) to jednak trudno, żeby wszystko świeciło się na wysoki połysk! Prawda? No i w teorii w kilku punktach nie świeci. A kasa – drogie panie i drodzy panowie – nadal się zgadza – prawda? No zgadza! Więc?
Wiem, wiem – zarzucisz może, że niezbyt uważnie przestudiowałem sprawozdanie finansowe Facebooka,
bo przecież koszty operacyjne za ostatni kwartał wynoszą 7,4mld USD. No, ale trudno, żeby tak nie było, skoro CFO – dyrektor finansowy Facebooka – David Wehner, tłumaczył, że to nakład finansowy powstały dlatego, że trzeba było dotrudnić w skali roku aż 47 proc. więcej załogi, a zatem w pełnym wymiarze zatrudnionych jest w Facebooku 30 tys. osób. Co więcej – i to już bardziej uzasadnia niepokój – David Wehner stwierdził, że druga połowa br. również utrzyma się na poziomie rosnących kosztów, szczególnie w sekcji odpowiedzialnej za bezpieczeństwo oraz inwestycje w rozwój AR/VR i niektóre opcje, które z uwagi na bardziej posunięte kwestie związane z prywatnością, mogą pozwolić użytkownikom na większą ochronę własnych danych, a to nie do końca celnie będzie wpływać na profilowanie reklam.
CYTAT:
We continue to expect that full-year 2018 total expenses will grow in the range of 50-60% compared to
last year. In addition to increases in core product development and infrastructure, this growth is driven
by increasing investments in areas like safety & security, AR/VR, marketing, and content acquisition.
Zatrzymam się jednak bardziej przy tym bezpieczeństwie. Trudno się dziwić kosztom, skoro z każdej strony serwis jest obligowany do restrykcyjnego wdrażania kolejnych narzędzi. A to pod kątem RODO, a to pod kątem wyłapywania fake newsów i fałszywych kont, a to pod kątem wzmacniania bezpieczeństwa danych etc. Ponadto sam Zuckerberg opowiadał wcześniej (w kolejności przed CFO) o nowych narzędziach opartych o AI, które zostały wdrożone (lub będą sukcesywnie uruchamiane) do kontrolowania reklam oraz przepływu dezinformacji z fałszywych kont, by skutecznie je usuwać, co ma miejsce już teraz. Co to oznacza? Konieczność dotrudniania nowych osób i wypłacania wynagrodzeń. Przecież samo się to wszystko nie zrobi, prawda? Zrozumiałe więc, że powstaje koszt.
Dziś konto na Facebooku ma prawie 3mld ludzi.
Przypomnę – aktywnie, każdego miesiąca korzysta z serwisu 2,23mld ludzi (tak, znowu FB – już po aferze z Cambridge Analytica – zaliczył tutaj w 2Q18 wzrost), a ludzi, którzy każdego dnia wchodzą na Facebooka, jest dziś 1,47mld! Szczególnie swoją pozycję serwis umacnia w coraz popularniejszych i lepiej organizujących się grupach tematycznych, zainteresowań etc.
Ale ci wielcy inwestorzy w USA chcieliby, aby Facebook rósł jeszcze i jeszcze oraz nie generował kosztów przy tak znacznej presji na bezpieczeństwo i walkę z fake newsami!
Czyli, jak bardzo rósł? Przecież nowych osób i to aktywnie zaangażowanych nie będzie przybywać w nieskończoność. Wystarczy wziąć chociażby pod uwagę fakt, że na całym świecie w skrajnym ubóstwie żyje – wg danych ONZ – 836mln ludzi, a w krajach rozwijających się jedna na pięć osób wegetuje za 1,25 dol. dziennie! Natomiast kolejne miliony ludzi egzystują nieco powyżej tej dolnej granicy. Bardzo proszę zamiast chleba dostarczyć im stałe łącza i tanie smartfony z Facebookiem natywnie zainstalowanym…
To niby – że tak niedorzecznie zapytam – w którym kierunku Facebook ma rosnąć i przynosić dochody?
A i tak przynosi. I przynosić będzie, bo cały zachodni świat oparł się na nim, jako na głównym medium, w którym nie tylko ludzie spotykają się na stopie prywatnej, ale działają na nim całe biznesy. I nagle z dnia na dzień działać nie przestaną! Przecież to logiczne. I rosnący zysk pokazuje, że nawet ciut mniejszy przychód, nie przełożył się na mniej pieniędzy na koncie Facebooka.
Napisałem to już ostatnio – powtórzę raz jeszcze – siłą Facebooka (chociaż to wytarty komunał) są ludzie. Nawet szumne bojkoty nie oderwały ich od FB. A skoro są na nim konkretne masy, to i będzie przepływał kapitał. Przyrosty użytkowników nie będą szły w górę w nieskończoność, ale po osiągnięciu sufitu – w końcu zaczną się stabilizować. I to na tyle, że jeśli Facebookiem nie będą targały jakieś dramatyczne afery, jak ta z wyciekiem danych, to utrzyma się on na stabilnym, dochodowym poziomie. Zwłaszcza, że cały czas się dostosowuje do panujących warunków, jest tworem dynamicznym i rozwojowym. A więc w dłuższej perspektywie warto na niego patrzeć, a nie przez pryzmat chwilowego poślizgu, który po takich aferach był nieunikniony oraz przy takich zobowiązaniach – zakłada nakłady inwestycyjne. Ale – co chcę podkreślić – ludzie wciąż tę platformę zasilają, a to oni decydują o jej istnieniu.
Nie znam się na prawidłach giełdowych, ale osobiście trzymałbym się od tego napompowanego wyimaginowanymi miliardami dolarów bałaganu – z daleka.
Możliwe też, że musi przyjść nowe pokolenie inwestorów, które rozumie, że spółki internetowe rządzą się innymi prawami niż firmy zajmujące przetwórstwem, motoryzacją, czy szeroko pojętym przemysłem. I w związku z tym – być może powinny być inaczej wyceniane, by później upadki nie były tak bolesne, jak obecny.
Pieniądze z giełdy dają zastrzyk i pozwalają rozwijać.
Koronnym przykładem takiego czegoś, jest dzisiaj Spotify, które żeby skutecznie konkurować z Apple, Google, Deezerem, Tidalem i innymi, musi szukać innych źródeł finansowania, bo z typowych abonamentów na poziomie 19,99zł miesięcznie – ciężko zaspokoić gaże artystów, świadczyć najlepszą jakość usług i jeszcze konkurować z innymi.
Mark Zuckerberg odbiera dzisiaj lekcję. Surową. Ale wyjdzie z tego kryzysu mocniejszy.
I zapewne mądrzejszy. Bo być może dobry PR Elona Muska, jest dzisiaj najlepszym batem na rozhisteryzowanych inwestorów, niż żywa gotówka, przynoszona w zębach – kwartał w kwartał.