Hejterzy jacy są każdy widzi – zazwyczaj nie posługują się swoimi prawdziwymi danymi, wchodzą na strony internetowe, żeby się wyrzygać, a jak już im leci, to obryzgują wszystkich dookoła. Trudno z nimi walczyć, bo są jak insekty. Jak informuje dzisiejsza Rzeczpospolita – Naczelny Sąd Administracyjny nakazał udostępnienie danych użytkowników, którzy oczerniali spółkę Promedica24 na forach internetowych. To przełomowy wyrok, bo pokazuje, że każdy będzie mógł zarządzać od portali i właścicieli stron, ażeby udostępniać dane hejterów na wniosek tych osób, które czują się obrażone kierowanymi pod swoim adresem inwektywami. Mam jednak kilka zastrzeżeń.
Identyfikacja ma się odbywać m.in. na podstawie adresów IP oraz pozostawionych danych osobowych na stronach, jak np. e-mail. Rozumiem, że część wyjątkowo nagrzanych opluwaczy uda się wychwycić, bo zanim zorientują się, jak ukryć swój adres IP, to śledczy zdążą ich wytropić. Jednak, nie do końca wierzę w skuteczność tej metody. Co to za problem tunelowo logować się w innych krajach przez usługi zewnętrznych, zagranicznych firm i stamtąd zionąć jadem? Teoretycznie możliwe jest nakazanie dostawcom takich usług udostępnienie danych takiej osoby, no ale kto się będzie tym zajmował i jak nasze prawodawstwo będzie się miało do tego za granicami Polski?
Po drugie skala. Nie wiem, jak Wy, ale ja myślę, że przecież każdy może się poczuć dotknięty mniej lub bardziej wybrednymi komentarzami, które w sieci potrafią być bardzo ożywione i przecież nie każdy, kogo poniosą emocje musi być od razu hejterem. Więc trzeba by to po pierwsze uregulować pod względem formalnym (zdefiniować kto jest, a kto nie jest hejerem?), co wydaje się dość karkołomne, a potem dopiero ścigać wykroczenia. Tylko takich spraw będą setki, tysiące! Skoro każdy będzie mógł wystąpić o udostępnienie danych swojego – nazwijmy go – interlokutora, to przecież nie wierzę, że korzystać z tego będą wyłącznie sporadyczne osoby.
Trzecia sprawa to wolność w sieci. Nie popieram hejterstwa. To zrozumiałe, że trzeba coś z nim zrobić, jednak moim zdaniem mogą to regulować przede wszystkim konkretne działania moderatorów komentarzy. Dobrym przykładem – choć bardzo radykalnym – jest postępowanie Kominka, który jasno opisuje jakie zasady panują na jego blogach i żaden chłam nie trafia nie tylko do jego oczu, ale też innych czytelników. I skoro wolność jest święta, to niech sobie hejterzy tą świętość uprawiają na swoich stronach, jak już mają tak wielką potrzebę obryzgiwania wszystkich dookoła.
Czy prawo sobie z tym poradzi? Wpierw chyba problem będą musieli udźwignąć administratorzy stron, od których w pierwszej linii pokrzywdzeni będą żądali udostępnienia konkretnych danych. Jeśli to nie poskutkuje, do akcji wkroczy GIODO, ale i od jego decyzji będzie można się odwoływać, tyle że sądownie. Niestety, ale wygląda to dość upierdliwie i największą karę za wyzwiska w sieci poniosą właściciele stron. O ile duże portale mogą sobie jakoś z tym poradzić, to dla mniejszych jednostek będzie oznaczało to dodatkowe nakłady pracy, czasu i koszty.
Skoro dochodzi już do takich precedensowych wyroków, to dobrze by było, żeby rząd zajął się porządnym uregulowaniem przepisów, by można było egzekwować prawo. Uważam, że sensownie byłoby poprzedzić procedurę ustawodawczą konkretną debatą publiczną, z udziałem zainteresowanych stron internetowych i portali.
Źródło: rzeczpospolita
Foto: sxc